Polscy piłkarze wiele razy powtarzali, że nie czują się gorsi od Czechów, ale to nasi południowi sąsiedzi grają w lepszych klubach i są kupowani za dużo grubsze pieniądze. Dzisiaj mogą pokazać, że zasługują na to samo. Mecz z Czechami może być trampoliną do tego, by w karierze wspiąć się wyżej, niż transfer za kilkaset tysięcy euro.

Reklama

Kibiców nie interesuje, kto zagra w bramce, kto będzie strzelał gole, a kto rozbijał ataki. Chcą bohaterów, nawet, jeśli nie będą nimi ci, po których się tego spodziewamy. Polacy potrzebują wygranej z Czechami, lecz nie tylko. Staliśmy się zakładnikami wspomnień. Kiedyś było Wembley, a ostatnio Chorzów i wygrana z ekipą Felipe Scolariego. Nasza reprezentacja musi więc zagrać mecz, o którym znów będzie się długo mówić, który przywróci jej wiarę, że ta kadra może osiągać sukcesy. Mecz o niebo lepszy od tego na początku roku, na Cyprze, gdzie Czesi grali w piłkę, a my mieliśmy mnóstwo szczęścia. Drugi raz – tu rację ma Petr Cech – coś takiego się nie powtórzy. Być może trzeba zrobić nawet więcej niż dwa lata temu w starciu z Portugalią.

>>>Przeczytaj wywiad z trenerem Czechów

Na Śląskim o twarz, a być może nawet posadę, zagra także Leo Beenhakker. Holender w podobnej sytuacji znalazł się dokładnie dwa lata temu – na początku pracy z kadrą, gdy działacze PZPN, ale także wielu kibiców żądało jego głowy. Teraz piłkarze podkreślają, że jesteśmy świadkami deja vu. Znów silny przeciwnik, a sytuacja podobna. Wielu czeka na potknięcie Beenhakkera, ale jeśli biało-czerwoni wygrają z Czechami i nie przegrają meczu w Bratysławie, znów wszyscy będą chwalić kadrę, a o zwolnieniu selekcjonera nie wspomni nawet Jan Tomaszewski - czytamy w DZIENNIKU.

Reklama

Istotne jest dziś pytanie: czy w momencie największego kryzysu w polskiej piłce Leo, też obrzucany błotem przez menedżerów i oskarżany o ciemne interesy, jest w stanie raz jeszcze porwać piłkarzy do boju?

Jakub Błaszczykowski, na zgrupowaniu we Wronkach w każdej rozmowie podkreślał: "Myślmy pozytywnie! W ogóle żyje się przyjemniej, jeśli człowiek stawia przed sobą cele i je osiąga. Odrzućmy czarnowidztwo i gadanie: Eee na pewno się nie uda..."

>>>Błaszczykowski: Nie schowamy ogona pod siebie

Reklama

On wie doskonale o czym mówi. Po serii kontuzji, absencji na mistrzostwach Europy wyciszył się na moment, ale ani przez chwilę nie wątpił, że karta się odwróci. Wyszło na jego. Niemal w każdej kolejce 80 tysięcy kibiców na Westfalenstadion zrywa się z miejsc, gdy Kuba drybluje rywali albo zdobywa piękne bramki. Dziś, miejmy nadzieję, że tak samo zachowywać się będę kibice biało-czerwonych.

"Dla mnie to magiczny stadion. Wierzę, że ta magia będzie z nami w sobotni wieczór" – mówi z nadzieją Błaszczykowski.