Polska Agencja Prasowa: To drugi Tour de Pologne w czasie pandemii. Czy pod względem obostrzeń sanitarnych będzie się różnić od ubiegłorocznego?
Czesław Lang: Dalej obowiązuje nas specjalny protokół. Będzie lekarz covidowy, testy kolarzy. Przede wszystkim musimy dbać o to, aby startujący zawodnicy nie mieli kontaktu z przypadkowymi osobami. Będą więc oddzielne strefy dla ekip kolarskich, dziennikarzy, organizatorów, sponsorów, służb technicznych, obsługi telewizyjnej itd. Nie będzie miasteczek startowych ani specjalnych animacji dla publiczności na mecie. Kolarze będą podjeżdżać z parkingu bezpośrednio na start honorowy, a w ich imieniu listę startową podpiszą menedżerowie ekip. Na mecie zawodnicy będą zjeżdżać prosto do swoich autobusów. Pozostaną na miejscu tylko ci, którzy muszą iść do dekoracji. Na podium nie będzie hostess, a osoby wręczające nagrody muszą mieć maseczki i utrzymywać dystans. Ale są też nowości.
PAP: Jakie?
Cz.L.: Zmienia się wystrój mety. Mamy nowe płotki, nową bramę mety, multimedialną, jaka jest używana na Tour de France. Nowością jest również to, że z każdego etapu będzie po pięć godzin transmisji telewizyjnych do krajów na różnych kontynentach, do Ameryki Północnej, Południowej, do Afryki. W Polsce będzie można oglądać wyścig nie tylko w TVP i TVP Sport, ale także na Polsacie.
PAP: Zmienia się również trasa.
Cz.L.: Ruszamy nową trasą. Jedziemy w rejony, gdzie dawno nie było wyścigu. Pierwszy etap z metą w Chełmie i ciekawą końcówką po kosteczce pod górę. Drugi etap do Przemyśla również będzie kończyć się podobnie, ale jeszcze stromiej, a po drodze dwie góry – Kalwaria Pacławska i Gruszowa. To będzie bardzo interesujący odcinek. Potem jedziemy przez Bieszczady do Rzeszowa. Czwarty etap z Tarnowa do Bukowiny Tatrzańskiej nie będzie tak wymagający jak w poprzednich latach, krótszy, ale ze znanym już dobrze finiszem pod górę. Etap do Bielska-Białej też jest dobrze znany z poprzednich lat.
PAP: Na szósty dzień jest zaplanowana jazda indywidualna na czas, która powraca po pięcioletniej przerwie.
Cz.L.: Tak. W Katowicach, zamiast sprinterskiego finiszu, który w ubiegłym roku był bardzo niebezpieczny i zakończył się wypadkiem Fabio Jakobsena, będziemy mieć jazdę na czas. Etap prawdy. No i ostatni etap, dla sprinterów, z metą na krakowskich Błoniach. Zapowiada się fajny wyścig.
PAP: Pańscy faworyci?
Cz.L.: Jest dużo świetnych kolarzy. Gaviria, Ackermann, Almeida. Nigdy nie narzekamy na obsadę. Jest też wielu młodych zawodników, którzy nie mają jeszcze znanych nazwisk, a u nas wyrabiają sobie markę. Przypomnę chociażby Duńczyka Jonasa Vingegaarda, który w tym roku był drugi w Tour de France, a pierwsze zwycięstwo jako zawodowy kolarz odniósł przecież przed rokiem w Tour de Pologne na etapie do Kościeliska.
PAP: Nie wymienił pan Michała Kwiatkowskiego. Na igrzyskach w Tokio pojechał dobrze, ale zajął 11. miejsce.
Cz.L.: Moim zdaniem Michał na igrzyskach był najmocniejszy. Gdy rywale przekonali się, że jest tak mocny, to go pilnowali i nie dali mu odjechać. Patrząc na kondycję i przygotowanie, to był naprawdę jego dzień. Myślę, że Michał będzie w dobrej formie także w Polsce. Bardzo w to wierzę.