Leo odpowiadał na ich pytania, uśmiechnął się kilka razy, kilka razy dał do zrozumienia, że Feyenoord go nie interesuje, a za drużyną narodową poszedłby w ogień. I najwyraźniej większość mu uwierzyła. Holender znów na jakiś czas ma święty spokój.
"Nie ostrzymy sobie zębów na Beenhakkera, w zarządzie nie ma wilkołaków" – uśmiechnął się wiceprezes PZPN Antoni Piechniczek. Za to kilka potulnych baranków by się znalazło. Spotkanie z holenderskim szkoleniowcem trwało kilkadziesiąt minut, zadano mu kilkanaście pytań. Chyba ani jednego zaskakującego: współpraca z Feyenoordem, nieistniejący raport z Euro 2008, przyczyny słabego meczu z Irlandią i szanse na awans. Leo na pewno miał czas, żeby do takiego składania zeznań się przygotować.
>>>Lato: Obronię Leo przed kolegami
"Na pytania zarządu trener Beenhakker odpowiedział bardzo szczegółowo" - mówił zadowolony prezes PZPN Grzegorz Lato. "Czy wszyscy członkowie zarządu są równie zadowoleni? Nie wiem. Proszę pytać ich".
"Czy satysfakcjonują mnie odpowiedzi Beenhakkera? Myślę, że tak, ale trzeba też zapytać innych" - powiedział Kazimierz Greń.
"Odpowiedzi były sensowne, spotkały się z aprobatą członków zarządu" - dodał wiceprezes PZPN Antoni Piechniczek. "Uważam, że to spotkanie było potrzebne nie tylko zarządowi, ale głównie Beenhakkerowi. Ważne, aby Holender nie odczuł, że jest samotny, że nikt nie patrzy na styl jego pracy, tylko że istnieje pewna instytucja w PZPN, która go rozlicza. Instytucja nie nastawiona do niego wrogo. Przeciwnie– powiedziałbym, że mu życzliwa".
Zdaniem Grenia na początku atmosfera spotkania była nerwowa. Potem jednak napięcie zeszło. Czym Beenhakker tak bardzo uspokoił działaczy? W zasadzie to niczym nowym. Wszystko już gdzieś słyszeliśmy. "Zapytałem selekcjonera, czy jego kontrakt z PZPN będzie dalej realizowany. Odpowiedział, że absolutnie tak. Na pytanie o Feyenoord odpowiedział, że najbliższa jest mu reprezentacja Polski. A raport? Że myśli o nim. Pomyśli i da odpowiedź" - relacjonuje Greń.
Pewnie nikt w tym myśleniu nie będzie Holendrowi przeszkadzać. Po spotkaniu i Beenhakker, i Lato wyglądali na zadowolonych i wyluzowanych. "Nie istnieje kwestia rozwiązania kontraktu z Leo. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z nim" - rzucił do dziennikarzy prezes PZPN. I choć Beenhakker w tym momencie znacząco się uśmiechnął, to można było odnieść wrażenie, że Lato rzeczywiście nie ma większych zastrzeżeń do jakości pracy selekcjonera. A selekcjoner? Oczywiście nie ma żadnych skarg na członków zarządu.
>>>Boniek: Beenhakker tylko do października
"Pracuję dalej dla reprezentacji. Widzę, że wielu z was jest tym zawiedzionych. Przepraszam, że tak się stało" - powiedział Beenhakker do dziennikarzy. "Jak przebiegało spotkanie? Było bardzo miłe, ponieważ rozmawialiśmy po prostu o polskim futbolu, o jego obecnej sytuacji i jego przyszłości. Zarząd zapewnił mnie o pełnym poparciu dla mojej pracy…"
Niewielu było takich, którzy otwarcie skrytykowali Holendra po tym spotkaniu. Jawnie niezadowoleni byli przeważnie ci, którzy w PZPN mimo swojej funkcji w rzeczywistości niewiele znaczą. "Nie jestem zadowolony z ostatnich kilku miesięcy pracy Beenhakkera. To trochę dziwne, że ludzie krzyczą „Leo, Leo!”, bo przecież wyników nie ma" - powiedział członek zarządu Zbigniew Lach. "Feyenoord? Holender odpowiedział, że na dwieście procent jest z reprezentacją i chce z nią dotrwać do 2012 r."
Tak więc było też dużo fantastyki. A propos… Podobno Leo powiedział na spotkaniu „przepraszam”. "To dobrze, że przeprasza. Lepiej późno niż wcale" - twierdzi Lach. "Jednak każdego trenera tłumaczą wyniki, a nie niewydolność zawodników (chodzi o Łukasza Fabiańskiego, który nie mógł zagrać w meczu z Irlandią Płn. – red.)".
Wielu powątpiewało w to, że to rzeczywiście Fabiański, a nie Artur Boruc, według pierwotnego planu Beenhakkera miał zagrać z Irlandią Płn. Leo jednak na spotkaniu z zarządem powołał się na Stefana Majewskiego, który mógłby to potwierdzić. Dodał, że słaba forma Boruca nie wyjaśnia jednak kompromitującej porażki. Zasugerował, że po prostu „źle graliśmy w piłkę”, ale nie trzeba się tym przejmować, bo tego typu problemy mają wszyscy. "Spójrzmy na Czechów. Oni mieli być faworytem naszej grupy, a teraz poważnie martwią się o awans" - stwierdził Leo. Po czym zadeklarował pełne zaangażowanie w sprawy kadry, wiarę w zawodników, dobrą atmosferę i awans na mistrzostwa świata.
I po takich tłumaczeniach działacze przestali się martwić (przynajmniej tak twierdzą). "Nie spotkaliśmy się po to, aby zwolnić Beenhakkera, ale żeby wyjaśnić pewne sprawy. Minimum informacji na temat tego, co Leo robi i jak robi, dostaliśmy" - podsumował Piechniczek.