"Może to naiwność, może zbytnia wiara w ludzi, ale... ja naprawdę nic nie wiedziałem o kupowaniu przez Koronę meczów. Pojęcia o niczym nie miał także właściciel klubu Krzysztof Klicki. Obaj jesteśmy zdruzgotani ostatnimi wydarzeniami" - mówi DZIENNIKOWI Wiesław Tkaczuk, który był prezesem, gdy klub błyskawicznie awansował z trzeciej ligi do ekstraklasy. "Poddamy się karze, jeśli dowody okażą się mocne. Przyjmiemy ją z pokorą" - powiedział nam jeszcze przed zwołanym w trybie awaryjnym spotkaniem z Klickim i obecnym prezesem Adamem Żakiem.
Klicki i Żak podpisali wspólnie wydane wczoraj oświadczenie. Nawet z jego treści widać, jak bardzo zatrzymanie Dariusza Wdowczyka wstrząsnęło kieleckim klubem. Do tej pory Korona zdecydowanie odcinała się od doniesień, że jest zamieszana w aferę korupcyjną, grożąc sądem tym, którzy w kontekście afery wymieniali jej nazwę. Teraz sytuacja się zmieniła. Nikt już niczemu nie zaprzecza. Samo zatrzymanie trzech ludzi zatrzudnionych w klubie bądź blisko z nim związanych, a na koniec Dariusza Wdowczyka, sprawiło, że postanowiono zawiesić nawet piłkarzy, którzy najdłużej są w drużynie i którzy pamiętają jeszcze trzecioligową rzeczywistość. Zawieszenie Hermesa, kapitana zespołu, sprawiło, że zawodnicy zastanawiali się wczoraj nad odmową wyjazdu na mecz do Warszawy.
"W związku z zarzutami korupcyjnymi postawionymi pracownikom klubu Rada Nadzorcza oraz Zarząd Kolportera Korony SA podjęli zdecydowane działania w celu ukarania wszystkich osób zamieszanych w ten haniebny proceder. Kierownik drużyny Paweł Wolicki i asystent trenera Arkadiusz Bilski zostali w trybie natychmiastowym zwolnieni z pracy. Obecni zawodnicy klubu, którzy uczestniczyli w rozgrywkach III ligi, zostali zawieszeni w prawach zawodnika do czasu zakończenia wewnętrznego śledztwa zmierzającego do pełnego wyjaśnienia, czy i w jakim zakresie brali udział w procederze korupcyjnym. Deklarujemy, że w przypadku potwierdzenia się zarzutów wobec tych osób zostaną wyciągnięte najsurowsze konsekwencje" - czytamy w oświadczeniu.
Przedostatnie zdanie oznacza, że Kolporter Korona ma marne szanse w sobotnim meczu z Legią w Warszawie. A ostatnie zdanie zawiera sugestię wstąpienia klubu na drogę prawną.
"W każdym kontrakcie był zapis pozwalający surowo ukarać zawodników działających na szkodę klubu lub sprawiających, że zostaje naruszono dobre imię zespołu" - mówi Tkaczuk, który w czerwcu 2007 r. przestał pełnić funkcję prezesa powierzoną mu przez Krzysztofa Klickiego zaraz po przejęciu kieleckiego klubu.
"To mój najbardziej zaufany człowiek, znamy się i pracujemy od dawna" - mówił właściciel Korony o Tkaczuku. Po zmianie prezesa jako powód podawana była "konieczność większego zaangażowania się Wiesława Tkaczuka w inne sprawy Kolportera".
"Takiego ciosu nie dostaliśmy jeszcze nigdy. Trudno mi to ogarnąć. Wiem, co się teraz będzie mówić. Mało kto uwierzy, że prezes nie wiedział, co się dzieje u niego w firmie, że nie dostrzegaliśmy oczywistych rzeczy. A jednak tak było. Każdemu piłkarzowi i trenerowi mówiłem, że u nas wszystkie punkty trzeba wywalczyć na boisku, że nie będzie żadnego załatwiania. I długo wierzyłem, że tak naprawdę było" - mówi DZIENNIKOWI załamany Tkaczuk.
W Kielcach od momentu przejęcia klubu przez Krzysztofa Klickiego i należącą do niego firmę Kolporter wszystko miało być nową jakością. Do trzeciej ligi ściągnięto w 2002 r. piłkarzy z ekstraklasy i nawet przegrany w pierwszym sezonie awans do drugiej ligi z Cracovią nie zatrzymał kielczan. W mieście powstał nowy stadion uważany za najpiękniejszy w Polsce. Teraz mogą być na nim rozgrywane mecze niższych klas.
"Wiele osób mówi, że Klicki się nie wycofa, bo za dużo w to zainwestował. I serca, i pieniędzy. Ale moim zdaniem wszystko zależeć będzie od skali zarzutów i od konsekwencji" - mówi nam osoba blisko związana z klubem.