Środowy mecz Ligi Mistrzów z Romą był dla pana okazją, aby sprawdzić formę rezerwowych. Jak pan ocenia postawę Tomasza Kuszczaka?
Bardzo dobrze, obronił kilka groźnych strzałów. Tomasz jest z nami od ponad roku, powoli zgrywa się z zawodnikami z pierwszego składu. To jest potwierdzeniem, że się przykłada.

Reklama

Czy gdyby Manchester w meczu z Romą jeszcze walczył to awans, to postawiłby pan na Polaka?
Nie wiem. Być może bym się bał. Napięcie robi swoje. Kuszczak jest jeszcze niedoświadczony. Zagrał, bo nie ciążyła na nim wielka odpowiedzialność za zdobycie punktów. Wymagałem od niego tylko dobrej gry. Nie zawiodłem się na nim.

Nie bał się pan odwetu Romy za pamiętną porażkę 1:7 w Manchesterze?
My jesteśmy Manchester United. Nieważne, czy gramy zawodnikami z pierwszej jedenastki, czy z głębokich rezerw, czy to mecz o awans, czy mecz o nic. Zawsze gramy o zwycięstwo i nikogo nigdy się nie boimy.

Kuszczak i inni rezerwowi dosyć się przykładają?
Dopiero bym im natarł uszu, gdyby się nie przykładali!

Starsi zawodnicy Manchesteru już chyba nie grają tak dobrze, jak kiedyś. Wykrusza się stara gwardia?
Tak, ale bardzo powoli. Ode mnie zależy, aby te zmiany w składzie zachodziły stopniowo. Na szczęście naszą specjalnością stało się podkupywanie młodych talentów, którzy łatwo się u nas aklimatyzują i nabierają doświadczenia tak szybko, że już po kilku miesiącach mogą grać na poziomie wielkiego Manchesteru United. Przed tym sezonem zaangażowaliśmy młodziutkich Naniego i Andersona. Grają świetnie, w przyszłości będziemy mieli z nich wielką pociechę.

Reklama

Czy Wayne Rooney ma szansę stać się takim symbolem Manchesteru, jakim jest Eric Cantona?
Widzę w nim ten sam talent, ma bardzo podobny charakter. Zachowuje się niemal tak samo, co Cantona, Robson, Lee, czy Keane. Jest twardy, potrafi wpływać na innych. Wkrótce zostanie pewnie kapitanem drużyny.

Ma pan ponad dwudziestoletnie doświadczenie w lidze angielskiej, więc może pan wytłumaczy dlaczego reprezentacja Anglii nie jest w stanie awansować na mistrzostwa Europy?
Mam doświadczenie, ale ani nie zamierzam doradzać Anglikom. Może po prostu nie potrafią grać w piłkę? Proszę mnie zrozumieć. Jestem Szkotem, a to nie idzie w parze z patrzeniem przychylnym okiem na reprezentację Anglii.

Reklama

Podoba się panu pomysł z zatrudnieniem na stanowisko selekcjonera Fabio Capello?
Powinien mi się nie podobać, bo dzięki niemu Anglicy wreszcie zaczną wygrywać. A mówiąc poważnie, to świetny pomysł. Włoch jest idealnym kandydatem, jednym z niewielu ludzi, którzy mogliby coś tą kadrą ugrać. Zdobył więcej pucharów niż moi piłkarze. On wyciągnie Anglię z kryzysu. Nic nie musi nikomu udowadniać. Wygrał tyle meczów i ma taki autorytet, że do trenowania piłkarzy pokroju Lamparda, Terry’ego, czy Ferdinanda może podejść na luzie.

Czy przykład Capello pokazuje, że Anglia po prostu nie ma dobrych trenerów?
Na to wygląda. Potwierdza to fakt, że wielu zagranicznych szkoleniowców pracuje w czołowych klubach Premiership. W pewnym momencie zabrakło w Anglii rodzimych trenerów, coś się złamało w systemie i dopiero szkoleniowcy z zagranicy byli w stanie znacznie podnieść poziom większości drużyn, wyznaczyć standardy.

Honor Anglików został urażony?
Oczywiście. Dlatego niech Capello się przygotuje, bo znajdzie się pod sporym obstrzałem mediów. Ale znam go trochę. On ma grubą skórę. Rzadko okazuje emocje, nie przeżywa zbyt bardzo tego, co się wokół niego dzieje. Krytyka go nie wzrusza.

Gdyby angielski związek zaproponował panu stanowisko selekcjonera, przyjąłby pan taką ofertę?
Nigdy by mi jej nie złożono! A nawet gdyby, to bym odmówił. Jeśli by się jednak uparli, to zobaczyliby całkowicie zdezintegrowaną kadrę. Nie mogliby się spodziewać nic innego od Fergusona-Szkota.