"Nie przygotowywaliśmy się specjalnie do występu w hali. Tomek na początku w ogóle nie miał zamiaru startować w Turynie. Zdecydował się dopiero po pobiciu halowego rekordu Polski (21,10). Jest na dobrej drodze, by regularnie pchać powyżej 21 metrów" - przyznał Olszewski, który we wtorek wraz z Majewskim, kulomiotką Magdaleną Sobieszek oraz fizjoterapeutą Szczepanem Figatem wyjeżdża na zgrupowanie do Stanów Zjednoczonych.
>>>Tomasz Majewski mistrzem Europy
"Skończyły się przyjemności. Teraz czeka mnie bardzo ciężkie zgrupowanie i przyznaję, że się go trochę boję. Z drugiej strony wiem, że w sierpniowych mistrzostwach świata w Berlinie wynik 21,02 może nie dać medalu, a tylko to mnie interesuje. Dlatego jestem zdeterminowany, by wykonać cały plan treningowy" - dodał Majewski, 27-letni zawodnik AZS AWF Warszawa.
>>>Brązowy medal Marcina Starzaka
Zadowolony ze swojego występu był Marcin Starzak. "Czułem, że jestem w formie i wykorzystałem to, że do ostatniej próby było jeszcze wszystko możliwe. Skocznia była świetna, bardzo szybka i to wszystko złożyło się na to, że również wyniki były na bardzo wysokim poziomie" - powiedział brązowy medalista w skoku w dal.
Reprezentujący na co dzień AZS AWF Kraków Starzak w piątej, przedostatniej próbie, poprawił o osiem centymetrów własny halowy rekord Polski - 8,18.
"Wynik Marcina mnie nie zaskoczył. Jestem bardzo zadowolony z jego postawy, bo udowodnił, że jest przygotowany nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Podczas konkursu była sytuacja, która wymagała od niego skupienia i odwagi. Francuz Kafetien Gomiz skoczył w kontrowersyjnej sytuacji 8,12 i nagle poczuł, że medal należy do niego. Marcin jednak nie dał się sprowokować i potrafił się jeszcze zmobilizować" - opowiadał trener Piotr Bora.
>>>Trzecie miejsce polskiej sztafety
Niezadowolenia nie krył szkoleniowiec 400-metrowców Józef Lisowski. Jego podopieczni zdobyli wprawdzie brązowy medal, ale według niego mogło być jeszcze lepiej, a winni są ... organizatorzy.
"Dostaliśmy najgorszy, pierwszy tor, a sztafety powinny być rozstawione według czasów. Tak się stało, że jeden z dwóch pierwszych powinien był przypaść reprezentantom gospodarzy, którzy znaleźli się jednak na piątym" - skomentował Lisowski.
Jak podkreślił "biegnący na pierwszej zmianie Jan Ciepiela w indywidualnej rywalizacji miał wynik 46,72, natomiast w sztafecie 47,31. Jak odejmiemy tę różnicę od naszego wyniku w biegu rozstawnym to się okaże, że stać nas było na znacznie więcej. Co się jednak odwlecze to nie uciecze i liczę, że w przyszłości będziemy zajmować wyższe lokaty".