Emocjonujący i zacięty mecz z Izraelem „o być albo nie być” dla Polski, choć toczył się pod dyktando biało-czerwonych, mógł skończyć się zupełnie inaczej, bo w końcówce czwartej kwarty to rywale zyskali przewagę. Jak ocenia pan spotkanie wygrane po dogrywce, gdy najmocniejsze pomeczowe emocje już opadły?
Cały zespół zagrał z zaangażowaniem. W ataku mieliśmy zbyt wiele strat, większość z nich była niewymuszona, bo Izrael nie grał agresywnej obrony, ale poza tym ofensywa była w porządku. Ważne, że kreowaliśmy zawodników na wolnych pozycjach, a to czy się trafia, czy nie zależy od dnia. Z obrony jestem zadowolony, ale i ona miała swoje mankamenty, szczególnie pod koniec trzeciej kwarty, gdy były nieporozumienia między koszykarzami. To normalne, bo przez dwa tygodnie pracy nie da się wszystkiego poprawić na tip top.

Reklama

Wspomniał pan o warunkach, ekstremalnych dla obydwu zespołów i kibiców. Grał pan w swojej karierze zawodniczej w takim upale i duchocie, w nieklimatyzowanej hali?
Wiem od koszykarzy, że mecz kosztował ich bardzo wiele sił. To nie były normalne warunki, sam zmieniałem koszulę w przerwie. Wszyscy zawodnicy wiedzą o co grają, po co są w kadrze i poświęcają się dla niej i to jest dla mnie bardzo ważne. Sztab medyczny zrobi wszystko, by doszli do formy przed spotkaniem z Niemcami. Tak, grałem kilka razy w podobnych warunkach, dawno temu. Pamiętam, że podczas jednego spotkania w Kosowie było tak gorąco, że parkiet "spływał" ze względu na wilgotność powietrza. Nie można go było wytrzeć do sucha i czuliśmy się tak, jakbyśmy chodzili po parkiecie polanym wodą.

Z Izraelem Polska wystąpiła praktycznie w najsilniejszym składzie, czyli z Mateuszem Ponitką i A.J. Slaughterem, który rozegrał pierwsze spotkanie w tych kwalifikacjach. Jak pan ocenia ich formę i postawę? Mateusz nie grał przez ostatnie ponad trzy miesiące, po tym jak rozwiązał kontrakt z Zenitem Sankt Petersburg po agresji Rosji na Ukrainę.
Mateusz od pierwszego dnia zgrupowania jest postrzegany przez innych koszykarzy jako lider. Tak się zachowuje i tak gra. Pokazał cechy przywódcze w meczu z Izraelem w obronie, w ataku i w szatni również. A.J. naprawdę chce pomagać reprezentacji, chciał także być z nami w lutym, ale w tym terminie urodził mu się syn. Z Izraelem zagrał z wielkim zaangażowaniem, jest jednym z liderów, z czego bardzo się cieszę. Obydwaj dają dużo pewności siebie tej drużynie. Gdy piłka jest w ich rękach, to inni zawodnicy dostają więcej przestrzeni: Kuba Garbacz, Tomek Gielo czy Michał Kolenda mają wtedy komfort oddawania rzutów z wolnych pozycji, a nie oddawania ich przez ręce rywali z trudnych pozycji.

Reklama
Reklama

W niedzielę z Niemcami kolejny mecz o "być albo nie być". Tylko wygrana da biało-czerwonym awans do drugiej fazy. Rywale w czwartek rozgromili Estonię w Tallinnie 88:57. To pierwsze spotkanie w grupie D, które zakończyło się tak duża różnicą punktową. Jak trzeba zagrać, by zatrzymać rozpędzonych tych sukcesem Niemców?
Oglądałem już ten mecz kilka razy. Wiemy, jakie są walory i mankamenty rywali. W piątek przed południem, przed wylotem do Niemiec, mieliśmy już odprawę i zawodnicy dostali materiały o przeciwnikach. Trzy rzeczy będą najważniejsze: zatrzymanie mocnych wejść pod kosz, począwszy od Dennisa Schroedera występującego w NBA, poprzez innych zawodników obwodowych, wygranie zbiórki, szczególnie w ataku, czyli ograniczenie koszykarzy, którzy swoją fizycznością mogą dominować pod tablicami, w końcu minimalizowanie rzutów z obwodu, zwłaszcza zawodników wysokich, z pozycji cztery-pięć.

W meczu z Izraelem biało-czerwoni wygrali minimalnie walkę pod tablicami 46:44, ale rywale, którzy nie dysponują zawodnikami o super warunkach fizycznych zebrali 13 piłek w ataku, o jedną więcej niż Polska. Wydaje się, że w meczu z Niemcami będzie o wiele trudniej w tym elemencie gry.
Jesteśmy zespołem, który nie ma dominującego zbierającego. Olek Balcerowski potrzebuje pomocy pod koszem. To czy wygrywamy "deski" zależy od postawy wszystkich koszykarzy, którzy muszą się włączyć do walki i tak było w spotkaniu z Izraelem - piłki zbierali Tomek Gielo, Mateusz.

Jaki skład zabiera pan na spotkanie do Bremy? Będzie ta sama meczowa dwunastka co w Lublinie?
Nie podjęliśmy jeszcze decyzji o meczowej dwunastce. Zabrałem 13 koszykarzy, w tym Jakuba Nizioła, który nie grał w Lublinie. Jest też Łukasz Kolenda, który był w składzie, ale na parkiet w meczu z Izraelem nie wyszedł. Obydwaj są zdrowi, a decyzje o składzie, najbardziej optymalnym na mecz z takim przeciwnikiem jak Niemcy, zapadną w sobotę wieczorem.

Rozmawiała Olga Miriam Przybyłowicz.