Jaka jest główna różnica między reprezentacją Belgii z listopada 2007 roku, a tym zespołem sprzed roku?
Nie wiem jeszcze, których piłkarzy wystawię w podstawowej jedenastce. To już wtedy był młody zespół, ale po mistrzostwach Europy do lat 21, w których Belgia dotarła do półfinału, dołączyło do nas kilku zawodników. Średnia wieku w mojej drużynie wynosi jakieś 23-24 lata, jest to więc jedna z najmłodszych europejskich reprezentacji.
Młodość nie zawsze jest zaletą...
W ostatnich miesiącach zdobyli oni sporo doświadczenia, grając nie tylko w reprezentacji seniorów, czy młodzieżowej. Ważne jest to, że regularnie występują w swoich klubach. Weźmy takiego Moussę Dembele, który ma dopiero 20 lat, a już jest jedną z głównych postaci w AZ Alkmaar. Jestem pewien, że jako zespół jesteśmy teraz znacznie silniejsi mentalnie.
Silniejsi niż przed rokiem?
Z całą pewnością. Przed rokiem mecz był koszmarnie ciężki jeżeli chodzi o warunki do gry. Przez cały tydzień poprzedzający spotkanie w Belgii lało jak z cebra. Deszcz padał także w trakcie meczu. Boisko było nasiąknięte wodą jak gąbka. Praktycznie nie było szans, by rozegrać piłkę na takiej murawie. Warunki sprzyjały drużynie broniącej się, czyli Polsce. Oczywiście wasza drużyna wyprowadzała bardzo dobre kontrataki i była bardzo efektywna, tego nie mogę wam odmówić, ale na pewno warunki były po waszej stronie. Trudniej nam się konstruowało akcje.
Nie walczycie już o awans i na pewno będzie panu ciężko zmotywować drużynę przed rewanżem?
Oczywiście, że nie.
Dlaczego nie?
Bo to są profesjonaliści. Każdy mecz, czy to w reprezentacji czy w klubie jest dla nich ważny. Każde kolejne spotkanie to okazja do nabrania doświadczenia, nauczenia się czegoś i oni to wiedzą. To nie jest dla nas nowa sytuacja w tych eliminacjach, że nie mamy już o co grać. Szansę awansu straciliśmy już dawno temu. Piłkarze jednak nie mają problemów z motywacją, byli bardzo skoncentrowani podczas każdego treningu i każdego meczu. Wystarczy popatrzeć na nasze ostatnie wyniki, które są naprawdę niezłe. Nie przegraliśmy czterech z rzędu spotkań eliminacyjnych.
Mimo to powszechnie mówi się, że futbol belgijski przeżywa kryzys.
Na pewno tak. Dlatego też zdecydowaliśmy się na odmłodzenie kadry. Ci piłkarze, którzy grali regularnie w reprezentacji dwa, czy trzy lata temu w wieku 28, 29 czy 30 lat już nie robiliby takich postępów. A Belgia potrzebuje silnej piłki. Wiem, że w tej chwili nie mogę od mojego zespołu wiele wymagać. Ale jestem usatysfakcjonowany tym, jak teraz grają. Musimy być cierpliwi. Z tak młodymi piłkarzami nie można zbudować zespołu i osiągnąć sukcesu w dwa miesiące. Potrzebujemy czasu, szczególnie, że nie trenujemy codziennie razem. Ale podkreślam raz jeszcze, że jestem zadowolony z mojego zespołu. Gramy naprawdę dobrą piłkę.
Belgijscy dziennikarze twierdzą, że ta drużyna jest za młoda, że nie da się wygrać niczego wielkiego bez kilku doświadczonych piłkarzy, których w Belgii po prostu nie ma. Nazywają pańską drużynę zespołem dzieciaków.
To nie są dzieciaki, gdyby tak było, nie graliby w klubach. Będę ich powoływał i pozwalał grać w każdym meczu, by nabierali doświadczenia. Z każdym miesiącem stają się coraz lepszymi piłkarzami. Widzę to doskonale, bo jak powiedziałem nie widuję ich na co dzień. Spotykamy się raz w miesiącu, czasem nawet rzadziej, i dlatego bardziej rzuca się w oczy jak kolosalne czynią postępy. To nie jest tylko moja zasługa, ale przede wszystkim trenerów klubowych.
W Chorzowie pana młodzież będzie miała dodatkowo 12 rywali na boisku. Myślę tu o naszych kibicach.
Macie znakomitych kibiców. Wdać to było chociażby podczas pierwszego meczu w Brukseli, kiedy to wasi fani, chociaż było ich mniej, niemal zagłuszyli naszych. Nie sądzę jednak, żeby liczba kibiców powodowała jakąś wielką różnicę. Gdy jesteś na boisku i koncentrujesz się na meczu, nie słyszysz dokładnie, co krzyczą ludzie na trybunach. Cieszysz się tylko, że jest pełen stadion i masz dla kogo grać.
Kiedy ogląda pan reprezentację Polski, widzi pan rękę Leo Beenhakkera?
Pan jest z Polski więc może panu wyjaśnię. Ja nigdy nie rozmawiam o przeciwniku. Oczywiście jestem przygotowany, mam swoją opinię, ale nie dzielę się nią z prasą.
Belgijscy dziennikarze uprzedzili, że tak pan odpowie, ale nie chodzi o detale. Niech pan tylko powie, czy nasza reprezentacja zrobiła się bardziej holenderska?
Nie za to mi płacą, to nie moja praca. Jestem trenerem Belgii.
Pan jako piłkarz pokonał Beenhakkera w 1985 roku. Wtedy Holandia nie pojechała na mistrzostwa świata do Meksyku. Traktuje pan ten zbliżający się mecz z Polską jako pojedynek z Beenhakkerem?
Nie. Oczywiście pamiętam tamte mecze, ale nigdy piłkarskiego spotkania nie traktuje jako pojedynku. W Chorzowie to Polska zagra z Belgią, a nie ja się będę pojedynkował z Beenhakkerem.
Nie ma to dla pana żadnego znaczenia, że pański vis a vis jest Holendrem? Wiadomo jakie stosunki łączą te dwa kraje?
Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Zresztą Beenhakker mieszka teraz w Belgii. Znamy się dość dobrze. Spotykaliśmy się kilka razy przy okazji różnych zjazdów selekcjonerów. Ostatni raz jakieś dwa miesiące temu wypiliśmy kawę w Berlinie. Nie robi to na mnie wrażenia.
Co pan myśli zatem nie konkretnie o tej reprezentacji, tylko ogólnie o polskim futbolu?
Nie wiemy niemal nic o polskiej lidze. Znamy tylko tych piłkarzy, którzy grają za granicą. W Niemczech, Hiszpanii czy Holandii. Polskie zespoły klubowe widujemy tylko przy okazji europejskich pucharów, szczególnie jeżeli grają przeciwko jakiejś belgijskiej drużynie, albo klubowi, w którym występuje Belg. Wtedy jest nieco głośniej o waszej piłce. Nie zdarza się to za często, więc zazwyczaj jest cisza. Ostatnie polsko-belgijskie spotkanie jakie mogę sobie przypomnieć, to mecze sprzed trzech chyba już lat Anderlechtu z Wisłą Kraków.
Uważa pan, że mamy w Polsce piłkarzy, których można nazwać gwiazdami europejskiego formatu?
Oczywiście, przecież grają w dobrych europejskich klubach, w bardzo silnych ligach. Wasz bramkarz Artur Boruc jest na pewno gwiazdorem. Podobnie jak Ebi Smolarek.
Nazwisko Lubański też panu coś mówi?
Do niedawna nie miałem pojęcia jaką on jest w Polsce postacią i jak ogromnym respektem cieszy się u was. Teraz już to wiem i jestem zdziwiony. Większość ludzi w Belgii zna oczywiście Lubańskiego, ale jako normalnego, przyjacielskiego i miłego faceta. Nie żadnego gwiazdora. Dziennikarze często do niego dzwonią prosząc o różnego rodzaju informacje. U nas piłkarze po zakończeniu kariery nie są traktowani ze specjalnie dużym szacunkiem. Dla nas, Belgów, to wielka sprawa, że Włodek grał w Lokeren. W naszej lidze mało było piłkarzy tego formatu. Graliśmy przeciwko sobie wielokrotnie i naprawdę lubimy się.