Z naszych informacji wynika, że chciał, aby ta stawka obowiązywała nie tylko w zawodach ligowych, ale także w imprezach juniorskich. - Nie chcę krytykować Pawlickiego, bo problem nie dotyczy tylko jego - mówi Andrzej Huszcza, były zawodnik. - Dla mnie to przykre, że juniorzy, zamiast myśleć o rozwoju i sukcesach, już na początku drogi rozmieniają się na drobne. Z takim podejściem nie mają szans na wielką karierę. Gdy ja zaczynałem stawiać pierwsze kroki, to marzyłem wyłącznie o tym, by zostać mistrzem. Pieniądze same przyszły - podsumowuje Huszcza.
- Coraz częściej jest tak, że młodzieżowcy dzwonią do siebie i rozmawiają o kasie. Jeden pyta drugiego jakie stawki wynegocjował i chce wyrwać więcej. Zachowują się tak, jakby tylko to było w sporcie ważne - opowiada prezes Falubazu Zielona Góra Robert Dowhan. - Może starzy zawodnicy ich podpuszczają? Mają w tym interes. Skoro młody ma dużo, to ja mogę mieć jeszcze więcej - mówi działacz.
Jednak ludzie kierującymi klubami w Polsce także dołożyli swoją cegiełkę. To przy ich wydatnym udziale juniorzy stali się pazerni. Znana jest historia, gdy na jednym z ostatnich zebrań udziałowców Speedway Ekstraligi prezes Krystyna Kloc z Betardu Wrocław zwróciła z oburzeniem uwagę, że jeden z jej kolegów po fachu zaoferował pół miliona za podpis Maciejowi Janowskiemu.
p
a href="http://www.sports.pl" target="_blank">