W sobotę wieczorem Święty-Ersetic uzyskała czas 51,41, jedynie o siedem setnych gorszy od jej własnego rekordu Polski. Wygrała Holenderka Femke Bol - 50,63. Brąz wywalczyła Brytyjka Jodie Williams - 51,73.

Reklama

Gdy zobaczyłam, jak wyglądają medale, które będą wręczane w Toruniu, powiedziałam Małgosi Hołub-Kowalik, że nic mnie nie interesuje i muszę mieć ten krążek. Podoba mi się, że w środku ma taki element, który się obraca. Mam już jeden srebrny. Jest bardzo ładny. Czekam jednak na drugi - w niedzielę. Taki bardziej złoty - podkreśliła najbardziej utytułowana polska biegaczka ostatnich lat.

Pytana, czy medal z Torunia z biegu indywidualnego znajdzie jakieś szczególne miejsce w jej kolekcji, przyznała, że jeszcze nie wie, gdzie on zawiśnie.

Dziwnie się biega bez kibiców

Jestem na etapie urządzania się w nowym domu. Szukam pomysłu, co zrobić z moimi trofeami. Na pewno coś wymyślę i krążek z Torunia będzie miał swoje szczególne miejsce. Pomieszczenia odrębnego na moje medale nie planuję, ale troszeczkę ich już jest, to fakt - powiedziała zawodniczka AZS AWF Katowice.

Srebro zdobyte w sobotę jest jej 11. medalem seniorskich mistrzostw Europy bądź świata.

Biegaczka chwaliła organizację zawodów w Toruniu, ale przyznała, że dekoracje w hali bez kibiców wywołują smutek na twarzy oraz w sercu.

Nawet nie możemy z dziewczynami stanąć obok na jednym stopniu podium, przytulić się, pogratulować. Normalnie kibice śpiewają hymny, a tutaj jest cisza. No może poza naszymi dziewczynami ze sztafety, bo one przez cały mój start krzyczały za setki kibiców. Sytuacja jednak jest, jaka jest. Musimy się z nią pogodzić i wierzyć, że na kolejnej imprezie będzie już lepiej - wskazała.

Święty-Ersetic mówiła w 2015 roku podczas mistrzostwa świata w Pekinie, że jej generacja zawodniczek biegających w Polsce na 400 m nigdy nie będzie w stanie zbliżyć się do rezultatów Ireny Szewińskiej i zejść poniżej 50 sekund.

Reklama

Wybitna Irena Szewińska i znakomity trener

Zapytana o to w sobotę wieczorem przez reportera PAP szeroko się uśmiechnęła.

Od czasów biegów pani Ireny troszeczkę czasu minęło. Od tego Pekinu też. Proszę mi nie wypominać wieku (śmiech). Jednak bieganie poniżej 50 sekund jest bardzo szybkim bieganiem. Już po mistrzostwach Europy w Berlinie w 2018 roku przekonałam sama siebie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Oczywiście nie przeskoczę pewnych barier i nie będę uzyskiwała wyników na poziomie 47 sekund. Mój mąż wczoraj powiedział mi jednak, że jestem nieobliczalna i do samego końca walczę serduchem - podkreśliła 28-latka.

Nie zadeklarowała jednoznacznie, że zejdzie w biegu na 400 m poniżej 50 sekund na stadionie (jej rekord to 50,41 - PAP). Sądzi jednak, że jest do tego celu na jak najlepszej drodze.

Komplementowała trenera Aleksandra Matusińskiego, którego uważa za szkoleniowa wybitnego.

Uważam, że prowadzi moją karierę bardzo mądrze od 10 lat. Trening cały czas się zmienia. On cały czas szuka nowości. Stara się je wprowadzać i dodawać mi bodźce, których mi brakuje. Nauczył już się pracy ze mną. Są rezultaty. Jeszcze do osiągnięcia mamy wiele i to wkrótce udowodnimy. Ci, co znają mnie i trenera wiedzą, że jest w naszych relacjach wiele żartów. Lubimy sobie wbijać szpileczki. Ktoś, patrząc z boku, może być przerażony. To jednak zdrowe relacje - dodała srebrna medalistka HME 2021.

W niedzielę Święty-Esetic ma szansę zdobyć trzeci tytuł halowej mistrzyni Europy z rzędu w sztafecie 4x400 m. W sobotę nie chciała zdradzić, w jakim składzie pobiegną Polki, ale przyznała, że ma w głowie dwa możliwe ustawienia.