Koszulkę lidera klasyfikacji punktowej wywalczył Szwajcar David Loosli (Lampre), a górskiej - Błażej Janiaczyk (Polska-BGŻ), którzy przez większość etapu uciekali peletonowi.

Loosli i Janiaczyk zaatakowali już na pierwszym z dziewięciu okrążeń i niezagrożeni wygrali trzy lotne i jedną górską premię. Ich przewaga dochodziła do pięciu minut, ale potem szybko zaczęła się kurczyć. Peleton potrafił odrobić na 12-kilometrowej pętli nawet półtorej minuty. Na ostatniej rundzie, gdy wszyscy jechali już razem, mocne tempo podyktowali kolarze ekipy Columbia, próbując rozprowadzić bardzo szybkiego na finiszach Andre Greipela. Nieoczekiwanie na finiszu Niemiec przegrał jednak z Borutem Boziciem.

Reklama

Słoweniec nie ukrywał, że odniósł w niedzielę życiowy sukces. Jego ekipa Vacansoleil jest zarejestrowana w drugiej dywizji UCI i startuje w Tour de Pologne dzięki dzikiej karcie. "To moje pierwsze zwycięstwo w wyścigu ProTour, na które bardzo długo czekałem. W Polsce jestem po raz drugi. W 1998 roku startowałem w Świdnicy w wyścigu juniorów. Nie spodziewałem się, że Warszawa to takie piękne miasto" - powiedział Bozić.

Najlepszy polski kolarz w historii Ryszard Szurkowski spodziewa się, że kolejne etapy będą miały podobny scenariusz. "Tak wygląda dziś kolarstwo zawodowe. Jeśli są płaskie etapy, to ktoś ucieka, a potem peleton go dościga". Na pytanie, czy polscy kolarze mogą zdziałać więcej na finiszach z peletonu, Szurkowski sceptycznie pokręcił głową. "Dziewiąte miejsce to chyba na dziś maksimum. Ale nie wszystkie etapy muszą się tak skończyć. W Zakopanem powinno być inaczej".

Organizatorzy wyścigu pamiętali o 65. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Przed wyścigiem częścią trasy etapu przejechali uczestnicy Masy Powstańczej, a wśród nich w rikszach kilkunastu powstańców. Oficjalnego otwarcia wyścigu dokonał prezes Związku Powstańców Warszawskich gen. Zbigniew Ścibor-Rylski.

W poniedziałek płaski etap z Serocka do Białegostoku (219 km).