Pierwszy set przebiegał pod dyktando Serbów. Podobnie jak dzień wcześniej nie radziliśmy sobie z ich zagrywką. W dodatku słaby był polski blok. Serbowie dość łatwo wygrali 25:19.

Nieco zmienił się obraz gry w drugim secie. Poprawiliśmy przyjęcie, zaczęliśmy zdobywać punkty blokiem, dzięki czemu rywale nie mogli zbudować przewagi większej niż dwupunktowej. A w końcówce zaczęło też sprzyjać nam szczęście i wygraliśmy seta do 22.

W trzeciej partii tylko na początku gra była wyrównana. Potem znów gospodarze złapali swój rytm i w pewnym momencie prowadzili nawet ośmioma punktami. Jeszcze trzy punkty udało nam się zdobyć po mocnych zagrywkach Mariusza Wlazłego, ale było to wszystko, co byliśmy w stanie zrobić w trzecim secie. Przegraliśmy 25:17.

Czwarty set zaczął się od gry punkt za punkt - do stanu 7:7. Wówczas to punkt zdobyli Polacy, a na zagrywkę po przerwie technicznej powędrował Dawid Murek. I nie zszedł z tego pola aż do drugiej przerwy! Dziewięć punktów z rzędu dla Polski w Belgradzie - coś pięknego!

Niestety, w tie-breaku Serbom wróciły siły. W decydującym momencie zawiodło u nas przyjęcie. Gospodarze wykorzystali swoją potężną zagrywkę do maksimum nie dając nam szans i wygrywając 15:11.

Przegraliśmy z Serbią czwarty mecz z rzędu w Lidze Światowej. Szansa na rewanż będzie już niedługo, gdy Serbowie przyjadą na mecze do Polski.

Serbia i Czarnogóra - Polska 3:2 (25:19, 22:25, 25:17, 16:25, 15:11)