Mike Tyson zwany "Bestią" zarobił na ringu prawie 400 milionów dolarów. Teraz ma 34 miliony. Ale na minusie! Prawie 20 milionów jest winny bankom, a ponad 12 milionów domaga się od niego amerykański urząd skarbowy. Tyson miał inne zajęcia niż wypełnianie pitów... Poza ringami i salami treningowymi najwięcej czasu spędził na salach rozpraw i w więzieniu. Wydał ponad 100 milionów dolarów na adwokatów, procesy i odszkodowania. Dlatego, żeby odreagować, prowadził intensywny tryb życia. I bardzo dużo wydawał.

Reklama

Jak coś mu wpadło w oko, to zaraz musiał to mieć, albo... dać komuś w prezencie. Kilka domów podarował swoim znajomym. Tyson był w ogóle bardzo towarzyski. Kumplom kupił kilkanaście superluksusowych samochodów: ferrari, porsche czy lamborghini. Sam też lubił prędkość, więc sprawił sobie trzy lamborghini. Ale kiedy wpadł w długi, to je sprzedał. Teraz zostały mu tylko... rolls-royce, terenowy hummer i BMW serii 6.

Lwią część z tego co zarobił wydał na biżuterię. Pięściarz uwielbiał kupować robione na specjalne zamówienie wisiory, pierścionki i świecidełka, z których część oczywiście rozdał znajomym. Przez dwa lata potrafił wydać na telefon komórkowy prawie 300 tysięcy dolarów. Sporo kosztowało go też utrzymywanie zwierzątek. "Bestia" lubi koty. A szczególnie tygrysy. Utrzymanie zoo, razem z trenerami, kosztuje go rocznie pół miliona dolarów.

Ale taką sumę Tyson potrafi przepuścić znacznie szybciej. Raz poszedł ze znajomymi do kasyna i zamiast podwoić kwotę, przepuścili prawie 600 tysięcy dolarów w niecałą godzinę. I tak się prowadząc Mike Tyson z milionera stał się bankrutem. Mimo to wierzy, że się jeszcze odkuje. Aktualnie procesuje się z promotorem Donem Kingiem, który - jego zdaniem - go okradał. I liczy, że jak wygra w sądzie, to dostanie 100 milionów dolarów. Wtedy będzie mógł spłacić zobowiązania i... pewnie znów zacznie wydawać na potęgę.

Niedawno zbankrutował też inny bokser - Riddick Bowe. On ma jednak dużo mniejszy dług od Tysona, bo dokładnie 4,1 miliona dolarów. Bowe poszedł nawet do sądu, żeby prosić o ochronę przed wierzycielami. We wrześniu zeszłego roku jego prawnik przekonywał sąd, żeby ci ludzie dali spokój bokserowi. Twierdził, że Bowe wtedy wróci do sportu, stoczy kilka walk, dojdzie do fortuny i wszystkim odda.

Niestety, bokser ma już 39 lat, więc pewnie znowu mistrzem świata nie będzie. Z bogatej kariery zostały mu tylko wspomnienia i... długi. A jak do nich doszło? Przez rozrzutność. "Mam osiem czy dziewięć domów i 26 samochodów" - chwalił się kilka lat temu. Teraz ma tylko zobowiązania. Sporo wydał na adwokatów i kaucje w aresztach. A trafiał do nich za wielokrotne pobicia żon. Te się z nim procesowały o rozwód i odszkodowania. Tylko w 2000 roku musiał zapłacić prawie milion dolarów prawnikom, którzy mieli go bronić za... porwanie żony i córki. Na ringu zarobił ich ponad 80, ale to było za mało. W 2005 roku ogłosił bankructwo.

To samo niedawno spotkało jednego z najsłynniejszych tenisistów w historii - Borisa Beckera. A było tak pięknie. Niemiec na korcie zarobił ponad 25 milionów dolarów. Do tego jeszcze kilka milionów z reklam. Większości ludzi wystarczyłoby to, żeby się ustawić na całe życie. Ale nie jemu. Becker wszystko przepuścił i jeszcze narobił długów. Jak?

Reklama

Sporo wydawał na kobiety. Niemiec bardzo lubi czarnoskóre piękności, a one jego... portfel. Rozkochiwał się, uszczęśliwiał swoje kolejne partnerki drogimi błyskotkami, samochodami, domami, a potem one łamały mu serce i uszczuplały oszczędności. Ożenił się z modelką Barbarą Feltus, która urodziła mu syna, Yannicka, ale potem wniosła o rozwód. W styczniu 2001 roku sąd przyznał jej 14,4 miliona dolarów, mieszkanie na malowniczej wyspie Fisher Island na Florydzie i opiekę nad synem.

Po miesiącu Becker poznał piękną czarnoskórą modelkę Angelę Jermakową. Romans był jak z bajki. Poszli raz do restauracji, w której ona zapytała, czy może mu pod stolikiem dać miłość francuską. Boris zgodził się. Po akcie, Angela poszła do łazienki i... zapłodniła się nasieniem. No i potem tenisista musiał zapłacić 5 milionów dolarów pomysłowej modelce.

To przykre doświadczenie wpędziło go w nałóg. Uzależnił się od środków nasennych. Podobno wydawał rocznie ponad 300 tysięcy dolarów na terapie. W końcu jego budżet się wyczerpał. Kiedy niemiecki urząd skarbowy poprosił, żeby Becker zapłacił prawie 4 miliony euro zaległych podatków, tenisista o przydomku "Bum bum" ogłosił upadłość...

Przez długi czas widmo bankructwa wisiało nad Shawnem Kempem, jednym z najlepszych skrzydłowych w historii NBA. Na początku kariery nie zarabiał dużo, jak na gwiazdę koszykówki. Przez 8 lat gry zebrał około 10 milionów dolarów. W 1997 roku podpisał gigantyczny kontrakt z drużyną Cleveland Cavaliers. Za siedem lat gry miał dostać 107 milionów dolarów i... z tego dobrobytu pomieszało mu się w głowie.

Zaczął pić, ćpać i przytył. Jego klub podziękował mu za takie zaangażowanie. Kemp stracił lukratywną umowę. Do tego lubił uwodzić kobiety. A że nie przepada za środkami antykoncepcyjnymi, więc dorobił się kilkunastu dzieci z różnymi kobietami. Teraz, dopóki dzieci nie ukończą pełnoletniości, koszykarz musi im płacić alimenty. Około półtora miliona dolarów rocznie.

Sporo też wydaje na adwokatów. Nie tylko regularnie uczęszcza na rozprawy o przyznanie świadczeń na dzieci, ale i na sprawy o wykroczenia. Bo policjanci ciągle łapią go na drodze pod wpływem alkoholu lub narkotyków.

Takich problemów nie ma Andrzej Gołota. Ale ma inne. Kilka milionów dolarów, które zarobił na zawodowym ringu, gdzieś przepadły. A przecież za pojedyncze walki dostawał nawet po dwa miliony "zielonych". Co prawda sporą część zabierał mu promotor Don King, ale to co zostawało nie leżało i nie pęczniało na koncie. Gołota je po prostu wydawał. Na szczęście nie na używki. Polski pięściarz to człowiek rodzinny, więc zabierał swoich najbliższych na bardzo ekskluzywne wakacje.

Zjeździli cały świat, a polski bokser szastał pieniędzmi. I zamiast odłożyć coś na emeryturę, musi wracać na ring, żeby podreperować budżet. Przez pewien czas był nawet na utrzymaniu żony, Marioli. Piękniejsza połowa Gołoty ma agencję nieruchomości, która zapewnia rodzinie stałe źródło utrzymania.

Jak widać, sportowym milionerom łatwiej było te wielkie sumy zarobić niż potem utrzymać. I rozmienili się na drobne...