Na dzień przed jedną z ważniejszych w historii decyzji IAAF Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) ujawniła kolejne szczegóły afery. Nie stawiają one w dobrym świetle Rosjan, którzy wprawdzie od miesięcy robią wszystko, by przekonać władze lekkoatletycznej centrali o głębokich reformach w systemie antydopingowym, ale nie brakuje krytycznych opinii, że to jedynie zasłona, a w rzeczywistości nic się nie zmieniło.

Reklama

O losie rosyjskich lekkoatletów zadecyduje 25 z 27 członków Rady IAAF. Do Wiednia nie przyleci Nawaf Bin Mohammed Al Saud z Arabii Saudyjskiej, który w tym czasie ma ślub córki oraz zawieszony Kenijczyk David Okeyo. Obradować będzie ona pod kierownictwem szefa IAAF Sebastiana Coe. Głównym punktem posiedzenia jest raport Norwega Rune Andersena, szefa specjalnej komisji nadzorującej reformy. Ma on także przedstawić swoją propozycję rozwiązania problemu.

W Radzie IAAF zasiada także jeden Rosjanin Michaił Butow. Na razie nie podjęto decyzji, czy będzie mógł wziąć udział w głosowaniu.

Rosyjscy lekkoatleci są zawieszeni od 13 listopada. WADA poinformowała w czwartek, że między 15 lutego a 29 maja tego roku nie mogło zostać przeprowadzonych aż 736 zaplanowanych kontroli antydopingowych. Z kolei w tym okresie kolejnych 49 sportowców z Rosji zostało złapanych na stosowaniu niedozwolonych środków, w tym głównie meldonium.

WADA zarzuciła także rosyjskim celnikom manipulacje przy pobranych próbkach, a zawodnicy tego kraju unikali masowo kontroli, nie informując o swoim miejscu pobytu. Często podawano także jednostki wojskowe jako miejsce treningu, a do takich miejsc kontrolerzy mają ograniczony dostęp i tylko przed wcześniejszym zgłoszeniem.

Rosyjscy lekkoatleci z kolei na dzień przed historyczną decyzją IAAF zaapelowali o sprawiedliwy wyrok. "Pozwólcie mi wystąpić w Rio. Jeśli nas wykluczycie, najbardziej poszkodowani będą ci z nas, którzy nigdy nie stosowali niedozwolonych środków. Poniesiemy karę za innych" - powiedziała rekordzistka świata w skoku o tyczce Isinbajewa w wywiadzie dla "New York Times".

W otwartym liście skierowanym do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) wielu sportowców z Rosji prosiło o sprawiedliwe potraktowanie sprawy, bez stosowania odpowiedzialności zbiorowej.

Reklama

Afera dopingowa w Rosji wybuchła 3 grudnia 2014 roku, gdy niemiecki kanał TV ZDF/ARD ujawnił jej szczegóły. W wyemitowanym filmie trzykrotna zwyciężczyni maratonu w Chicago Lilija Szobuchowa (także srebrna medalistka halowych mistrzostw świata na 3000 m i mistrzostw Europy na 5000 m w 2006 roku) przyznała, że płaciła działaczom rosyjskiej federacji lekkoatletycznej za fałszowanie wyników jej badań antydopingowych. W kwietniu 2015 roku została zdyskwalifikowana na dwa lata. Także inni zawodnicy mówili w filmie o panującym w rosyjskim sporcie "systemie dopingowej korupcji".

13 listopada Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) zawiesiło tymczasowo Rosję w prawach członka tej organizacji. To efekt ustaleń WADA, która opublikowała cztery dni wcześniej raport, opisujący zorganizowany proceder dopingowy w tym kraju. Zdaniem agencji, w aferę zamieszani byli nie tylko sami sportowcy, ale też laboratorium w Moskwie, służby specjalne, a nawet ministerstwo sportu. Nie poinformowano, jak długo będzie obowiązywać zawieszenie rosyjskich lekkoatletów. WADA zawiesiła też Rosyjską Agencję Antydopingową.