Według rodzinnej legendy pierwszy raz dotknął piłki do koszykówki mając siedem miesięcy, a niewiele później jego ulubioną zabawką stał się miniaturowy kosz. Jest to prawdopodobne, bo Sasa Doncic, ojciec Luki, był koszykarzem. Ze stołeczną Olimpiją dwukrotnie zdobył mistrzostwo kraju.

Reklama

Luka Doncic od początku prezentował się lepiej niż wskazywał na to jego wiek. Miał osiem lat, kiedy pojawił się na treningu szkolnej drużyny. Po zaledwie 16 minutach trenerzy przesunęli go do grupy 11-latków. W kolejnym sezonie był już w stanie grać w zespole do lat 14. Ostatecznie nie pozwoliły na to przepisy, ale nic nie mogło go powstrzymać przed trenowaniem ze starszymi kilka lat adeptami koszykówki.

"Zawsze ćwiczyłem z chłopakami mającymi znacznie więcej doświadczenia. Wielu z nich było ode mnie większych, silniejszych. Musiałem używać mózgu i być sprytniejszy, żeby ich pokonać" - przyznawał w wywiadach.

Sława o jego umiejętnościach szybko wykroczyła poza dwumilionową Słowenię. Mając 13 lat podpisał kontrakt z Realem Madryt. Trafił do kraju odmiennego kulturowo, bez znajomości języka i - jak sam przyznał - przez pierwsze miesiące brak bliskich bardzo mu doskwierał. Skupiał się jednak tylko na treningach i... właściwym odżywianiu. W seniorskiej drużynie zadebiutował mając 16 lat i 60 dni.

Reklama

"Luka musiał się z tym urodzić. Tego co potrafił, tego co robił nie można w żaden sposób się nauczyć. Na parkiecie zawsze był pewny siebie, z olbrzymią żądzą zwycięstwa, niezwykle skoncentrowany" - na pytania o talent Doncica odpowiadał Lojze Sisko, dyrektor juniorskiego programu w Olimpiji.

Reklama

Dwa i pół roku później Doncic zaczął wyrastać na prawdziwą gwiazdą "Królewskich". Real wygrał Euroligę w sezonie 2017/18, a 19-latek zdobył nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza (MVP). W tym samym czasie postanowił wziąć udział w drafcie do NBA, zaplanowanym na czerwiec 2018 roku. Choć za oceanem pojawiło się mnóstwo wychwalających go wypowiedzi, to sceptyków również nie brakowało. Twierdzono, że jego sylwetka nie jest dość atletyczna, deprecjonowano także poziom sportowy rozgrywek na Starym Kontynencie.

Zastanawiano się, czy nie okaże się kolejnym Andreą Bargnanim. W 2006 roku Włoch został pierwszym i jak na razie jedynym Europejczykiem, którego wybrano z pierwszym numerem w drafcie. Pokładanych nadziei przez Toronto Raptors nigdy jednak nie spełnił.

Wiary w talent Doncica od początku nie brakowało kierownictwu Dallas Mavericks, które widziało w nim następcę Niemca Dirka Nowitzkiego. Teksański klub w drafcie wybierać miał jednak dopiero jako piąty. Mavericks udało się dogadać z mającymi trzeci wybór Atlanta Hawks. "Jastrzębie" zobowiązały się wziąć Doncica i od razu oddać go do Dallas za Trae'a Younga.

Wszystko potoczyło się zgodnie z planem, bo tylko z sobie znanych powodów na Doncica nie zdecydowali się mający pierwszy wybór Phoenix Suns oraz drugi Sacramento Kings. Dziwić może przede wszystkim decyzja "Słońc". Ich trenerem był wówczas Serb Igor Kokoskov, który niespełna rok wcześniej doprowadził Słowenię, z Doncicem w składzie, do mistrzostwa Europy.

W NBA szybko pokazał jakiego kalibru jest graczem. Od startu rozgrywek nie minęły nawet dwa miesiące, kiedy kibice zobaczyli prawdziwą magię. Na niespełna trzy minuty przed końcem derbów Teksasu Mavericks przegrywali we własnej hali z Houston Rockets 94:102. Doncic w dwie minuty zdobył 11 punktów z rzędu i odwrócił losy meczu.

W pierwszym sezonie średnio uzyskiwał 21,2 punktu, 7,8 zbiórki oraz 6,0 asyst i zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanta, zamykając usta niedowiarkom. Dotarło do nich, że choć poziom sportowy w Europie jest niższy niż w NBA, to jednak nastoletni Doncic grał przeciwko dojrzałym zawodnikom w poważnych rozgrywkach. Młodzi koszykarze trafiający do ligi z amerykańskich uczelni nie mają takiego doświadczenia.

"Nie sądzę, żebym poczuł kiedyś przygniatającą presję. Przecież to tylko koszykówka. Urodziłem się, żeby grać i kocham to robić. Na boisku musisz być sprytny, podejmować właściwe decyzje. Dla mnie to wszystko stało się naturalne i tak naprawdę już w trakcie gry o tym nie myślę. Gram lepiej, jeśli nie zaprzątam sobie głowy tym, co się stanie, jeśli zrobię tak, czy tak, czy jeśli spudłuję rzut" - przyznał Doncic.

Taka postawa powoduje, że młody gwiazdor czasem próbując niekonwencjonalnego zagrania pośle piłkę w trybuny albo odda nieprzygotowany, niecelny rzut. Trener Mavericks Rick Carlisle nauczył się jednak ufać swojemu podopiecznemu. Nie krzyczy na niego po błędzie, bo wie, że Doncic wciąż testuje swoje możliwości.

"Rozumiem, że Luka jest w pewnym sensie artystą. Dla niego ważne jest czuć, że nie tylko zapewnia zwycięstwa drużynie, ale również rozrywkę publiczności. Wielcy gracze potrafią łączyć te rzeczy. W jego przypadku nie mam żadnych wątpliwości, że zwycięstwa są dla niego priorytetem i to jest dla mnie najważniejsze" - przyznał klubowy szkoleniowiec.

Świetnym przykładem showmańskich zdolności Słoweńca był niedawny mecz Mavericks z Detroit Pistons, który rozegrano w Meksyku. Przed spotkaniem zwrócił się do kibiców płynnie po hiszpańsku, wywołując olbrzymi entuzjazm. Po nim mikrofon przejął zakłopotany lider Pistons Blake Griffin, którego w miejscowym języku stać było tylko na "Hola Mexico". Na parkiecie Słoweniec dokończył dzieła. Uzyskał 41 punktów, 12 zbiórek i 11 asyst, a jego zespół wygrał 122:111. Dorobek Griffina? 10 punktów. Sześciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd trafił tylko trzy z 16 rzutów z gry.

Gdzie jest limit możliwości Doncica, tego jeszcze nikt nie wie. W drugim sezonie w lidze NBA 20-letni koszykarz znacząco poprawił się niemal w każdym elemencie. Celniej rzuca zarówno z gry, jak i z linii wolnych. Średnio notuje blisko 30 pkt i dziewięć asyst oraz ponad dziewięć zbiórek. Regularnie ustanawia jakiś rekord. Na początku grudnia poprawił wyczyn legendarnego Michaela Jordana w liczbie kolejnych meczów z co najmniej 20 punktami, pięcioma zbiórkami i pięcioma asystami.

"Myślę, że jest trochę za dużo tych wszystkich statystyk. Do Jordana nikogo nie można porównać. Jest jedyny w swoim rodzaju" - skomentował Słoweniec podekscytowanie koszykarskiego środowiska.

Jednym tchem wymieniany jest obok LeBrona Jamesa, Giannisa Antetokounmpo oraz Jamesa Hardena jako kandydat do nagrody MVP. Obecnie najmłodszym jej zdobywcą jest Derrick Rose, który w 2011 roku dokonał tego mając 22 lata i siedem miesięcy. Urodzony 29 lutego 1999 roku Doncic poprawi więc ten wynik nawet, jeśli zdobędzie ją dopiero w 2021 roku.

"W koszykówce cieszy mnie wszystko: zdobywanie punktów, asysty, dobra gra w obronie. Najważniejsza jest jednak wygrana drużyny" - zwykł podkreślać przy pytaniach o nagrody indywidualne.

Właśnie dlatego pierwszy sezon w NBA był dla niego także źródłem frustracji. Z Realem i drużyną narodową wygrał niemal wszystko, co mógł. W Dallas natomiast musiał nauczyć się znosić porażki. W obecnych rozgrywkach powodów do zadowolenia ma już jednak znacznie więcej. Wszystko wskazuje, że w dużej mierze dzięki niemu Mavericks po trzech sezonach przerwy awansują do fazy play off.