Rywalizacja w rzucie młocie była głównym punktem programu poznańskiego mityngu. Patron zawodów Cybulski był wychowawcą wielu pokoleń młociarzy, a Włodarczyk, Paweł Fajdek czy Malwina Kopron pracowali z nim przez wiele lat. Włodarczyk była zadowolona ze swojego startu, bowiem zanotowała najlepszy wynik w sezonie. Dla niej występ w stolicy Wielkopolski miał również sentymentalny wymiar.

Reklama

Zawsze jak tutaj przyjeżdżam wracają wspomnienia. Moja przygoda z młotem zaczęła się właśnie od tego stadionu, bowiem z mojego rodzinnego Rawicza jeździłam tu na zawody. Dwa dni temu spojrzałam w statystyki - w 2002 roku po raz pierwszy rzuciłam 28,73 m. To było jeszcze na bocznej rzutni, a moją główną konkurencją był wówczas rzut dyskiem - powiedziała PAP trzykrotna złota olimpijska, która uzyskała swój najlepszy wynik w tym sezonie.

Nie ukrywa, że z dużym szacunkiem wspomina zmarłego przed rokiem trenera, który doprowadził ją na światowy szczyt.

Mimo że kiedyś się rozstaliśmy, to zawsze będę powtarzała, że to właśnie trener Cybulski nauczył mnie rzucać młotem i doprowadził do światowej czołówki. Dla mnie to była też taka motywacja i mobilizacja, żeby dobrze tutaj wystartować. Myślę, że trener Cybulski nie byłby zadowolony z moich rzutów, ale jak rzucałam 77 m, to też kręcił nosem. A już tak poważnie - brakuje mi jeszcze szybkości, ale nie może jej teraz być, bo jesteśmy w innym programie przygotowań. Dopiero od stycznia zaczęłam robić trening siłowy, brakuje rzutów, brakuje techniki. Stopniowo zaczynamy to układać. My się nigdzie nie spieszymy, nie po raz pierwszy wychodzimy z kontuzji, wiemy jak to było przed igrzyskami w Tokio. Nie chcę robić nic na siłę, dla mnie Paryż jest najważniejszy i na tym się koncentrujemy - wyjaśniła.

Reklama

Druga w konkursie była Kopron, która zakończyła zawody rezultatem 71,05.

Reklama

W rywalizacji mężczyzn spodziewano się walki pomiędzy Nowickim a Fajdkiem, ale przedzielił ich Kanadyjczyk Ethan Katzberg. Mistrz olimpijski z Tokio rzucał regularnie, ale jak przyznał, czuł małe zmęczenie.

Dobrze, że te rzuty były poprawne technicznie i to idzie w dobrym kierunku. Zabrakło jednak dyspozycji fizycznej. Ostatnio mityng w Oslo kosztował mnie jednak dużo energii, do tego dużo podróżowania i organizm nie domagał. Nie miałem polotu i świeżości. Mam nadzieję, że przed Igrzyskami Europejskimi trochę odpocznę, potrenuję i będzie to wyglądało trochę lepiej - mówił Nowicki.

Trzeci w konkursie Fajdek przyznał, że w ostatniej chwili zdążył... na stadion.

Trochę za późno wyjechałem z hotelu i prawie się spóźniałem. Ostatni kilometr musiałem przebiec, żeby się dostać na stadion. Poziom konkursu nie był za wysoki. Mi przede wszystkim brakuje treningów, bo przez pół roku byłem chory. Głównym celem są w tym roku mistrzostwa świata w Budapeszcie, gdzie będę bronił tytułu. Zostały nam jeszcze dwa miesiące i to powinno wystarczyć, żeby zbudować formę. Mam nadzieję, że obędzie się bez przygód - podsumował.

W biegu na 100 m przez płotki wygrała Pia Skrzyszowska, która uzyskała czas 12,87. Na 2000 m z przeszkodami zwyciężczyni Brazylijka Tatiane Raquel Da Silva uzyskała najlepszy tegoroczny wynik na świecie 6.01,47. Czwarta była Aneta Konieczek z czasem 6.06,85.

Bezkonkurencyjny w skoku o tyczce był Piotr Lisek. Pochodzący z podpoznańskich Dusznik zawodnik ustanowił rekord mityngu, pokonując poprzeczkę na 5,80. Rywale szybko odpadli i ostatnie wysokości pokonywał samotnie.

To nie jest dla mnie problem, mogę sobie dobrać przerwy, jakie są dla mnie optymalne. Myślę, że to było najlepsze 5,80 w moim wykonaniu w tym roku. Czułem, że przelatuję nad tą poprzeczką znacznie wyżej niż to miało miejsce we wcześniejszych konkursach. Cieszę się, że znów mogłem tutaj wystartować - skomentował swój występ tyczkarz OSOT Szczecin.

Imprezę zakończył bieg kobiet na 800 m, który wygrała Anita Horvat ze Słowenii (2.00,63) przed Anną Wielgosz (2.01,46). W tej konkurencji wystąpiła Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka, dla której był to powrót na bieżnię po dwóch latach. W tym sezonie wystąpiła tylko w dwóch mityngach w roli "zająca". W Poznaniu na swoim nowym dystansie uzyskała czas 2.03,10, co dało jej dopiero 10. miejsce.

Nie ukrywam, że dziś byłam bardzo zestresowana przed tym biegiem, tym bardziej że startowałam przed swoją publicznością. Ale to był stres motywujący. Nie wiedziałam, na co mnie stać, treningi to jedno, a obieganie się na pełnym dystansie to zupełnie inna rzecz. Ja nadal jestem treningowo +w lesie+, jak porównam do tego, co robią moje koleżanki z grupy 800 m - przyznała zawodniczka, która przed igrzyskami w Tokio była jeszcze jednym z filarów sztafety 4x400 m.

autor: Marcin Pawlicki