Pojedynek rozpocznie się nie wcześniej niż o 3.30 rano w niedzielę czasu polskiego. Będzie to dwudziesta zawodowa walka pochodzącego spod Łomży i mieszkającego w Nowym Jorku, gdzie odbędzie się walka, Adama "Babyface" Kownackiego.
“Chcę być lepszy od Wildera i skończyć Chrisa przed siódmą rundą” - prognozuje polski pięściarz.
38-letni i pochodzący z Kalifornii Arreola to doświadczony bokser. Ma na koncie 38 zwycięstw (33 przez nokaut), a swoją dwudziestą walkę wygrał w 2007 w wieku 26 lat. Na rozkładzie ma m.in. Travisa Walkera, Jameela McCline’a, Briana Minto czy Erica Molinę. Trzykrotnie walczył o pas mistrzowski WBC: w 2009 z Witalijem Kliczko, w 2014 z Bermanem Stiverne, a dwa lata później z Deontayem Wilderem. Wszystkie te walki przegrał przez nokaut. Porażkę poniósł też w 2010 roku w starciu z Tomaszem Adamkiem w Ontario w Kalifornii.
“Nie przyłożyłem się wtedy zbytnio do obozu przygotowawczego. Przy wadze 250,5 funta czułem się wolny i mocno ociężały” - tłumaczy przegraną "Nightmare", czyli Koszmar.
Teraz wymówek nie będzie, bo po pierwsze w piątkowe popołudnie waga pokazała 246 funtów, a po drugie przez ostatnie trzy miesiące wylewał ciężkie poty pod okiem Joe Goossena - 65-letniego trenera, który pracował m.in. z Shane’em Mosleyem, Diego Chico Corralesem czy Michaelem Nunnem. Ostatnim jego zajęciem było jednak komentowanie walk w telewizji wraz z Kennym Albertem i Lennoxem Lewisem na kanale FOX. “Zdedydowałem się pomóc Chrisowi, bo w jego przypadku nie chodziło o wymyślenie koła od nowa” - powiedział Goossen, którego zmarły w 2014 brat Dan był pierwszym promotorem Arreoli - “Wróciliśmy do podstaw i pracowaliśmy przede wszystkim nad skróceniem ciosu i precyzyjnością”.
Arreola, mimo groźnej postury i pokrytego tatuażami ciała - jeden z nich głosi: “Nie obawiaj się żadnego człowieka, tylko Boga” - twierdzi, że wolałby leczyć ludzi chorych na raka niż walczyć na pięści. Na konferencji przed walką potwierdził, że to jest jego ostatni maraton. Jeśli w starciu z Kownackim okaże się gorszy - odejdzie na sportową emeryturę.
“Zamierzam mu w tym pomóc, ale szkoda jeśli faktycznie zawiesi rękawice na kołku, bo zasługi dla boksu ma spore. W ringu mierzył się z wielkimi pięściarzami. Wielu z nich pokonał, a w tych przegranych walkach do pełni szczęścia brakowało mu niewiele” - powiedział Kownacki.
Polakowi, któremu pod koniec sierpnia urodzi się pierworodny syn, w wykonaniu zadania ma pomóc fakt, że po raz dziewiąty stanie na ringu świetnie sobie znanej Barclay’s Center na Brooklynie, dobrze przepracowany obóz oraz to, że jest faworytem (po raz pierwszy walczy jako headliner). W piątek wieczorem na kilku bukmacherskich stronach za dolara postawionego na Arreolę można było zarobić czternaście. “Jest gotów - to mało powiedziane. Od czasu przełomowego zwycięstwa nad Szpilką uwierzył w siebie również dzięki Armii Kownackiego, czyli rzeszy żywiołowych kibiców. W sobotę ich doping poniesie go do dwudziestego zwycięstwa” - mówi Keith Trimble, trener polskiego boksera.
Jego rywal nadrabia miną i mówi, że po zakończeniu walki to jemu będą kibicować Polacy. Uważa, że Adam może nie poradzić sobie z presją, która wiąże się z tym, że wkrótce może być siódmym Polakiem walczącym o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. On taką presję czuł przed walką z Kliczko, ale obecnie - dzięki wygranej w walce o pas innego Mexican-American Andy Ruiza Jr, z którym się przyjaźni od 17. roku życia - wszystko z niego zeszło.
“Nie czuję żadnej presji. Może skoro nie udało się Gołocie, Wawrzykowi, Szpilce, Wachowi, Sosnowskiemu czy Adamkowi teraz mi się uda? Wierzę w szczęśliwą siódemkę!” - ripostuje Kownacki.
Mimo sporej stawki - dla jednego być albo nie być, dla drugiego wygrana to przepustka do walki o tytuł - obaj panowie darzą siebie szacunkiem, co jest szalenie sympatyczne. Podczas wtorkowej konferencji ubrany niczym biznesmen Kownacki porwał nawet Arreolę na chwilę do tańca. W piątek - podczas ważenia - odziany w koszulkę Brooklyn Nets Kownacki również serdecznie uściskał Arreolę, który miał na głowie czapeczkę Brooklyn Dodgers (legendarna drużyna baseballowa, która w 1958 przeniosła się do Los Angeles).
Być może po ostatnim gongu Arreola znowu wypije piwo z polskimi kibicami tak jak to miało miejsce po starciu z Adamkiem. “Być może tak będzie, ale w ringu nie będzie sentymentów. To będzie ekscytująca walka, której nie mogę się wprost doczekać.” - puentuje Kownacki.