"W naszym środowisku mówi się nawet żartobliwie, że prawdziwym tyczkarzem zostaje się dopiero po złamaniu pierwszej tyczki. Generalnie są dwa powody pękania. Albo wcześniejsze uszkodzenie mechaniczne, albo zły dobór. Niewłaściwie dobrana pod względem twardości tyczka bardzo często nie wytrzymuje zbyt dużych obciążeń" - powiedział Szymczak.

Reklama

Sprzęt pęka w dwóch sytuacjach - przy założeniu i odbiciu oraz przy wyłożeniu w powietrzu zawodnika na plecy, kiedy tyczka znajduje się w największym wygięciu.

"Przyczyną pierwszego złamania jest głównie uszkodzenie tyczki. Bardzo często kibice nie zdają sobie sprawy, że doszło do takiego zdarzenia. W trakcie kontaktu z podłożem, kiedy tyczka znajduje się w dołku, następuje jej pęknięcie na wysokości około 30 centymetrów. W tej sytuacji zawodnik zwyczajnie przebiega po zeskoku" - wyjaśnił trener.

Zdecydowanie bardziej spektakularne, ale również niebezpieczne, są złamania, kiedy lekkoatleta znajduje się w powietrzu.

"Tyczka jest wtedy w największym wygięciu i przez jej doginanie działają na nią też największe siły. Zdarza się, że włókno się rozlatuje" - dodał były szkoleniowiec kadry.

Tyczka może złamać się na kilka sposobów i w takich sytuacjach nie ma reguły. "Czasami, jak w przypadku Ani Rogowskiej w Sopocie, pęka na dwie niemalże równe części. Niekiedy te kawałki są różnej wielkości; bywa i tak, że tyczka łamie się na więcej niż dwa kawałki. W ten sposób może dojść do bolesnych i poważnych kontuzji" - dodał trener wielu znakomitych, nie tylko polskich zawodników.

W karierze Szymczaka najbardziej drastyczne zdarzenie miało miejsce w Grecji. "Pechowcem okazał się Rysiek Kolasa. Pęknięta tyczka niczym potężny nóż przeszła przez spodenki, skórę oraz tłuszcz i przecięła mu pośladek do mięśnia. Na szczęście tuż obok byli lekarze niemieccy, którzy na miejscu zszyli mu to bardzo głębokie rozcięcie" - przypomniał.

Reklama

Więcej szczęścia miała podczas sopockiego konkursu mistrzyni świata Anna Rogowska (SKLA Sopot), której tyczka przecięła skórę na lewej dłoni.

"Moim zdaniem powodem tego było wcześniejsze uszkodzenie tyczki. Prędzej czy później i tak doszłoby do jej pęknięcia. Wiem, że Ania bardzo dba o swój sprzęt, ale w jakiś sposób doszło do jego przypadkowego, niewidocznego dla oka wewnętrznego uszkodzenia. Poza tym Rogowska używa tyczek z przewagą włókien węglowych, które są lżejsze, ale przez to bardziej kruche. Tyczki, które zawierają więcej włókien szklanych, są cięższe" - wyjaśnił Szymczak.

Według trenera Rogowska popełniła w tej sytuacji również błąd techniczny. "Ania nadziała się na tyczkę, ta poszła do boku, a że musiała być wcześniej uszkodzona, zwyczajnie pękła. Przy okazji przecięła jej rękę, a skóra wewnątrz dłoni jest grubsza i trudniej się goi. W najbliższym czasie trening techniczny nie wchodzi w rachubę. Na szczęście w tym okresie można pracować nad innymi elementami" - ocenił były szkoleniowiec mistrzyni świata.

Poza zagojeniem tej rany zawodniczka SKLA Sopot musi jeszcze przełamać psychiczną barierę. "Na początku Ania może skakać z pewnym obciążeniem i obawą, że tyczka znowu może pod nią pęknąć. To na pewno nie jest komfortowa sytuacja. Wierzę jednak, że Rogowska szybko się otrząśnie i pechowe sopockie zdarzenie nie będzie miało negatywnego wpływu na jej formę podczas mistrzostw świata" - podsumował Edward Szymczak.

Środowy konkurs Green Up Tyczka na Molo wygrała Niemka Martina Strutz wynikiem 4,70. Drugie miejsce zajęła Anna Rogowska - 4,60. Tyczka pękła jej przy próbie pokonania wysokości 4,70.