Podobnie jak w półfinale z Japonią, również w finale z Rumunią o wygranej gospodarzy zadecydowały rzuty karne. Tym razem jednak zwycięzcę wyłoniono dopiero w drugiej serii. Goście byli bliscy sukcesu, pomimo że pierwszego gola zdobyli dopiero w... 11. minucie. Po kwadransie gospodarze prowadzili 5:1, głównie dzięki uważnej grze w obronie i udanym interwencjom Mateusza Korneckiego, ale od tej pory drużyna z Bałkanów zaczęła grać coraz skuteczniej i jeszcze przed przerwą odrobiła straty.
W drugim kwadransie meczu Polakom coraz częściej zdarzały się nieudane rzuty i faule w ataku. Rywale wyrównali w 27. minucie (8:8). W końcówce pierwszej połowy biało-czerwoni nie wykorzystali gry w przewadze, za to goście objęli prowadzenie 10:9.
Po przerwie Rumuni szybko odskoczyli na cztery bramki (13:9). Strzelecką niemoc zespołu trenera Piotra Przybeckiego przełamał dopiero Michał Daszek, który był pierwszoplanową postacią w drugiej połowie. Zaliczył trzy trafienia z rzędu i gdy w 37. minucie swoje dołożył Jan Czuwara, na tablicy wyników znów wyświetlił się remis 13:13.
Później gra się wyrównała, jednak to drużyna przyjezdna utrzymywała jedno- lub dwubramkową przewagę. Polacy momentami byli zbyt mało agresywni w obronie i niedokładni w ataku, ale przeciwnicy również popełniali błędy, a szczególnie wiele problemów sprawiał im Kornecki, który wielokrotnie popisał się efektownymi paradami.
Biało-czerwoni odzyskali prowadzenie dopiero w 56. min po rzucie do pustej bramki Daszka (23:22). W odpowiedzi Rumuni zdobyli dwa gole z rzędu, ale w ostatniej minucie wyrównał Czuwara. W ostatnich sekundach w posiadaniu piłki byli goście, jednak nie potrafili sforsować polskiej defensywy i zwycięzcę musiały wyłonić rzuty karne.
Opiekujący się bramkarzami Sławomir Szmal do obrony rzutów z siedmiu metrów desygnował całą trójkę swoich podopiecznych - oprócz Korneckiego i Adama Malchera po raz pierwszy na boisku pojawił się Piotr Wyszomirski. I to właśnie ten ostatni zmusił przeciwnika do błędu (piłka odbiła się od poprzeczki). W odpowiedzi jednak nie udał się rzut Kamilowi Syprzakowi. Za chwilę znów ożyły nadzieje na sukces, gdy zwycięsko z pojedynku wyszedł Malcher. Kończący pierwszą serię Daszek nie wykorzystał okazji.
W drugiej serii karne rzucano na zmianę. Zwycięska okazała się interwencja Malchera i rywalizacja zakończyła się wynikiem 6-5 dla gospodarzy.
Polska - Rumunia 24:24 (9:10), karne 6-5
Polska: Mateusz Kornecki, Adam Malcher, Piotr Wyszomirski - Jan Czuwara 4, Szymon Sićko, Denis Szczęsny 1, Bartosz Kowalczyk 1, Adrian Przybylski 1, Marek Szpera, Arkadiusz Moryto 5, Michał Daszek 7, Kamil Syprzak 3, Paweł Salacz, Maciej Gębala 1, Damian Przytuła, Michał Olejniczak, Adrian Kondratiuk 1
Najwięcej bramek dla Rumunii: Nicusor Negru 6.