Prezesem OZPN Wałbrzych został Jan Studziński, znany na Dolnym Śląsku obserwator czwartoligowy. Wygrał, bo sędziowie już przed zjazdem robili wszystko, aby szefem okręgu został ich człowiek. "Arbitrzy jeździli po klubach i przekonywali działaczy, żeby im przyznali mandaty. Nie uwierzę, że każdy prezes oddał miejsce na zjeździe jakiemuś sędziemu bezinteresownie. Kto się odważył postawić, może mieć kłopoty" - denerwuje się delegat Dariusz Jaworski ze Świdnicy.

"Nie zdziwię się, jak wiosną w naszej okręgówce czy czwartej lidze zaczną się dziać cuda. Na dodatek na liście obecności na zjeździe były tylko imiona i nazwiska. Żeby broń Boże nikt nie dowiedział się, że sędzia Kowalski jest z tego klubu, a obserwator Nowak z innego" - dodaje.

Reklama

Nowy szef OZPN nie widzi nic złego w takich metodach. Nie uważa też, że łączenie dwóch funkcji jest naganne. "Nie będę rezygnował z obowiązków obserwatora. Nie ma takiej potrzeby" - upiera się Studziński.

To, że w Wałbrzychu nikt nie walczy z takimi wynaturzeniami, jest normą. Przed Studzińskim szefem OZPN Wałbrzych był Kazimierz Drożdż, który łączył tę funkcję... z prezesowaniem grającemu w okręgówce Kryształowi Stronie Śląskie. Też uważał, że nie ma w tym nic złego. Studziński to kontynuator linii Drożdża, zaprawionego w politycznych bojach wieloletniego aparatczyka PZPR, który przez lata trząsł całym okręgiem, a teraz odchodzi na emeryturę.

"Studziński na walnym zjeździe OZPN nawet nie udawał, że zaproponuje coś nowego. Jego mowa wyborcza była krótka: "A co ja wam będę gadał, i tak wszystko zostanie po staremu" - mówi Jaworski.

"Jak reformować polską piłkę, skoro nie tylko pierwsza czy druga liga, ale i dół jest tak zepsuty?" - denerwuje się Strejlau. W niższych ligach mediów nie ma, a dzieją się tam rzeczy przerażające. Tego nie można tak zostawić. W Wałbrzychu musi interweniować PZPN.