W filmie "Julia" Istvana Szabo tytułowa bohaterka wyraża zdumienie, że wieloletni przyjaciel nigdy nie zabiegał o jej względy. Aż wydobywa z niego wyznanie: "Ja po prostu gram w innej drużynie". Przynależność do "innej drużyny", odmienna orientacja, wciąż są w sporcie sensacją. Właśnie dlatego, że to sport z jego kultem ciała, dbałością o image, wymianą koszulek po meczu. Mimo to niektórzy decydują się na coming out, wyjście z ukrycia. Jak słynny amerykański skoczek do wody Greg Louganis, australijski rugbista Ian Roberts czy amerykański łyżwiarz figurowy Rudy Galindo. Jak kulturysta Bob Paris (Mr. Universe ?83), który dla swojego ukochanego, modela z "Playgirl" Roda Jacksona, zmienił nazwisko na Jackson-Paris.
Wśród kobiet najczęściej chyba ujawniały odmienne preferencje tenisistki. Szlak na początku lat 80. przetarły Amerykanka Billie Jean King i Czeszka Martina Navratilova (tuż po przyjęciu obywatelstwa amerykańskiego). W 1999 r. dołączyła do nich Francuzka Amélie Mauresmo. W wieku zaledwie 20 lat i w pełnym świetle reflektorów ? po zakwalifikowaniu się do finału Australian Open. Rok temu przyszedł czas na gwiazdę WNBA Sheryl Swoopes.
Najtrudniej przyznać się do homoseksualizmu mężczyznom uprawiającym sporty zespołowe. Jeden z ważniejszych powodów to szatnia. Wspólne prysznice, konfidencjonalne poklepywania... "Obecność geja mogłaby wywołać zamieszanie, bądź co bądź jesteśmy półnadzy" - tłumaczy w wywiadzie dla włoskiego "Vanity Fair" piłkarz Fabio Cannavaro. Nie ukrywa, że szatnia to miejsce, gdzie nie brak śmiałych żartów (we Włoszech głównym obiektem kpin jest Del Piero - z powodu reklamy, w której towarzyszy mu ptaszek) i najbardziej wyszukanych
kosmetyków (w Juventusie najwięcej używali ich Francuzi Thuram i Vieira). Ale z homoseksualnym piłkarzem Cannavaro w życiu się nie zetknął: "Nie miałem nawet podejrzeń".
Co by było, gdyby takie podejrzenia się pojawiły? Nie dość, że święta równowaga szatni zostałaby naruszona, to jeszcze zmienić by się mogły pewne zachowania na boisku - choćby żywiołowe, obliczone na bliski kontakt okazywanie radości po zdobyciu bramki. A przecież strzelcy i tak już mają swoje zakazy: nie wspinać się na ogrodzenie, nie opuszczać na dłużej pola gry, nie zdejmować koszulki?
Po zalegalizowaniu w Belgii homoseksualnych małżeństw 11 proc. tamtejszych piłkarzy przyznało się do skłonności homo- lub biseksualnych. Jednocześnie 31 proc. zadeklarowało niepokój na myśl, że kolega z drużyny mógłby być gejem, a 6 proc. zakwestionowało w ogóle taką możliwość. W żadnej dyscyplinie sportu homoseksualizm nie jest tak silnym tabu jak w piłce nożnej. Może dlatego, że w żadnej innej dyscyplinie nie króluje tak niepodzielnie kult macho. "Możesz się upić, pobić żonę i - o ile będziesz dobrze grał - kibice ci wybaczą. Ale spróbuj powiedzieć: jestem gejem. Reakcje będą bezlitosne" - twierdzi Alan Smith, były trener londyńskiego Crystal Palace. "Miałem w zespole zawodników, którzy zamiast pokazywać się na ulicy z dziewczyną uwieszoną na ramieniu - woleli czytać książki. Nie mieli łatwego życia" - opowiada Smith.
Piłkarze się tłumaczą: kiedy Djibril Cissé zafarbował włosy na wściekły blond, uznał za stosowne uspokoić kolegów z Liverpoolu, że nie zamierza obściskiwać ich po strzeleniu bramki. Działacze nabierają wody w usta: kiedy telewizja BBC wysłała menadżerom Premier League trzy pytania dotyczące homofobii, żaden nie zdobył się na odpowiedź. W zeszłym roku mały wyłom w murze uczynił Manchester City, który postanowił być gay-friendly, życzliwy homoseksualistom (w praktyce oznaczać ma to m.in. równe prawa przy naborze personelu). Decyzję klubu niektórzy uznali za odważną, inni - za strategiczną, zważywszy na to, że liczbę homoseksualistów w Wielkiej Brytanii szacuje się na 3,6 mln. Szansa na prawdziwą rewolucję obyczajową pojawiła się pod koniec 2005 roku za sprawą trzech piłkarzy niemieckich. Za pośrednictwem "Financial Times" zobowiązali się ujawnić swoją orientację, o ile znajdzie się kolejnych omiu śmiałków, gotowych złożyć podobne oświadczenie. Jak się łatwo domyślić, jedenastki nie udało się skompletować i cała sprawa przycichła.
Większość piłkarzy broni się nawet przed etykietką gay-friendly. W środowisku szeroko komentowano wyczyn Brazylijczyka Marcosa Vampety, który nie tylko zdecydował się pozować nago dla gejowskiego pisma "G Magazine", ale wziął też udział w paradzie gejów w rodzinnym Nazaré das Farinhas. Modelowi brytyjskiego magazynu ?Attitude? Davidovi Beckhamowi (nagi tors, okładka) też nie przeszkadza, że podoba się mężczyznom. Ale już takiemu Cannavaro - i owszem. Co innego wziąć wraz z kolegami udział w kampanii
promującej bieliznę Dolce&Gabbana, a co innego zostać okrzykniętym we własnym kraju ikoną homoseksualistów. Na wszelki wypadek mąż i ojciec dzieciom wyjaśnił, że wyżej ceni sobie komplementy pań.
Temat "piłkarze pod kołdrą" ma we Włoszech wieloletnią tradycję. Podczas MŚ w Hiszpanii w 1982 r. napastnik Paolo Rossi i obrońca Antonio Cabrini doczekali się plotek na temat swojego rzekomego związku po tym, jak pokazali się roznegliżowani na hotelowym balkonie. Trener Bearzot z miejsca zarządził ciszę medialną. Przed ostatnim mundialem włoskie stowarzyszenie Arcigay zaapelowało do ministra sportu Giovanny Melandri o walkę z homofobią w sporcie, a do gejów z reprezentacji ? o ujawnienie się. Podczas gdy legenda włoskiej piłki Gianni Rivera gotów jest zaklinać się na łamach "Corriere della Sera", że tacy nie istnieją i nigdy nie istnieli ("nie wierzę, że wybieraliby tak twardą, męską grę"), inny narodowy bohater Sandro Mazzola twierdzi, że nie raz stykał się na boisku z homoseksualistami. "Jeden został
nawet trenerem kadry w swoim kraju. To było coś, o czym się wiedziało, nikt nie robił z tego sensacji, co najwyżej pozwoliliśmy sobie na jakiś
niewybredny żart" - mówi Mazzola.
Dyskusja nabrała charakteru politycznego, kiedy włączya się do niej Daniela Fini, żona byłego ministra spraw zagranicznych i fanka znanego z prawicowych sympatii Lazio: "Gej we włoskiej piłce" Niemożliwe?. Deputowany Lewicy Demokratycznej i honorowy prezes Arcigay, Franco Grillini, postanowił sprowadzić ją na ziemię: "Nie dość, że są, to jeszcze licznie reprezentowani i bardzo znani. Przez jakiś czas w popularnym włoskim zespole grało ich siedmiu. Jeden, uosobienie męskości i obiekt westchnień wielu kobiet, szuka partnerów w Internecie". I wreszcie: "Sam mam wspólnego kochanka z jednym z piłkarzy".
Homoseksualni sportowcy zawsze narażeni byli na dyskryminację, szykany. Tenisista Gottfried von Cramm miał nieszczęście święcić swoje triumfy w nazistowskich Niemczech, gdzie odmienna orientacja seksualna była niemal równoznaczna z wyrokiem śmierci. Amélie Mauresmo po pamiętnym Australian Open straciła większość kontraktów ze sponsorami. Jeden z największych czempionów boksu Emile Griffith nigdy nie przyznał się do homoseksualizmu, ale podejrzenia i przytyki towarzyszyły mu na każdym kroku. By uniknąć niewygodnych posądzeń, niektórzy sportowcy gotowi są sięgnąć po najbardziej karkołomne wybiegi. David Kopay, były futbolista NFL ukrywający przez długie lata swoje preferencje, wyznał po zakończeniu kariery, że dla zmylenia tropu uczestniczył nawet w seksie grupowym z udziałem kobiet. Kopay
sugeruje, że za przypadkami zbiorowych gwałtów czy wspólnymi wypadami kolegów z drużyny do agencji towarzyskich mogą kryć się desperackie próby udowodnienia własnej męskości.
Działacze nie pozostawiają podopiecznym złudzeń ? chcą ich lansować na macho. Przed laty Glenn Burke (wschodząca gwiazda baseballu) nie wytrzymał napięcia i powierzył tajemnicę o swoich upodobaniach menadżerom Los Angels Dodgers. Dostał zalecenie, żeby siedział cicho, a najlepiej, żeby się ożenił (klub gotów był nawet zapłacić za podróż poślubną). Kiedy odrzucił propozycję, musiał odejść. Skończyło się tragicznie: załamanie nerwowe, narkotyki, AIDS. Franco Grillini przekonany jest, że do dziś istnieje rynek fikcyjnych żon i narzeczonych. "Kluby wydają na nie setki milionów euro. Wiem o dwóch piłkarzach reprezentacji, którzy dla niepoznaki wyjeżdżali na wspólne wakacje z kobietami. W rzeczywistości byli parą" - mówi Grillini.
Spośród dzisiejszych piłkarzy-zawodowców jedynym, który otwarcie zadeklarował swój homoseksualizm, jest Holender Dominique van Dijk (Sparta Rotterdam). Nie sposób, by padło tabu, dopóki samo środowisko będzie dyskryminować gejów. Przed ostatnim mundialem trener Carlos Alberto Parreira powiedział w wywiadzie dla brazylijskiego "Isto E", że nigdy nie powołałby do reprezentacji homoseksualisty. Agent włoskich piłkarzy Dario Canovi tłumaczy homofobię w piłce zaciętą rywalizacją. "Żeby zapewnić sobie miejsce w pierwszym składzie, zawodnik nie tylko musi być w dobrej formie, powinien też całkowicie zintegrować się ze swoim środowiskiem. A homoseksualista - zdeklarowany, czy nie - wyklucza możliwość integracji. Jest inny, tymczasem piłkarze chcą być podobni. Wystarczy popatrzeć na ich fryzury".
A przecież jest jeszcze AIDS. 10 lat temu jego ofiarą padł były bramkarz Napoli, Giuliano Giuliani. Wirusem zarażony jest Greg Louganis. Kiedy przyznał, że był nosicielem HIV jeszcze przed igrzyskami w Seulu, wielu miało mu za złe, że nie uprzedził personelu medycznego, który opatrywał mu głowę po skoku z wieży (jakby środki ostrożności obowiązywały tylko w potwierdzonych przypadkach). Na AIDS zmarli Słowak Ondrej Nepela i Anglik John Curry, mistrzowie olimpijscy w łyżwiarstwie figurowym, i Tom Waddell, reprezentant USA w lekkoatletycznym dziesięcioboju.
Co jakiś czas sportowcy reprezentujący różne dyscypliny postanawiają wyjawić prawdę o swoich preferencjach seksualnych. Rezultat? Niechęć (coraz rzadziej), zrozumienie (coraz częściej), czasem (po prostu) obojętność. I tylko w piłce nożnej homoseksualizm wciąż pozostaje tabu - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama