On może sporo namieszać w wadze ciężkiej - takiego zdania o Polaku jest znany amerykański komentator sportowy Al Bernstein.

Walka Kownackiego z Kiładze odbyła się w sobotni wieczór w położonej na Brooklynie hali Barclay’s Center. Dla polskiego pięściarza był to już szósty występ w tej hali, która jest dla niego bardzo szczęśliwa, bo odniósł w niej komplet zwycięstw – w tym cztery przed czasem. Czuję się tutaj jak w domu. Lubię tu walczyć, lubię atmosferę którą stwarzają polscy kibice – podkreślił.

Fanów w czerwonych koszulkach z napisem „Kownacki” było sporo. Zresztą w takiej samej koszulce pojawił się w ringu Keith Trimble – trener i opiekun Polaka. Przedstawiciele Polonii głośno i żywiołowo dopingowali go od pierwszego gongu. Z drugiej strony wsparciem dla Kiładze była jedna gruzińska flaga, która powiewała w jednym z dolnych sektorów.

Reklama

Dziękuję bardzo kibicom, którzy wspierali mnie dziś z trybun i przed ekranami komputerów lub telewizorów. To dla nich wygrywam i dla nich chcę zawsze pokazać efektowny boks – stwierdził po walce Polak.

Reklama

Uskrzydlony dopingiem Kownacki rozpoczął z animuszem, starając się zepchnąć rywala do defensywy. Ten jednak w jednym z kontrataków wyprowadził celny, mocny cios, który sprawił, że z nosa Polaka popłynęła strużka krwi. Tyle razy mówiłem mu, żeby po zadanych kombinacjach uciekał z głową, nie stał w miejscu, bo to sprawia, że staje się łatwym celem. Cóż, być może złamany nos będzie dla niego wystarczającą nauczką – śmiał się w szatni zadowolony ze swojego podopiecznego Trimble.

Widok swojej krwi ostudził nieco zapał Kownackiego, który przez pierwsze dwie rundy nie potrafił poradzić sobie z ruchliwym przeciwnikiem. Kiładze umiejętnie schodził z linii ataku i nie dał się zepchnąć do narożnika. Na szarże Kownackiego odpowiadał kombinacjami, które trafiały do celu głównie dzięki długiemu zasięgowi ramion. Trochę sobie skomplikowałem sprawę na początku. Ale to kolejne doświadczenie, kolejna lekcja, która zaprocentuje w przyszłości – podsumował dwie pierwsze rundy polski pięściarz.

W kolejnych rundach Kiładze kontynuował taktykę schodzenia z drogi Polakowi, a Kownacki konsekwentnie parł do przodu, szukając luki w gardzie Gruzina. W początkowej fazie czwartej rundy wreszcie ją znalazł. Po ciosie Polaka Kiładze upadł na deski, ale za chwilę wstał. Do końca rundy klinczował, próbując zyskać na czasie i szukał okazji do złapania oddechu.

Kiładze niczym nas nie zaskoczył. Schodził w prawo, stawał, szukał okazji do zadania ciosu prawą ręką i znowu wędrował w prawo. Szczerze powiedziawszy myślałem, że będzie szybszy i lepszy kondycyjnie. Ale wchodząc do ringu z Adamem nie wszyscy są gotowi na nieustanne natarcie i grad ciosów – komplementował swojego zawodnika Trimble.

Kiladze z każdą minutą wyraźnie tracił siły i w szóstej rundzie Polak zwietrzył szansę. Ruszył z kombinacją na korpus, a przy klinczu posłał dwa ciosy w podbródek Gruzina. Potem jeszcze poprawił prawym sierpowym i Kiładze znowu upadł na deski. Tym razem sędzia nie pozwolił na kontynuację i na mniej niż minutę przed końcem rundy obwieścił Polaka zwycięzcą.

Kownacki pokazał się z bardzo dobrej strony! Ma cios, ma wsparcie kibiców. Jest przed trzydziestką, a to najlepszy dla boksera wiek. Może sporo namieszać w wadze ciężkiej! Jeśli popracuje nad obroną i przygotowaniem fizycznym, to za 4-5 walk powinien dostać szansę starcia o pas – tak podsumował kolejne zwycięstwo Polaka znany amerykański komentator i ekspert bokserski Bernstein.

Po ogłoszonym werdykcie zebrani w hali Polacy chóralnie odśpiewali Kownackiemu Mazurka Dąbrowskiego oraz wykrzyknęli w jego stronę „Dziękujemy”. On też triumfalnie pomachał rękawicą w ich stronę, ale zaraz potem udał się do szpitala, aby lekarze mogli zaopiekować się jego nosem. Pewnie będzie też trzeba założyć szwy na brew, którą rozbił mu Kiładze przypadkowym uderzeniem głową. Bolą go też trochę żebra, ale ogólnie ma się dobrze i jest bardzo z siebie zadowolony. Podobnie jak i ja, bo to zwycięstwo powinno dać mu awans do pierwszej dziesiątki WBC – zakończył trener Kownackiego.