Czy to dobry pomysł, aby organizować w Polsce mistrzostwa Europy koszykarzy?

Andrej Urlep: Generalnie pomysł jest rewelacyjny. To powinna być wielka fiesta koszykówki, która pomoże tej dyscyplinie w Polsce.

Reklama

Pomysł dobry, ale co z wykonaniem?

Jest źle. Więcej się mówi o Euro 2012 w piłce nożnej, które jest za trzy lata, niż o Euro 2009 w kosza, które odbędzie się za pięć miesięcy. To poważne zaniedbanie organizatorów. Jedno z wielu. Ci, którzy rządzą w Polsce koszykówką, powinni zadbać o tę dyscyplinę, a w ogóle nic w tej kwestii się nie poprawia. Pamiętam, jak wszyscy się cieszyli, kiedy przydzielono nam ten turniej. Mówiono, że powstanie kilka nowych hal. A zbudowali jedną.

Podobno brakuje jeszcze 8 mln zł na organizację mistrzostw. PZKosz chce te pieniądze pozyskać ze sprzedaży biletów na mecze.

Bardzo trudno będzie pozyskać tyle pieniędzy z biletów. Poza tym na razie nie potrafią znaleźć dla siebie sponsora. To tragedia.

Był pan na ostatnim meczu pokazowym w Warszawie?

Reklama

Nie. Oglądałem go w telewizji. To miało niewiele wspólnego z koszykówką. Miałoby to sens, ale niestety w żadnym kraju na świecie nie organizuje się meczu gwiazd na pięć dni przed pierwszym spotkaniem play-off. Takie coś robi się w grudniu, jak to jest na Zachodzie, a najpóźniej w lutym.

Ten mecz w Warszawie miał promować mistrzostwa Europy...

Kiedyś koszykówka była na drugim miejscu w Polsce pod względem popularności, zaraz za piłką nożną. Dziś jest może na czwartym i jeśli organizacja się nie zmieni, to basket wciąż będzie spadać. Mam wrażenie, że nikt w PZKosz, ani w PLK nie ma wizji rozwoju. Działacze nie wiedzą, czego chcą, nie mają planu na to, jak miałaby wyglądać koszykówka w Polsce za pięć, dziesięć lat. Weźmy na przykład politykę wobec trenerów. Nie sądzę, aby taka w ogóle istniała. A treningi i ciężka praca to podstawa. Gdyby polscy trenerzy byli tacy dobrzy, to wielu z nich pracowałoby za granicą. A nie pracuje żaden. Polska reprezentacja od 1997 roku nie osiągnęła żadnego sukcesu. W kraju, w którym jest 40 milionów ludzi. Przecież to tragedia!

Co powinno się zmienić?

Związek i każdy klub powinny mieć „GM-a”, takiego generalnego menedżera, który by wszystko koordynował. Pomagać mu powinien dyrektor sportowy. Przede wszystkim jednak powinna się zmienić rola PLK. Kiedyś kluby dostawały pieniądze od sponsora, były premie za zajęcie konkretnego miejsca. A dzisiaj jest tak, że klub musi dokładać pieniądze do PLK. Z drugiej strony kluby mogą robić, co chcą. Powinny być jasne i nieprzekraczalne reguły, kto może grać w lidze, a kto nie. Każdy powinien naprawdę walczyć o prawo gry w ekstraklasie, a teraz jest tak, że spełnienie jakiegoś wymogu się przeciąga, kluby nie są rozliczane z poprzednich sezonów, ale i tak wszyscy mogą grać. To znaczy oficjalnie nie mogą, ale nieoficjalnie mogą. Brakuje stabilności, wszystko jest tymczasowe.

Mówi się, że kryzys w polskiej koszykówce jest spowodowany również napływem słabych obcokrajowców.

Jaki sens ma ściąganie tanich zawodników ze Stanów – takich, którzy nie mogli załapać się w normalnych, dobrych ligach? Jak się Amerykanowi płaci dwa, trzy tysiące dolarów, to on nie może być wysokiej klasy koszykarzem. Poziom obcokrajowców było widać na meczu we Wrocławiu, gdzie reprezentacja Polski zmierzyła się z gwiazdami ligi. Kadra bez problemu wygrała z tymi niby-gwiazdami. Najlepszy na boisku był Adam Wójcik. Duży szacunek dla Adama, ale zawodnik, który ma 39 lat, nie powinien być najlepszy. To świadczy o słabości ligi. Podobnie jak upadek Śląska. Polska liga nie może i nie potrafi zdobyć się na to, aby Śląsk istniał. Powtarzam: bez poważnych zmian koszykówka w tym kraju będzie dalej leciała w dół.

No, ale działacze chyba się starają. Jest przepis, że w drugiej kwarcie musi grać co najmniej jeden polski „młodzieżowiec” urodzony najpóźniej w 1986 roku.

Piotr Dąbrowski, któremu jednak dawałem szansę w Kwidzynie, miał pecha, bo urodził się w listopadzie 1985. Gdyby urodził się półtora miesiąca później, to pewnie grałby częściej. Ale co to za „młodzieżowiec”, który w przyszłym roku będzie miał już 24 lata? Poza tym być może ten przepis będzie obejmował w przyszłym sezonie i czwartą kwartę. Nie wiem, oni ciągle coś zmieniają. To co obowiązywało wczoraj, dzisiaj już nie obowiązuje.

To może zostanie pan działaczem i coś zmieni?

Nie chciałbym pracować ani PLK, ani w PZKosz. Wolę być przy drużynie jako trener. Nie jestem człowiekiem, który siedziałby w biurze i tylko gadał.