Asseco Prokom Gdynia - Galatasaray Stambuł 72:76 (19:21, 18:11, 11:27, 24:17)

Asseco Trefl: Donatas Motiejunas 15, Adam Hrycaniuk 15, Oliver Lafayette 12, Alonzo Gee 10, Devin Brown 7, Jerel Blassingame 6, Adam Łapeta 4, Piotr Zamojski 2, Fiedor Dmitriew 1, Piotr Szczotka 0, Łukasz Seweryn 0.

Reklama

Galatasaray: Jaka Laković 21, Preston Shumpert 12, Luksa Andrić 11, Jamon Alfred Lucas 7, Furkan Aldemir 7, Joshua Shipp 6, Tutku Acik 5, Darius Songaila 3, Ender Arslan 2, Cevher Ozer 2, Zaza Paczulia 0, Caner Topaloglu 0.

Koszykarze Asseco Prokom nie mogą przełamać kompleksu meczów inaugurujących Euroligę. Tylko raz, w 2004 roku w swoim debiucie mistrzowie Polski zdołali pokonać 66:64 w Belgradzie Partizana, a tak przegrali siedem początkowych spotkań w tych rozgrywkach.

O porażce w konfrontacji z debiutującym w Eurolidze zespołem ze Stambułu zadecydowała trzecia kwarta, którą rywale wygrali 27:11. Poza tym Galatasaray zanotował aż 10 trójek (znakomity Jaka Laković trafił 6 z 7 prób), podczas kiedy gospodarze zaliczyli tylko trzy takie rzuty; poza tym słabo wykonywali osobiste.

Koszykarze Asseco Prokom słabo rozpoczęli to niesamowicie emocjonujące, zwłaszcza w końcówce, spotkanie. Pierwsze punkty rzutem zza linii 6,75 metra zdobył Laković, a w 9. minucie po takim samym trafieniu słoweńskiego rozgrywającego było 21:13 dla gości. Mistrzowie Polski, głównie za sprawą podkoszowych zawodników, Donatasa Motiejunasa i Adama Hrycaniuka, zaczęli odrabiać straty; w 13. minucie wyszli na prowadzenie 23:21, które przed przerwą zdołali jeszcze powiększyć do pięciu punktów.

Tąpnięcie nastąpiło po przerwie. Gospodarze wyjątkowo nieporadnie spisywali na początku drugiej połowy i przez pierwszych siedem minut trzeciej kwarty zdobyli zaledwie dwa punkty - trafił Przemysław Zamojski. Nie próżnowali za to koszykarze Galatasaray, którzy powiększyli dorobek o 17 punktów i w 24. minucie zrobiło się 49:39 dla gości.

Reklama

Wielką klasą ponownie błysnął Laković, który nie tylko świetnie dyrygował grą kolegów, ale także trafił w tym okresie dwa razy za trzy.

Wydawało się, że zespół ze Stambułu dobił gdynian na początku ostatniej kwarty, kiedy po trójkach Prestona Shumperta i Lakovicia w 34. minucie wygrywał 68:50. Przy tak wysokim prowadzeniu trener Oktay Mahmuti zdecydował się nawet posadzić na ławcę Lakovivia, ale za chwilę ponownie musiał wprowadzić swojego lidera na boisko.

Szaleńcza pogoń Asseco Prokom sprawiła, że 82 sekundy przed końcem po wsadzie Alonzo Gee był remis 71:71. W dodatku dwóch rzutów wolnych nie trafił Darius Songaila, a później jednego spudłował także Laković. W ataku piłkę stracił jednak Devin Brown i w kolejnej akcji po rzucie Luksy Andricia zawodnicy Galatasaray prowadzili 74:71.

Kiedy do końca spotkania pozostało 16 sekund trener gospodarzy Tomas Pacesas poprosił o trzecią przysługującą mu przerwę. Gdynianie powinni rozegrać akcję z nastawieniem na rzut zza linii 6,75 metra, ale nie wiedzieć czemu Jerel Blassingame zdecydował się na wejście pod kosz i okazja na doprowadzenie do dogrywki została zaprzepaszczona.