Holender podjął ogromny wysiłek na podjeździe niecały kilometr przed końcem trasy, dzięki czemu wypracował sobie przewagę nad rywalami i linię mety minął samodzielnie. Sześć sekund później etap ukończyli dwaj Słoweńcy: broniący tytułu Tadej Pogacar (UAE Team Emirates) i Primoz Roglic (Jumbo-Visma), a także rodak zwycięzcy Wilco Kelderman (Bora-hansgrohe).
Około dwudziestoosobowa grupa, na czele której był m.in. lider "Wielkiej Pętli" po sobotniej inauguracji Francuz Julien Alaphilippe (Deceuninck-QuickStep), zakończyła rywalizację z ośmiosekundową stratą.
Rafał Majka (UAE Team Emirates) zajął 65. pozycję z 2.26 straty, a Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers) był 77. - 3.48.
Dla debiutującego w Tour de France van der Poela niedzielne zwycięstwo było szczególnie ważne. Holender uczcił w ten sposób pamięć zmarłego w 2019 roku dziadka - jednego z najpopularniejszych francuskich kolarzy w historii Raymonda Poulidora.
Poulidor 14 razy startował w "Wielkiej Pętli" w latach 1962-76 i jego życiowym marzeniem było założenie kiedyś żółtej koszulki lidera. Nigdy mu się to nie udało, choć miał w dorobku siedem etapowych zwycięstw.
Ostatnie pół kilometra było bardzo bolesne, ale wiedziałem, że muszę jechać naj najszybciej, żeby uzyskać odpowiednią przewagę. O tym, że mam żółtą koszulkę, dowiedziałem się pięć minut po finiszu. To niewiarygodne - cieszył się van der Poel.
26-letni Holender ma w klasyfikacji generalnej osiem sekund przewagi nad Alaphilippe'em. Trzeci jest Pogacar z 13 sekundami straty.
W poniedziałek peleton przejedzie 182,9 km z Lorient do Pontivy.