Mecz rozpoczął się od naszej przewagi. W 6. minucie wywalczyliśmy rzut rożny, ale po raz kolejny na tych mistrzostwach Jacek Krzynówek nie umiał groźnie dośrodkować. W odpowiedzi Wanchope szarżował na naszą bramkę, ale nasi obrońcy go powstrzymali. W 11. minucie ponownie wywalczyliśmy rzut rożny. Tym razem do piłki podbiegł Maciej Żurawski, który... podobnie jak Krzynówek posłał piłkę daleko za pole karne.
Naprawdę żal patrzeć na to, jak polscy piłkarze wykonują stałe fragmenty gry. Są to najlepsze sytuacje do strzelenia goli, a Polacy nawet tego nie potrafią wykorzystać. Piłkarze, którzy przecież za swoją grę zarabiają duże pieniądze!
Po kilku minutach jednak znów dał się widzieć kompletny brak jakiegokolwiek pomysłu na grę w wykonaniu Polaków. A taki mieli nasi rywale - granie prostopadłych piłek do Wanchopa. Tak jak w 22. minucie. Na szczęście Kostarykanin nie opanował piłki i nie oddał strzału, ale wywalczył rzut wolny. Z rzutu wolnego mocno uderzył Gomez i Kostaryka objęła prowadzenie! Boruc był bez szans.
W 33. minucie wywalczyliśmy kolejny już rzut rożny. Tym razem wreszcie przyniósł on nam gola, ale nie dlatego, że dośrodkowanie było dobre, czy dlatego, że jeden z naszych piłkarzy popisał się świetnym wyskokiem. Fatalny błąd popełnił Porras, który wybił piłkę wprost pod nogi Bosackiego. Powołany w ostatniej chwili piłkarz poznańskiego Lecha wykorzystał sytuację. Kopnął piłkę w stronę bramki, ta odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Uff.
W 43. minucie wreszcie zobaczyliśmy dobrą akcję w wykonaniu Żurawskiego. Dostał świetną piłkę od Ireneusza Jelenia, pociągnął parę metrów, minął obrońcę, ale jego strzał zablokował drugi obrońca Kostaryki. Tuż przed gwizdkiem wzywającym piłkarzy do szatni szansę na gola miał Krzynówek. Po faulu na Jeleniu sędzia podyktował rzut wolny z narożnika pola karnego. Jednak strzał polskiego pomocnika obronił kostarykański bramkarz.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Polacy jakby bronili wyniku - gdy do przodu wyrywali się Jeleń z Pawłem Brożkiem, żaden z pomocników nie kwapił się do ich wsparcia. A dwóch naszych napastników nie mogło sobie dać rady z czterema - pięcioma obrońcami Kostaryki. Trudno jednak oczekiwać czegoś innego, skoro polscy piłkarze - zamiast biegać - tylko spacerowali po boisku. W 63. minucie Paweł Janas wprowadził obrońcę, Mariusza Lewandowskiego, jakby chciał bronić wyniku!
Wreszcie jednak udało nam się strzelić drugiego gola. Po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył strzelec pierwszego gola dla Polski - Bartosz Bosacki i strzelił w róg. Piłka wpadła do siatki między słupkiem a rękami Porrasa.
Ostatnie minuty to bezładna kopanina z obu stron. Polacy nie mieli sił, by przycisnąć rywala, a piłkarze Kostaryki nie mieli pomysłu na strzelenie nam drugiego gola. Wprawdzie raz Wanchope posłał piłkę do naszej bramki, ale gdy dostawał podanie, był na spalonym. W 87. minucie Grzegorz Rasiak, który wreszcie wszedł na boisko, mógł zaliczyć asystę, ale niestety, Paweł Brożek minimalnie się spóźnił. Chwilę później znów ten duet zagroził bramce rywali, ale wynik już nie uległ zmianie.
Warto też wspomnieć o arbitrze tego spotkania. Shamsul Maidin z Singapuru nie powinien sędziować spotkań na mistrzostwach świata! W co najmniej kilku sytuacjach popełniał błędy. Między innymi nie odgwizdał rzutu wolnego dla Polski, po podaniu Kostarykańskiego obrońcy do swojego bramkarza. Nie zauważył, że po jednym ze strzałów piłka odbiła się od polskiego obrońcy i wyszła na rzut rożny. Nie zauważał groźnych fauli i nie zawsze reagował tak, jak oczekiwałoby się tego po arbitrze na imprezie mistrzowskiej. FIFA powinna zrezygnować z powoływania arbitrów według klucza geograficznego, a zacząć stawiać na tych sędziów, którzy prezentują najlepsze umiejętności.
Polska pokonała Kostarykę 2:1. Ale żaden to powód do dumy. Graliśmy fatalnie, a wygraliśmy, bo rywale zagrali jeszcze słabiej. Kostarykanie nie potrafili wykorzystywać błędów naszej dziurawej obrony. A i tak przez 8 minut przegrywaliśmy 0:1! Kibice w pewnym momencie zaczęli głośno i dosadnie wyrażać swoją opinię o... PZPN. Gola straciliśmy podobnie jak w meczu z Ekwadorem - w 25. minucie. Humory poprawił nam stoper Bartosz Bosacki, który strzelił dwa gole. Raz po błędzie bramkarza Kostaryki, drugi raz po rzucie rożnym. Tak skończył się najsłabszy występ reprezentacji Polski na mistrzostwach świata.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama