W RPA trenujecie najnowszymi piłkami Adidasa stworzonymi specjalnie na Puchar Konfederacji, który rozpocznie się tu za dwa tygodnie. Jakie wrażenia?
Łukasz Załuska: Pierwszego dnia, kiedy na treningach mieliśmy ładną pogodę, wydawało mi się, że ta piłka jest jak najbardziej w porządku. Wszyscy byliśmy z niej zadowoleni. Kiedy jednak trenowaliśmy w deszczu, okazało się, że staje się ona bardzo śliska i sprawia nam wiele trudności. Nie będzie łatwo bronić strzału taką piłką.
W ogóle w meczu z RPA nie będzie łatwo. Gracie na wysokości 1600 metrów. Może was zatykać.
Nie grałem jeszcze tak wysoko, ale nie sądzę, żeby było tak źle. Sprzyja nam pogoda, która jest bardziej jesienna niż letnia. Jak nie będzie gorąco, to chyba nie będzie trudności z grą nawet tak wysoko.
Jakie wrażenia z treningów z reprezentacją?
W sumie dla mnie to już nic nowego. W kadrze jestem prawie od roku. Jednak niestety ciągle ograniczam się tylko do treningów. Nie zaliczyłem jeszcze debiutu i zawsze w czasie meczu lądowałem na ławce albo nawet na trybunach. Zajęcia są na pewno inne niż w klubie. Trenerzy mają swoją specyfikę. Ale mi to odpowiada i myślę, że dużo wynoszę z tych treningów.
Pomaga panu to, że Andrzeja Dawidziuka zna praktycznie od dziecka?
Na pewno nie przeszkadza. Ale proszę zauważyć, że od naszego poprzedniego kontaktu minęło dobre dziesięć lat. Wiele się od tego czasu zmieniło. W szkole w Szamotułach uczył mnie takich młodzieżowych podstaw. Teraz pracujemy nad tym, żebym był w dobrej formie i poprawiał pewne elementy.
A Frans Hoek? Dogadujecie się?
Proszę spojrzeć w jego CV. Człowiek, który pracował w Barcelonie, Ajaksie Amsterdam i reprezentacji Holandii, musi być wielkim fachowcem. Do naszej współpracy nie mam żadnych zastrzeżeń. Mogę się dużo nauczyć.
Rozmawiał pan z Leo Beenhakkerem o ewentualnym debiucie?
Nie, ale mam nadzieję, że w końcu zagram w kadrze. Gramy dwa mecze, a jest nas trzech, więc prawdopodobieństwo gry jest dość duże.
Po zgrupowaniu urlop i nowy etap w życiu - Celtic Glasgow.
No właśnie, ale na ten temat nic panu nie powiem, bo... nic nie wiem. Nie mam pojęcia, kiedy rozpoczynamy treningi, kto będzie trenerem, czy Artur Boruc zostanie w klubie. Po prostu nic. Mam jednak nadzieję, że to kwestia dni, co najwyżej tygodni, kiedy wszystko się wyjaśni.
Nie boi się pan, że w Glasgow czeka na pana ławka rezerwowych, jeśli Boruc zostanie w klubie?
Celtic jest świetną drużyną. Czy będzie tam Artur, czy jakiś inny bramkarz, to i tak czekałaby mnie rywalizacja. Jak się idzie do wielkiego klubu, to trzeba być przygotowanym na walkę o miejsce w składzie. W Celticu nikt nie dostaje nic za darmo. Wszystko trzeba sobie wywalczyć.
Ale jest pan w takim wieku, że ławka w Celticu będzie najgorszym rozwiązaniem. Skoro zostanie tam Boruc, to może lepiej byłoby się tam nie pchać.
Wcale tak nie uważam. Proszę zobaczyć, ile Celtic gra meczów w sezonie – grubo ponad 40. W lidze, pucharze, pucharze ligi, w europejskich pucharach. Jestem pewien, że dostanę szansę i będę grać, nawet jeśli będę musiał rywalizować z Borucem. W ogóle to chciałbym, żeby on został. Moglibyśmy się nawzajem nakręcać i dzięki temu podnosić poziom. Tak czy inaczej będzie w porządku.
Wyjazd do Szkocji to była chyba pana najlepsza decyzja w życiu.
Powiem tak nieładnie. Byłem już w głębokiej d... Kariera stanęła mi w miejscu. Dziennikarze i kibice postawili na mnie krzyżyk. A ja po prostu potrzebowałem człowieka, który by na mnie postawił. Nigdzie nie dostałem prawdziwej szansy, otrzymałem ją dopiero w Szkocji. Zgadzam się w stu procentach, że była to moja najlepsza decyzja w karierze. W Dundee spędziłem dwa fantastyczne lata, teraz idę do największego klubu Szkocji. Nic tylko patrzeć optymistycznie w przyszłość. Jak jechałem do Szkocji, to nie miałem nic do stracenia. Zaryzykowałem, bo nie mogłem sobie pozwolić na dłuższe siedzenie na rezerwie w Kielcach. Zastanawiałem się dziesięć minut. Spakowałem się i wylądowałem w Szkocji. W końcu miałem szczęście.
Nie przeraża pana sława Celticu?
Zdaję sobie sprawę, że to wielki klub, który ma miliony kibiców. W Dundee też grałem na wielkich stadionach. Jestem bardziej zniecierpliwiony przed pierwszym treningiem niż przestraszony.
To teraz codziennie rano internet i sprawdza pan, czy Celtic już ma trenera?
Nie robię tak, bo nie mam internetu (śmiech).