"Wczoraj mieliśmy sprzedanych 36 tysięcy biletów - mówi DZIENNIKOWI dyrektor Stadionu Śląskiego, Marek Szczerbowski. "To raczej pewne, że do 2 marca, na kiedy zaplanowany jest mecz rozejdą się pozostałe".

"Derby już dziś są tematem numer jeden na Śląsku. Codziennie dostaje niemal histeryczne smsy, czy mogę pomóc w zdobyciu wejściówki. Sam zresztą też takie wysyłałem i w końcu musiałem sobie wyrobić legitymację prasową" - opowiada Wojciech Kuczok, pisarz, lauret nagrody Nike w 2004 roku, zagorzały kibic Ruchu.

Reklama

Co ważne zwycięzca spotkania nie otrzyma żadnego trofeum, mecz nie będzie decydował o mistrzostwie Polski. Zagrają ze sobą drużyna z dołu tabeli - Ruch Chorzów, z ligowym średniakiem - Górnikiem Zabrze. Co - oprócz oczywiście zakrojonej na wielką skalę akcji promocyjnej - spodwodowało, że trzy tygodnie przed derbami nie ma już niemal biletów w kasach? Każdy z rozmówców ma swoją teorię.

"Kilka czynników się złożyło" - diagnozuje prezes Górnika, Ryszard Szuster. "Na pewno wpływ miał fakt, że mamy niezły zespół, a w naszym klubie dzieją się fajne i ciekawe rzeczy. To samo zresztą w Ruchu Chorzów. Większe zaintersowanie futbolem wiąże się także z organizacją Euro i dobrymi wynikami reprezentacji. No i wreszcie ludzie stali się zamożniejsi. Zaczęli wychodzić z domów, szukają rozrywek" - dodaje Szuster.

Reklama

"Skala zjawiska jest naprawdę zdumiewająca" - eksyctuje się Kuczok. "Mnie niesamowicie cieszy, że derby zyskały już teraz taki rozgłos, a najbardziej fakt, że w akcji promocyjnej wykorzystano prosty slogan, który od jakiegoś zresztą czasu stał się przyśpiewką kibiców Górnika, czyli "jak za dawnych lat". I faktycznie, te derby będą jak za dawnych lat.

A w przeszłości derby Górnego Śląska przyciągały na trybuny naprawdę rekordowe tłumy. Jak chociażby w 1968 roku, kiedy oba zespołu zmierzyły się ze sobą w finale Pucharu Polski a na widowni Stadionu Śląskiego zasiadło 100 tysięcy ludzi! Co ciekawe zaledwie trzy dni wcześniej (23 czerwca 1968 r.) odbyły się derby w lidze, a w Kotle Czarownic mecz obserwowało 80 tysięcy fanów.

Wtedy nie było kołowrotków, krzesełek i innych zabezpieczeń, także na stadion wpuszczno właściwie wszystkich chętnych. Dziś są ograniczenia podyktowane bezpieczeństwem, ale i tak chętnych jest więcej niż może pomieścić obiekt. "Już pracujemy nad tym, by kibice Górnika, bo przypominam, że to Ruch jest gospodarzem, otrzymali jakieś dodatkowe wejściówki" - mówi Szuster. Jest pomysł, by nieco zmniejszyć sektory buforowe mające oddzielać kibiców obu klubów. Jeżeli policja pozytywnie zaopiniuje tę ideę zyskamy dodtakowe dwa tysiące i będziemy mogli wprowadzić na stadion 14,5 tysiąca ludzi.

Reklama

"To właśnie zachowanie kibiców jest w tej chwili największym zmartwieniem organizatorów. Niczym nowym nie będzie stwierdzenie, że obie grupy za sobą nieprzepadają: "Mecze reprezentacji, kiedy zakazne jest wnoszenie klubowych barw to jednak zupełnie inna historia" - mówi Kuczok. "Oczywiście chciałbym żeby było tak, jak w przekazach które znam z przeszłości. Chciałbym żeby kibice mogli siedzieć obok siebie, a po meczu pójść wspólnie na krupniok, czy piwo. Ale nie mam też złudzeń. To nie jest Anglia, gdzie kibice zostali wychowani".

Mniej obaw od pisarza ma jednak Szuster: "Nie demonizowałbym problemu kibiców. Wszyscy zdają sobie sprawę o jaką stawkę toczy się gra. Wszyscy wiedzą, że w przypadku jakichś awantur upadnie idea rozgrywania derby na Śląskim, a sam stadion jeszcze zmniejszy swoje szanse na bycie pełnoprawnym, a nie tylko rezerwowym, obiektem podczas Euro 2012" - mówi prezes Górnika.

Wielu rozmówców zwraca właśnie uwagę na fakt, że u śląskich kibiców nastąpiła wielka mobilizacja i chęć pokazania reszcie Polski, że legendarny Kocioł Czarownic zasługuje na Euro. "Obie strony na pewno chciału ożywić stadion" - mówi Szczerbowski. "To jeden z wielu sygnałów jakie wysyłamy, że jesteśmy gotowi na organizację mistrzostw. Nie wszyscy jednak dają się ponieść hurraoptymistycznemu nastrojowi"

"Oczywiście, że to fajne, że przyjdzie 40 tysięcy ludzi. To wielka sprawa" - mówi Andrzej Gowarzewski, dziennikarz, statystyk, śląski patriota. "Ale zauważmy, że to norma w Europie. A przecież my mamy wielkie aspiracje. Cieszę się, że w Polsce coś się zaczyna dziać, ale pamiętajmy, że tak powinno być zawsze" - kończy.