Świetnie zaczęli Polacy, którzy po pierwszej kwarcie prowadzili z faworyzowanymi Słoweńcami 19:13. Skutecznością imponował Andrzej Pluta, zdobywca 9 punktów. Dobrą wiadomością było także to, że dwaj najlepsi zawodnicy rywala mieli już po trzy faule, Matjas Smodis i Uros Slokar.

Czwarte przewinienie Smodisa, zawodnika CSKA Moskwa. Jeszcze jedno i Słoweniec już nie pojawi się więcej na parkiecie. Niestety Polacy fatalnie zaczęli drugą kwartę. Przez ponad pięć minut nie zdobyliśmy punktu i rywale wyszli na prowadzenie 22:19. Po ponad sześciu minutach Polacy rzucili kosza, a konkretnie Filip Dylewicz. Lepiej późno niź wcale, ale podopieczni Alesa Pipana wygrywali już 26:21. Fatalna skuteczność w tej części gry naszych zawodników. Do przerwy przegrywaliśmy 26:34, zdobywając w drugiej kwarcie tylko siedem punktów.

Reklama

Polacy próbowali odrabiać straty już od początku trzeciej kwarty. Filip Dylewicz za trzy i przegrywaliśmy sześcioma punktami. Niestety rozegrał się Erazm Lorbek. Słoweński skrzydłowy trafił kilka razy z rzędu i rywale prowadzili 44:33. Biało-czerwoni bili rekordy nieskuteczności. W dwóch ostatnich kwartach podopieczni Andreja Urlepa rzucili tylko po siedem punktów...

W ostatniej części gry oba zespoły grały już na luzie, bo wynik mecz był już w zasadzie przesądzony. W Polsce wyraźnie brakowało klasowego rozgrywającego. W całym spotkaniu nasi zawodnicy mieli tylko pięć asyst i zasłużenie przegrali po raz drugi na tych mistrzostwach. Jutro ostatni mecz grupowy naszych koszykarzy. Przecwnikiem będą Włosi.

Mecz grupy D mistrzostw Europy:
Polska - Słowenia 52:70 (19:13, 7:21, 7:12, 19:24)