"W ostatnich dniach cierpiałem na niestrawność. Bardziej niż o biathlonie myślałem, by zdążyć do toalety. Nawet dziś rano spędziłem tam trochę czasu. Na start o mało się nie spóźniłem" - poinformował 34-letni pracownik straży granicznej.

Do rywalizacji przystąpił z 12. miejsca, jakie zajął w niedzielnym sprincie. We wtorek przegrał tylko ze Szwedem Bjoernem Ferrym.

Reklama

"Na szczęście moje problemy skończyły się w najbardziej odpowiednim momencie. Podczas biegu czułem się nawet... lżejszy niż zwykle" - żartował Austriak.

"Do prowadzącego miałem prawie półtora minuty straty, więc nie spodziewałem się niczego wielkiego. Problemy żołądkowe sprawiły do tego, że nie bardzo miałem chęć i możliwość, by rozmyślać o biegu. Nie było presji, więc biegłem bardzo spokojnie, a że narty świetnie jechały, to i dość szybko. Na strzelnicy też było dobrze, bo tylko dwa razy spudłowałem. No i trochę niespodziewanie nawet dla mnie wskoczyłem na podium" - cieszył się Sumann ze swojego pierwszego w karierze medalu olimpijskiego.