Zostaje pan w Górniku? Pytamy, bo działacze twierdzą, że ruch należy do pana.
Jerzy Brzęczek: W takim razie informuję, że podjąłem decyzję o pozostaniu w Zabrzu do wygaśnięcia kontraktu, czyli do końca sezonu.
Jędrzej Jędrych, prezes Górnika, ma wątpliwości czy stać pana jeszcze na grę na wysokim poziomie.
Byłem na rozmowie z prezesem oraz trenerem Kasperczakiem. Powiedziałem, że jeśli miałbym komuś przeszkadzać to nie ma sprawy. Powiedziałem też, że widzę dla siebie miejsce w tej drużynie i zrobię wszystko, by pomóc Górnikowi w walce o utrzymanie. Oni odpowiedzieli, że respektują mój wybór.
Górnik ma się jednak zmienić. Przyjdą nowi piłkarze i dla starszych graczy może zabraknąć miejsca.
Na razie ich nie ma, a chciałbym, żeby się pojawili, bo wtedy będzie nam wszystkim łatwiej.
Rok temu był pan filarem Górnika, jesień była jednak zdecydowanie słabsza. Wiek robi swoje?
Gdyby Górnik zdobył więcej punktów to nikt nie doklejałby mi żadnej etykietki. Wiosną graliśmy zdecydowanie gorzej niż teraz. Mieliśmy jednak masę szczęścia i zdobywaliśmy punkty. Nie przypominam sobie, żeby wówczas ktoś mówił coś złego na mój temat. Poza tym dajmy spokój z tym zaglądaniem w moją metrykę. W Tirolu Innsbruck też mi kiedyś powiedzieli, że jestem za stary, że się już nie nadaję. Przydałem się jednak, pomogłem zespołowi w trudnym momencie. Mam swoje lata, ale wciąż stać mnie na grę na wysokim poziomie. Jeśli uznam, że biegam mniej od pozostałych kolegów to wtedy zakończę karierę. Zresztą skuteczność gry nie zależy od biegania, ale od myślenia.
No dobrze. Pan biegał, myślał, i wciąż, w ogromnym stopniu, decydował o jakości gry ofensywnej. A przecież to się miało zmienić. Młodsi mieli wziąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki, odciążyć weteranów.
Nie zamierzam się skarżyć. Jako wysunięty pomocnik miałem sporo pracy, ale to mi nie przeszkadzało. Mogę tylko żałować, że nie miałem zbyt wielu asyst, że zmarnowałem świetne okazje strzeleckie w meczach z Jagiellonią i Bełchatowem. Inna sprawa, iż jako zespół zdobyliśmy tylko osiem bramek. To bardzo mało.
Czy dlatego, że drużyna Górnika jest po prostu słaba.
Ja się z tym nie zgadzam. Uważam, że zespół ma w sobie duży potencjał. Młodym zawodnikom trzeba jednak pomóc w rozwoju. Podam taki przykład. Adam Danch zawsze miał serce do gry. Biegał i walczył do upadłego. Jednak bardzo często źle ustawiał się na boisku. Biegał tam, gdzie ja i wzajemnie się wykluczaliśmy. Mówię mu: Adam, nie biegaj za mną, szukaj miejsca tam, gdzie mnie nie ma. I patrz nie tylko na piłkę, którą masz przy nodze, ale i też na to, jak ustawieni są partnerzy. Na boisku trzeba pewne rzeczy przewidywać, patrzeć krok do przodu. Trzeba biegać i myśleć.
Żałuje pan , że zarząd Górnika, po zwolnieniu trenera Ryszarda Wieczorka, nie powierzył zespołu duetowi Marcin Brosz – Jerzy Brzęczek.
O takiej opcji nic nie wiem. Byłem na rozmowie u byłego prezesa Ryszarda Szustera, który faktycznie pytał mnie czy pomógłbym nowemu trenerowi w prowadzeniu drużyny. Powiedziałem, że tak. Jednak to była tylko ta jedna dyskusja, potem już do sprawy nie wracaliśmy. A kilka dni później wszystko się zmieniło.
Górnik po wielkich zmianach to wciąż jest pański klub, miejsce w którym dobrze się pan czuje?
Tak i nie mówię tego, żeby komuś schlebić. Mam duży respekt do legendy i osiągnięć tego klubu. Byłem na ostatniej gali 60-lecia, zobaczyłem świetnych piłkarzy, którzy pracowali na chwałę Górnika. Jestem dumny z tego, że mogę grać w takim miejscu. Szkoda tylko, że jako piłkarz nie zdobędę już z tym zespołem tytułu mistrza Polski. To mi uciekło.