Chodzi o fałszerstwo statutu piłkarskiego związku. Polegało ono na zapewnieniu 52 działaczom ustępujących władz PZPN dożywotnich mandatów wyborczych z głosem stanowiącym! Ten kuriozalny zapis w statucie własnym podpisem zalegalizował wiceprezes Kolator!

"W sprawie statutu PZPN dwukrotnie przesłuchiwała mnie prokuratura. Za pierwszym razem ponad 4 godziny, za drugim przez przeszło 6 godzin! Gdy śledztwo się zakończy, sam zaskarżę do prokuratury człowieka, który złożył tam doniesienie na władze PZPN" - przed tygodniem grzmiał z trybuny zjazdowej wiceprezes PZPN Eugeniusz Kolator.

"Gratulując Kolatorowi samopoczucia, podpowiem mu, że zaskarży nie mnie, lecz szefa Komisji Etyki PZPN" - mówi "Faktowi" Jan Tomaszewski, który dowody fałszerstwa statutu przekazał prokuraturze. "Dokumenty te przesłali mi działacze tego samego PZPN. Wszystkiemu oczywiście winni są Tomaszewski i
dziennikarze. Tylko że ja mam niezbite dowody, świadczące o przestępstwie Kolatora i spółki, którym w fałszerstwie statutu nie przeszkodzili nawet prawnicy PZPN" - dodaje były bramkarz.

"A wracając do zjazdowego wystąpienia Kolatora, gdyby dokumenty, jakie przesłałem do prokuratury, były papierem toaletowym, to pan Kolator byłby przesłuchiwany tylko raz. Dzisiaj natomiast jestem przekonany, że za trzecim razem, to on już z tej prokuratury do domu nie wróci" - podkreśla Tomaszewski.

"Tomek" przesłał komplet dokumentów kompromitujących szefów PZPN do zajmującej się korupcją w polskiej piłce prokuratury wrocławskiej. Stamtąd przed kilkoma miesiącami trafiły one do V Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

"To jest bardzo poważna sprawa. Śledztwo musi więc jeszcze trochę potrwać, choć finisz już blisko" - mówi "Faktowi" rzecznik Prokuratury Warszawa-Praga Renata Mazur.

Jak dowiedział się Fakt, prowadzący tę sprawę prokurator Waldemar Bastecki szykuje się do postawienia władzom PZPN zarzutów.












Reklama