Jest pan jednym z najlepszych szczypiornistów świata. Pana styl gry zna każdy trener, a mimo to Karol Bielecki potrafi rzucać po dziesięć goli w ważnych meczach. Jakim cudem ciągle udaje się panu zaskakiwać przeciwników?
Nie mam gotowego przepisu. Po prostu staram się nie powtarzać podczas oddawania rzutów. Jak raz uderzę w górny róg, innym razem strzelam w dolny. Myślę na boisku. Nie podchodzę pod żaden schemat. Wyciągam wnioski. W tym wszystkim tkwi moja siła. A także w tym, że bramkarz przeważnie reaguje pół sekundy przed oddaniem rzutu. Gdy widzi, że składam się do strzału, rzuca się instynktownie w jedno miejsce. Ja patrzę wtedy gdzie, a potem staram się w ostatniej chwili zmienić tor lotu piłki.

Reklama

Nauczył tego pana trener Bogdan Wenta?
Między innymi. Dzięki pracy z nim uwierzyłem w siebie, osiągnąłem stały, wysoki poziom. Jednak nie zjadłem wszystkich rozumów. Wiem, że jest parę rzeczy, które mógłbym wykonywać lepiej - na przykład współpraca na boisku ze skrzydłowymi, a także gra w obronie. Wszystko to robię poniżej swoich oczekiwań.

Gdy poprawi pan te elementy, może być najlepszym zawodnikiem świata?
Wierzę, że tak. Mam spory potencjał.

Po pana rzutach piłka leci z prędkością 120 km/h. Tylko kilku zawodników potrafi rzucać równie mocno. Jak wypracowuje się taką siłę strzału?
To głównie kwestia talentu, a nie pracy. Ja urodziłem się z niesamowitą parą w dłoni, a także z dobrą koordynacją ruchową. Jak na swoje 202 cm wzrostu, bardzo szybko i sprawnie składam się do rzutu.

Nie zdarzyło się, że po pana strzale ktoś odniósł ciężką kontuzję?
Nie, bo ja mam dobrego cela i rzadko kiedy trafiam w bramkarzy (śmiech).

Niektórzy fachowcy sądzą, że pana jedynym atutem jest mocny rzut, że poza nim nie ma pan żadnych plusów. Co Karol Bielecki sądzi o takich opiniach?
Nie uważam siebie za idealnego zawodnika, ale gdy słyszę, że jestem prosty i jednotorowy, to szlag mnie trafia. Z drugiej strony uspokajam się tym, że prawdziwi znawcy mnie doceniają. Wiedzą, że piłka ręczna to nie taka łatwa sprawa.

Dorósł pan do miana lidera drużyny na boisku i poza nim?
Jestem zawodnikiem, który dobrą grą może przesądzić o losach meczu. Podobnymi piłkarzami są Mariusz Jurasik i Marcin Lijewski. Szefem zespołu na parkiecie i w życiu jest jednak rozgrywający i kapitan Grzegorz Tkaczyk.

Reklama

Widzi pan na treningach kogoś, kto może zostać gwiazdą Euro 2008?
Nie zastanawiałem się nad tym. Dostrzegam za to co innego: poziom drużyny niesamowicie się wyrównuje. Nie ma już dużych różnic między pierwszym składem, a rezerwowymi. Mój zmiennik Michał Jurecki zrobił w ciągu roku olbrzymi postęp, wszedł na mój poziom. Nic tylko się cieszyć.

Mariusz Jurasik i Marcin Lijewski otwarcie mówią, że jedziemy do Norwegii po złote medale. Przyłącza się pan do tych słów?
Proszę nie mylić dwóch spraw. Dziennikarzom wydaje się, że koledzy obiecują mistrzostwo. A to nieprawda. Oni deklarują, że zrobimy wszystko, by walczyć o pierwsze miejsce. Nie gwarantują jednak, że ta walka zakończy się sukcesem.

Są dwie drużyny, z którymi Polska nie wygrała od lat - Hiszpania i Francja. Dlaczego nie potraficie sobie z nimi poradzić?
Trójkolorowi grają bardzo twardo w obronie, systemem 3-2-1. Mają najlepszą defensywę świata. Nie umiemy się przez nią przebić. Szczerze? Nie wiem, czy jesteśmy na tyle mocni, by dać im radę już teraz. Prędzej pokonamy Hiszpanów, na których mamy chyba sposób. Rok temu w turnieju towarzyskim na ich terenie prawie udało nam się ich pokonać.

Pierwszy mecz na Euro 2008 gracie z najmocniejszą drużyną grupy, Chorwacją. To dobry przeciwnik na start?
Odpowiem po meczu - jeśli wygramy i ustalimy sobie fajną pozycję wyjściową, na pewno stwierdzę, że tak (śmiech). Sądzę, że jeżeli ich pokonamy, mamy dobrze ustawione mistrzostwa.

Wasz rywal będzie osłabiony. W zespole z Bałkanów na pewno nie zagra jeden z najlepszych skrzydłowych Europy Mirza Dzomba. Nie wiadomo też czy wystąpi rozgrywający Ivano Balić, wybrany piłkarzem roku na świecie w 2003 i 2006 roku.
Szczerze? Nie podniecamy się tym, że tych dwóch piłkarzy może nie wyjść na parkiet. Poza nimi Chorwaci mają dwudziestu wyrównanych zawodników, tak że strata gwiazd wcale nie musi być dla nich tak odczuwalna. Zakładając, że Dzomba i Balić nie wystapią, przeciwnik straci nie więcej niż 15 procent swojej wartości.

Nad czym pracujecie w ostatnich dniach przed mistrzostwami?
Nad dojściem do siebie po ciężkich treningach. Nie szarżujemy, odpoczywamy, czujemy się nieco zmęczeni bo w minionych tygodniach naprawdę solidnie zapieprzaliśmy.

*Karol Bielecki ma 26 lat, jest liderem reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych, gra w niemieckim klubie Rhein-Neckar Loewen