"Nie ma mowy o tym, aby został przeniesiony na inny termin albo na neutralny stadion" - mówi z pewnością w głosie Holt. "W minionych latach, kiedy napięcia były zdecydowanie większe, a IRA nie była rozbrojona, reprezentacja Irlandii Północnej zawsze grała swoje mecze na Windsor Park w Belfaście. Mogę sobie przypomnieć zaledwie kilka spotkań, które z powodów bezpieczeństwa zostały przeniesione do Anglii. Teraz nie ma w ogóle takiego tematu" - dodaje.

Na ulicach Belfastu życie toczy się spokojnie. Nie ma zwiększonych sił policyjnych, nie widać wojska. Gdyby człowieka odciąć od mediów, nie zorientowałby się, że w kraju dzieje się coś nadzwyczajnego. Jednak w telewizorach barowych w kółko lecą wiadomości o zabitych w sobotę żołnierzach i zamordowanym w nocy z poniedziałku na wtorek policjancie. Także gazety na pierwszych stronach informują o obu incydentach. W "Belfast Telegraph", największej gazecie w Belfaście, jednej z niewielu, o której nie da się powiedzieć, że jest katolicka albo protestancka, politycy jasno deklarują, że oba incydenty nie są początkiem powrotu do lat terroru.

"Ludzie prowincji nie chcą znowu broni na ulicach" - cytuje gazeta premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna - "Mordercy chcą tylko destabilizacji i zaburzenia procesu pokojowego, który trwa w Irlandii Północnej".

Porozumienie pokojowe między protestantami a katolikami zostało podpisane w Belfaście w 1998 roku. Od tamtej pory nie było żadnych morderstw ani zamachów bombowych na tle religijnym. "Nawet nie wiemy, czy te morderstwa z soboty i poniedziałkowej nocy są bezpośrednio ze sobą związane" - twierdzi Holt. "Jednak gdyby nawet tak było, to republikanie nie mają poparcia wśród społeczeństwa. Ludzie zdążyli się już przyzwyczaić do pokoju" - dodaje.

Reprezentacja Irlandii Północnej tradycyjnie dopingowana jest przez kibiców wywodzących się z protestanckiej części społeczeństwa. Katolicy mieszkający w Ulsterze bardziej identyfikują się z reprezentacją niepodległej Irlandii. Ciężkich chwil może się więc spodziewać podczas meczu na Windsor Park nasz bramkarz Artur Boruc, który nie dość, że jest zawodnikiem tradycyjnie katolickiego klubu - Celticu Glasgow, to jeszcze sam ostentacyjnie i często swój katolicyzm manifestuje.

"Boruc może mieć ciężki wieczór" - potwierdza Holt - "Wątpię jednak, aby przerodziło się to w jakiś festiwal nienawiści. Nikt też nie będzie patrzył na waszą drużynę jak na katolików, chociaż oczywiście istnieje taki obraz Polski jako tradycyjnie katolickiego kraju. 28 marca będziecie po prostu bardzo ważnym przeciwnikiem, którego należy pokonać. A nie katolickim krajem poprzedniego papieża".

Holt zapewnia, że na mecz nie zostaną zmobilizowane żadne specjalne policyjne siły ani nie będzie zwiększona ochrona. "Oczywiście pod warunkiem że do dnia meczu nie nasilą się incydenty. Podkreślam jednak, że nikt tak naprawdę w to nie wierzy i wszyscy tutaj mamy nadzieję, że znowu będzie spokój".











Reklama