Do końca nie było wiadomo, jak przebiegną wybory. Statut PZPN mówi, że liczy się większość bezwzględna - na kandydata musi zagłosować 50 proc. głosujących plus jeden. Jeśli żaden nie dostanie takiego poparcia - wtedy ten z najmniejszą liczbą głosów odpada, a pozostali znów stają do wyborów.

Reklama

Ale Grzegorz Lato nie musiał denerwować się - jak w meczu piłkarskim - dogrywką. Wystarczyło pierwsze głosowanie. Większość bezwzględna wynosiła 57 głosów. I dokładnie tyle Grzegorz Lato dostał.

Zgodnie z przysługującym prawem prezes zgłosił swoich kandydatów na funkcje wiceprezesów PZPN do spraw organizacyjno-finansowych, szkoleniowych i zagranicznych. Zarekomendował na te stanowiska, odpowiednio, Rudolfa Bugdoła, Antoniego Piechniczka i Adama Olkowicza, który funkcję prezesa ds. zagranicznych miałby łączyć z kierowaniem zespołem ds. Euro 2012. Wszyscy zyskali akceptację delegatów.

Poparcia nie uzyskał natomiast kandydat na wiceprezesa zgłoszony przez kluby ekstraklasy i pierwszej ligi - Ryszard Adamus oraz przez Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej - Jerzy Koziński. Uznanie delegatów zyskała dopiero kolejna dwójka kandydatów - odpowiednio Janusz Matusiak i Jan Bednarek.

Ukraiński zgrzyt na początek

Od samego początku w sali obrad była gorąca atmosfera. Gość zjazdu Hrihorij Surkis, szef ukraińskiej federacji i członek Komitetu Wykonawczego UEFA, zasugerował delegatom, by "wybrali człowieka Zachodu, który będzie dobrze współpracował z władzą". Delegaci odebrali to jako poparcie kandydatury Zbigniewa Bońka.

Ukrainiec dał też do zrozumienia, że z ubiegania się o fotel prezesa PZPN powinien zrezygnować Zdzisław Kręcina, na którym ciążą zarzuty prokuratorskie o niegospodarność. "Jego wybór byłby tragedią dla PZPN, tragedią dla Polski i Ukrainy" - powiedział Surkis. Oburzony Kręcina wybiegł z sali, ale za chwilę do niej wrócił.

Kandydat pierwszy - zrezygnował

Potem zaczęły się przemówienia kandydatów. Pierwszy na mównicy pojawił się Tomasz Jagodziński i ku zaskoczeniu wszystkich oznajmił, że rezygnuje z kandydowania. Jednym z powodów jego decyzji było nieformalne spotkanie m.in. z udziałem jego kontrkandydatów - Zbigniewa Bońka i Grzegorza Laty.

Reklama

"Zrezygnowałem m.in. z powodu jakiejś dziwnej gry bez mojego udziału, a z udziałem np. gościa z Ukrainy Hryhorija Surkisa. Przypadkiem wszedłem do sali, w której odbywało się spotkanie m.in. z udziałem jego, Michała Listkiewicza, Zbigniewa Bońka i Grzegorza Laty. W kącie stał Zdzisław Kręcina, którego - moim zdaniem - starano się przekonać do rezygnacji. Mnie w ogóle na nie nie zaproszono, a gdy wszedłem, Surkis próbował mnie wyprosić i przekonać, że on tu jest gospodarzem" - powiedział Jagodziński w kuluarach zjazdu.

W grze pozostali tylko Zdzisław Kręcina, Zbigniew Boniek i Grzegorz Lato. Według obserwatorów wyborów dwaj ostatni kandydaci dogadali się. Oficjalnie jednak ani Boniek, ani Lato nie chcieli zdradzić, czego dotyczyły ich rozmowy tuż przed rozpoczęciem obrad.

Dekada Listkiewicza

Ustępujący prezes PZPN Michał Listkiewicz zaprzeczył, że w nieformalny sposób doszło do próby ustawienia wyborów jego następcy, co sugerował po swojej rezygnacji z kandydowania Tomasz Jagodziński.

Listkiewicz pożegnał się z funkcją po niemal dziesięciu latach. "Apeluję do władz polskich: dajcie naszemu związkowi szansę, aby dobrze wywiązał się z zadania" - mówił na początku zjazdu.

Ustępujący prezes podziękował wszystkim swoim współpracownikom za lata pracy. Podziękował krytykom - ale tylko tym, których krytyka była "konstruktywna i wyrażana w sposób kulturalny". Przeprosił też tych wszystkich, których zawiódł.

Kto wybierał prezesa

Wyboru prezesa dokonało 113 delegatów na zjazd. 60 z nich reprezentowało Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej, czyli "teren". 50 - "futbol zawodowy", czyli kluby ekstraklasy i pierwszej ligi.

Z każdego klubu ekstraklasy zjawiło się w Warszawie dwóch przedstawicieli (razem 32), a każdy pierwszoligowiec miał jednego (18). Środowiska trenerów i sędziów reprezentowało jeden delegat, futbol kobiecy - dwóch, tak samo futsal.

Do końca nie było wiadomo, czy wybory odbędą się 30 października. Doszło do wojny futbolowej, w której wygranym okazał się związek, a przegranym - Ministerstwo Sportu. Ostatecznie zdecydowano, że nowy prezes zostanie wybrany zgodnie z planem.