Mistrzostwa Świata I Dywizji są dla nas praktycznie zakończone. Nie udało się awansować, przegraliśmy z Ukrainą i Włochami i to oni zagrają o awans. My zagramy tylko o brąz.

Zdzisław Ingielewicz: To prawda, pod względem sportowym przegraliśmy. Dla mnie trzecie miejsce nie jest sukcesem. Ja jako prezes i cała reprezentacja walczymy o najwyższe cele, a najniższy stopień podium z pewnością takim nie jest.

Reklama

Uważa pan, że występ naszych hokeistów w tym turnieju pokazał, że coś w polskim hokeju się zmieniło?

Sporo rzeczy, jeśli chodzi o grę naszych zawodników się zmieniło. Jest to oczywiście zasługa nowego trenera reprezentacji, Petera Ekrotha, ale nie tylko. Jest to też sukces związku, widać, że zmiany organizacyjne dotyczące funkcjonowania kadry dały efekt. Postęp jest, ale dostrzegamy również słabe strony, nad którymi musimy konsekwentnie pracować. Chciałbym również, żeby działacze hokejowi w Polsce wyciągnęli z tego występu naszych zawodników jakieś wnioski. Nie można cały czas mówić, że przegraliśmy, bo władze związku źle pracują. O obliczu naszej kadry tak naprawdę decyduje praca w klubach. Jeśli praca w klubach nie będzie solidna, to ciężko będzie coś wykrzesać z naszej reprezentacji. Dlatego mam nadzieję, że kluby i działacze zrozumieją, że w polu ich działania też trzeba jeszcze wiele zmienić.

Reklama

Turniej nie rozpoczął się źle. Wygraliśmy z Holandią (3:1) i Rumunią (7:0), ale potem przyszła porażka z Ukrainą i szanse na awans praktycznie przepadły.

Mecz z Ukrainą miał bardzo ważne znaczenie na podłożu psychicznym. Jeśli byśmy go wygrali, bylibyśmy w innym stanie emocjonalnym. Pod względem sportowym zabrakło nam skuteczności, zwłaszcza w okresach przewag. Mecz był wyrównany, ale wygrać nie daliśmy rady.

Z Włochami przegraliśmy zasłużenie. I w tym przypadku szwankowało to co zwykle, czyli gra w przewagach. Włosi tego błędu nie popełnili i kiedy nasi zawodnicy lądowali na ławce kar, rywale strzelali gole.

Reklama

Trzeba się z tym zgodzić. Jest to nasza słabość, zawodnicy, na których liczymy, nie strzelają bramek. Musimy nad tym pracować.

Czyli trener Ekroth zostaje?

Za wcześnie, aby o tym mówić. Po mistrzostwach musimy spotkać się z trenerem i przedyskutować wszystkie sprawy. Przeanalizujemy postępy, zapytamy samego trenera o to, jakie są jego uwagi i odczucia. Wtedy będziemy mogli podjąć jakieś decyzje. Na razie nie ma żadnych przesłanek, żeby trenera Ekrotha zwolnić. Według mnie to jest najgorsza rzecz, jaką można zrobić, to zwolnić trenera po tak krótkim czasie trenowania. Musi być pewna ciągłość. Jeśli będziemy przekonani, że wszystko idzie w dobrym kierunku, to trzeba szoleniowcowi pozwolić dalej pracować.