Dla Świątek był to powrót na kort po dłuższej przerwie. Była liderka rankingu WTA ostatni oficjalny mecz rozegrała w sierpniu. Potem zrezygnowała z udziłu w trzech turniejach z rzędu. Zmieniła też w tym czasie trenera. Tomasza Wiktorowskiego zastąpił Wim Fissette.
Świątek zaczęła fatalnie
Z Krejcikovą Świątek do tej pory miała bilans 2-2. Ostatni raz grały ze sobą w ubiegłym roku w finale w Dubaju, gdzie góra była Czeszka. Teraz Polka udanie się jej zrewanżowała za tamtą porażkę.
Pierwszy mecz pod okiem nowego szkoleniowca Świątek zaczęła bardzo nerwowo. W pierwszym secie nasza tenisistka popełniła sporo niewymuszonych błędów.
Krejcikova nie grała rewelacyjnie, ale z zimną krwią wykorzystywała każdą pomyłkę Świątek. W efekcie szybko przełamała serwis Polki. Osiągniętej przewagi nie zmarnowała. Kontrolowała grę i spokojnie zwycięsko zakończyła seta.
Przebudzenie Świątek w drugim secie
Druga partia fatalnie zaczęła się dla Świątek. 23-latka nadal grała bardzo nerwowo. To bardziej ona oddawała punkty rywalce, niż Czeszka je zdobywała.
Krejcikova szybko wygrała trzy gemy z rzędu i wydawał się, że jest na najlepszej drodze do wygrania meczu. Wtedy jednak nastąpiło przebudzenie Świątek. Nasza tenisistka wstała z kolan. Cztery kolejne gemy rozstrzygnęła na swoją korzyść i wyszła na prowadzenie.
Przy stanie 6:5 i serwisie rywalki miała dwie piłki setowe. Pierwszą Krejcikova obroniła, ale po chwili wyrzuciła piłkę w aut i tym samym Świątek wyrównała wynik meczu.
Koncert Światek w trzeciej partii
W decydującej - trzeciej - partii to Krejcikova zaczęła popełniać błędy z forhendu. Świątek konsekwentnie to wykorzystywała, ale przede wszystkim poprawiła własną grę. Zwłaszcza pierwszy serwis. Efekt to prowadzenie 3:0.
Świątek nie zdjęła nogi z gazu. Po zaciętej grze na przewagi, w której była numer jeden światowego tenisa popisała się kilkoma kapitalnymi akcjami przełamała podanie przeciwniczki i szósty gem z rzędu padł jej łupem.
Piąty gem nie miał żadnej historii. Świątek zaliczyła w nim 9. i 10. asa serwisowego. Wygrała bez straty punktu.
Krejcikova widząc, że nie ma już nic do stracenia zaczęła grać bardzo odważnie, ryzykownie i agresywnie. Dzięki temu zmniejszyła straty (2:5). To jednak wszystko, na co było ją stać. Po chwili Świątek "domknęła" seta i "zamknęła" mecz. Po ponad dwóch godzinach i trzydziestu minutach gry w geście triumfu zacisnęła pięść.
Świątek broni tytułu
Świątek w Rijadzie broni tytułu wywalczonego przed rokiem w Cancun. W "Grupie Pomarańczowej" oprócz Krejcikovej jej rywalkami będą jeszcze Amerykanki Coco Gauff i Jessica Pegula.
Rywalizacja na pierwszym etapie WTA Finals, turnieju dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu, odbywa się w dwóch grupach, w których zawodniczki walczą systemem "każda z każdą". Do półfinałów awansują po dwie najlepsze z każdej grupy i wówczas stoczą pojedynki o udział w zaplanowanym na 9 listopada finale.
W sobotę rywalizację zaczęła "Grupa Fioletowa". Liderka światowego rankingu Białorusinka Aryna Sabalenka wygrała z mistrzynią olimpijską Chinką Qinwen Zheng 6:3, 6:4, a mająca polskie korzenie Włoszka Jasmine Paolini pokonała reprezentującą Kazachstan Jelenę Rybakinę 7:6 (7-5), 6:4.
Świątek gra o powrót na fotel liderki rankingu WTA
Świątek w Arabii Saudyjskiej walczy również o powrót na pierwsze miejsce w rankingu WTA. To jednak nie zależy tylko od niej. Potrzebna jest jeszcze słabsza dyspozycja Sabalenki.
Warunkiem podstawowym awansu Świątek na szczyt listy WTA jest jej triumf w Rijadzie. Bez tego nawet trzy grupowe porażki Sabalenki nie pomogą. Wygranie turnieju może jednak nie wystarczyć. Białorusince, bez oglądania się na Polkę, do utrzymania prowadzenia wystarczą trzy wygrane w grupie albo awans do finału nawet z tylko jednym grupowym zwycięstwem.
Turniej WTA Finals, znany wcześniej pod nazwą WTA Championships, rozgrywany jest od 1972 roku. Siedmiu tenisistkom udało się wygrać co najmniej dwa razy z rzędu. Ostatnią, która obroniła tytuł, była Amerykanka Serena Williams; najlepsza w latach 2012-14. Najwięcej razy - osiem - w imprezie zwyciężyła reprezentująca USA Martina Navratilova.