"W klubach pierwszej i drugiej Bundesligi mam sześciu ludzi. To trenerzy, którzy oficjalnie zajmują się szkoleniem niemieckiej młodzieży. Po cichu robią jednak co innego - wyszukują najlepszych juniorów mających cokolwiek wspólnego z Polską i namawiają ich do gry w biało-czerwonych barwach" - zdradza Jacek Protasewicz, szef scoutingu PZPN w Niemczech.
To właśnie w tym kraju, w Kolonii, doszło w sobotę do bardzo ważnego spotkania - Jerzy Engel rozmawiał w konsulacie z czterdziestoma najzdolniejszymi piłkarzami polskiego pochodzenia i ich rodzicami. Były selekcjoner starał się przekonać młodzież, by nie szła w ślady Lukasa Podolskiego czy Miroslava Klose i nie grała dla Niemiec. Słuchając jego słów dochodziło się do jednego wniosku, że wiceprezes PZPN minął się z powołaniem, bo powinien zostać kaznodzieją. Czarował opowieściami o Polsce, naszym futbolu czy Emmanuelu Olisadebe, który zakochał się w naszym kraju.
Po tych płomiennych słowach nie było w Kolonii młodzieżowca, który miałby zamiar odmówić Polsce. "Nadal będę występował w naszej reprezentacji, mimo że przez powołania mam problemy w klubie. Trener za karę, że chcę grać dla Polski sadza mnie na ławie" - przyznawał Dominik Kruczek (rocznik 1991) z Borussii Moenchengladbach. A Kamil Wałdoch (1992) z Schalke, syn byłego kapitana Polaków Tomasza, dodał:" Niemiecka kadra już się mną interesowała, ale od razu powiedziałem im "nein". Idę w ślady taty, będę grał z orzełkiem na piersi!"
"Bardzo cieszy mnie wasza postawa. Szkoda tylko, że muszę wam przekazać jedną smutną wiadomość: Leo Beenhakker zamknął już kadrę na Euro 2008, żadnego z was tam nie ma" - żartował polski konsul Andrzej Kaczorowski. "Jeśli jednak Jerzy Engel chciałby kogoś polecić Holendrowi w ostatniej chwili, możemy zrobić tu szybki teścik. Mój ogrodnik przygotował trawnik przed konsulatem" - chwilę potem dodał ze śmiechem:
W półoficjalną atmosferę spotkania wpasował się też wicekonsul Jakub Wawrzyniak, który - nawiązując do tego, że nazywa się tak samo jak piłkarz Legii Warszawa - żartował: "Jestem chyba jedynym politykiem, który znalazł się w szerokiej kadrze na mistrzostwa Europy".
Po spotkaniu w Kolonii można dojść do jednego, pozytywnego wniosku - PZPN wreszcie wziął się do roboty i przestał oddawać bez walki zdolnych piłkarzy innym reprezentacjom. W dużej mierze jest to zasługa szefa scoutingu związku Macieja Chorążyka. To właśnie ten człowiek wpadł półtora roku temu na pomysł stworzenia siatki ludzi, którzy będą oglądać zdolnych juniorów. "Obecnie obserwujemy ponad 500 młodzieżowców. Poza Niemcami mamy swoich przedstawicieli w Anglii, USA, a także krajach Beneluksu. Nie ma możliwości, by umknął nam choć jeden talent" - chwali się Chorążyk.
Co prawda daleko nam jeszcze do skuteczności działania Turków, którzy otworzyli w Niemczech specjalne biura zajmujące się werbowaniem piłkarzy do ich kadry, ale z każdym dniem widać postępy. Engel ogłosił w Kolonii, że trenerzy reprezentacji juniorskich wreszcie będą pracować na pełnym etacie, a młodym piłkarzom zacznie się zwracać pieniądze za lotnicze podróże na zgrupowania kadry, co dotychczas nie było częstą praktyką.
Zaangażowanie związku doceniają rodzice. "Widzimy, że panom z PZPN zależy na naszych dzieciach, dlatego zrobimy wszystko, by w przyszłości nasze pociechy grały dla Polski, a nie Niemiec" - mówił Sławomir Przybylko, ojciec bliźniaków (1993) Kacpra i Jakuba, którzy są gwiazdami w drużynie juniorów Arminii Bielefeld.
"Zibi Boniek powiedział mi kiedyś półżartem: "Ty wiesz? Jak się dobrze przyjrzeć temu Olisadebe, to on ma słowiańskie rysy...". Wy też je macie, też jesteście Słowianami, pamiętajcie o tym, o waszej polskości, grajcie dla nas!" - powiedział na koniec spotkania zaaferowanym piłkarzom Engel.
Mimo że niektórzy z nich nigdy nie byli w Polsce, mimo że lepiej mówią po niemiecku, mimo że ich idole to Schweinsteiger i Lahm, a nie Krzyżówek i Żewłakow, wydaje się, że naprawdę nie chcą iść w ślady Podolskiego i Klose. I całe szczęście.