Legia może grozić, bo umowa pomiędzy władzami spółki a Canal+ nie została jeszcze podpisana. Według postanowień obu stron transmisje na żywo będą w rękach Canalu, który - wraz z Telekomunikacją Polską SA - ma stworzyć specjalny kanał "Ekstraklasa". Walka trwa o to, czy kanał ten będzie dostępny tylko na platformie Cyfry+, czy również w Polsacie Sport i Nsporcie. A jeśli C+ zdecyduje się udostępnić kanał innym nadawcom, kolejne pytanie brzmi - za jaką cenę.
Nsport naciska, Canal+ się broni. "Kupiliśmy ekskluzywny towar i nie chcemy się nimi dzielić" - mówi Jacek Okieńczyc, szef sportu w Canal+. "U nas liga byłaby szeroko dostępna. C+ pokazuje tylko najlepsze kluby, u nas byłyby wszystkie mecze na żywo, bo kolejkę rozłożylibyśmy na cztery dni, od piątku do poniedziałku z dwoma meczami dziennie - o 17 i 20" - wyłuszcza swój pomysł na łamach "Gazety Wyborczej" Leszek Miklas, prezes Legii będącej jedną ze spółek koncernu ITI.
Miklas przekonuje, że nie tylko Legia dąży do takiej zmiany. Tak naprawdę wcale się to jednak nie potwierdza. Nawet Wisła Kraków jest zadowolona z umowy z Canalem. "Warunki są satysfakcjonujące, nie zamierzamy się wycofywać" - mówi Adrian Ochalik, rzecznik krakowskiego klubu.
Legia grozi, że nie podpisze umowy. I twierdzi, że według prawa, w takiej sytuacji ligi nie mogłaby pokazać żadna stacja. "Nie ustąpimy i pójdziemy do sądu" - mówi Miklas.
Czy jednak ewentualny ostracyzm wyjdzie Legii na zdrowie? Pozostałe kluby uważają przecież żądania warszawian za niedorzeczne. Prezes Legii może więc narobić sobie problemów...