"Przykro mi, że nie udało mi się dzisiaj postawić tej kropki nad +i+, ale wielkie słowa uznania należą się Nieminenowi. Mimo że więcej setów tutaj rozegrał ode mnie, wykazał się niesamowitym doświadczeniem i pokazał jak dobrze jest przygotowany kondycyjnie, no i chyba powoli wraca na szczyt po kontuzjach" - powiedział po porażce Kubot.

Reklama

"Mecz wciąż trwa i teraz gra Michał. Trzymam za niego kciuki, żeby zapewnił zwycięstwo drużynie i zaraz idę mu kibicować. Wszystko jest jeszcze możliwe, bo w tenisie często decydują dwie, trzy piłki" - dodał.

W niedzielę Kubota zawodziła trochę skuteczność pierwszego serwisu, a podczas meczu sędziowie kilkakrotnie wywoływali mu błędy stóp, co wprowadziło sporą nerwowość i wzbudziło złość Łukasza, szczególnie w czwartym secie.

"To dziwne, ale nie będę tego komentował. Każdy popełnia błędy i to wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat. Trochę szkoda, bo takie sytuacje psują przebieg meczu i niepotrzebnie dekoncentrują. Przez nie miałem słaby początek czwartego seta, a po dwóch kolejnych wywołanych +fooot faultach+ trochę mnie nerwy poniosły" - powiedział Kubot, który po jednym z takich błędów jedną z piłek odbił w stronę ściany, a drugą w sufit.

Reklama

"Może to trochę nie fair, bo nie powinienem w ten sposób odreagowywać sytuacji. Ale zdarzyło się i nie zapanowałem nad emocjami. Tak bywa, ale później zacząłem odrabiać straty z 1:5 i go dogoniłem. Trochę mnie łapały pojedyncze skurcze, ale kłopoty zaczęły się przy po pięć" - powiedział Kubot.

"Mam nadzieję, że niczego nie zerwałem, ale ból mięśnia czworogłowego właściwie uniemożliwił mi bieganie w końcówce. Trochę jestem tym zaskoczony, bo nie pamiętam kiedy ostatni łapały mnie skurcze, ale to chyba wynik intensywnych startów w Ameryce Południowej i braku odpoczynku" - dodał Kubot.

Z Sopotu polski tenisista pojedzie do rodzinnego Lubina, gdzie spędzi kilka dni, a w czwartek lub piątek pojedzie do Pragi, gdzie na co dzień trenuje w klubie TK Neride.

Reklama

"Ostatni miesiąc grałem cały czas, a teraz jeszcze Davis Cup, więc czas wreszcie dobrze odpocząć. Dlatego postanowiłem wycofać się z Indian Wells, gdzie miałem od razu miejsce w turnieju głównym, po raz pierwszy w turniejach z cyklu Masters 1000. Po tygodniu treningów w Pradze lecę do Miami, gdzie będę się przygotowywał do startu w tej imprezie" - powiedział Kubot.

"Ale na razie o tym jeszcze nie myślę, muszę załadować akumulatory w domu u rodziców. Jutro pewnie zacznę odwiedzać swoje ciocie, więc będzie co robić, no i trochę podjem polskich potraw. Najbardziej lubię zupę pomidorową mojej mamy. Zupa zawsze na mnie czeka. Najlepsza jest z makaronem" - dodał.

Ze Stanów Zjednoczonych Kubot uda się na turniej do Casablanki, otwierający cykl startów na kortach ziemnych przed wielkoszlemowym Roland Garros. Później czeka go gra w Monte Carlo, Barcelonie i Rzymie, zanim pojedzie do Paryża.

W listopadzie Kubot, jako pierwszy Polak od czasów Wojciecha Fibaka, awansował do czołowej setki rankingu ATP World Tour, a w lutym wskoczył do pierwszej pięćdziesiątki. Obecnie jest 42. na świecie i to jest najwyższa pozycja w jego karierze.

"Nie patrzę na punkty i ranking, więc nie potrafię powiedzieć ile jeszcze mogę awansować. Nie zastanawiam się. Swoje marzenie o pierwszej setce już spełniłem, a teraz chcę pozostać w niej przez trzy, może cztery lata. Najważniejsze jest jednak, żebym był zdrowy" - powiedział Kubot, którego ojciec był piłkarzem i trenerem Zagłębia Lubin.

"Mój tata zawsze powtarzał: jak będziesz zdrowy to wykonasz całą pracę; jak ją dobrze wykonasz będą wyniki; jak będą wyniki to będą pieniądze. Cieszę się, że mam wokół siebie wspaniały team ludzi, którzy bardzo mi pomagają i wspierają mnie na każdym kroku. To Tomas Hlasek i Ivan Machitka. Liczę, że ta współpraca dalej będzie się dobrze układać. Cieszę się, że tu kibicowała mi moja dziewczyna Eva. Niestety musi dziś lecieć do Pragi, do pracy, więc zobaczymy się dopiero za kilka dni" - dodał Kubot.