"Kiedyś badali 20 najlepszych sportowców, teraz tylko sześciu. Większość czołówki jest czysta, szprycują się inni, ale to ja, k..., muszę chorobliwie każde wyjście z domu anonsować kontrolerom" - opowiada zły Majewski.
Nasz medalista uczestniczy w programie WADA Światowej Agencji Antydopingowej. Kiedyś kontrolerzy badali 30 czołowych kulomiotów, teraz tylko sześciu z czołowych miejsc światowego rankingu.
"Tych sześciu najlepszych jest czystych jak łza, bo przechodzą najbardziej zmasowane testy. To poza tą szóstką jest dużo większe zagrożenie dopingiem!" - wskazuje nasz kulomiot.
Program WADA polega na precyzyjnym wskazaniu miejsca pobytu sportowca, aby przez 24 godziny na dobę mógł zostać zlokalizowany przez kontrolerów. Obowiązkowa jest codzienna obecność w danym miejscu przez określoną godzinę. Nieobecność w domu o wyznaczonej godzinie powoduje dyskwalifikację. Trzeba ją wcześniej zgłosić przez internet lub sms.
Tomasz Majewski, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, denerwuje się gdy słyszy: kontrola antydopingowa. Nic dziwnego - przez cały rok musi być do dyspozycji kontrolerów dwadzieścia cztery godziny na dobę. Żeby wyjść z domu kulomiot musi ich... poinformować o swoich planach. "Na tym ma polegać walka z dopingiem?" - denerwuje się złoty medalista z Pekinu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama