Niech pan opowie o swoich wcześniejszych związkach z RPA.

Leo Beenhakker: Przez trzy lata byłem dyrektorem sportowym Ajaksu Amsterdam i w tym czasie założyliśmy Ajax Cape Town po to, by dostarczał nam utalentowanych piłkarzy z Afryki Południowej. Byłem w tym czasie w zarządzie Ajaksu, sporo podróżowałem, mieliśmy tu trochę trenerów z Holandii, żeby szkolić miejscowych. Bywałem tu dwa lub trzy razy do roku jako dyrektor sportowy, żeby rozmawiać z nimi, pracować. Każdy wielki klub ma takie satelity.

Reklama

Po co wam to zgrupowanie?

W innych krajach wszyscy jeszcze grają. Nie przyjechaliśmy tu, żeby poprawić przygotowanie fizyczne czy indywidualne umiejętności, ale po to, by pracować nad zgraniem zespołu. Ci piłkarze mają znowu rozumieć się w ciemno, myśleć w ten sam sposób. W klubach piłkarze różnie reagują na takie same sytuacje. Niektórzy trenerzy stosują takie rozwiązanie, że jeden zawodnik po stracie od razu stosuje pressing, a inny, gdy jego kolega straci piłkę, od razu się cofa. Teraz musimy doprowadzić do sytuacji, gdy obaj piłkarze myślą w ten sam sposób i dostosowują się do naszego stylu. Nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić w tak krótkim czasie. W klubie robisz pewne rzeczy dzień po dniu. Dlatego Dudka w Auxerre gra inaczej niż Żewłakow w Olympiakosie. U mnie muszą zagrać tak samo.

Reklama

Co pan czuł, kiedy kolejni piłkarze odmawiali wyjazdu do RPA?

Byłem rozczarowany postawą kilku zawodników. Wierzę w ich kontuzje, bo nie jesteśmy głupi. Jeśli zawodnik narzeka na uraz, to jest sprawdzany przez lekarza klubowego. Nasz lekarz kontaktuje się z tamtymi lekarzami. Wtedy zawodnik przyjeżdża do nas i lekarz znowu go sprawdza. Gramy mecze towarzyskie, więc nie ma potrzeby ryzykować kontuzji. Te urazy nie muszą być poważne, ale potrzeba 4 - 6 dni, żeby zawodnicy wrócili do formy.

Przyjechaliśmy do RPA na 9 dni, więc po co mam brać ze sobą piłkarza, który sześć dni spędzi na dochodzeniu do zdrowia. To nie ma sensu, bo przecież mamy tu tylko kilka dni, żeby stworzyć drużynę.

Reklama

Jakie konsekwencje mogą ponieść ci, którzy nie przyjechali? Bardzo zdenerwowała pana postawa Mariusza Lewandowskiego?

Rozmawiałem z nim naprawdę długo. Nie będę mówił o czym. Wiem dokładnie, o co chodzi. Ostatnio rozmawialiśmy trzy razy dziennie. Czy powodem rezygnacji z kadry było to, że ma urlop? Nie chodzi o to. Ja wiem znacznie więcej. Kiedy przyszła prośba z Szachtara, powiedziałem, że nic z tego, nie akceptuję takiego powodu. Nie interesują mnie problemy klubu, ja mam prawo powołać piłkarza. Później Mariusz wyjaśnił mi dokładnie, o co chodzi. Wakacje to był argument klubu, prawdziwy jest inny. Ale nie będę o tym mówił, mam nadzieję, że to uszanujecie. Mówiłem jednak od początku, że niektórzy mnie rozczarowali.

Młodzi ligowcy podeszli do powołań w zupełnie inny sposób?

Nie muszę tłumaczyć młodym piłkarzom, że to zgrupowanie jest ważne. Trałka, Komorowski, Bandrowski – oni są bardzo entuzjastyczni. Tego ostatniego powiadomiłem w niedzielę o 23., że chcę go zabrać. Był jeszcze w Warszawie. Wrócił do Poznania i... z Poznania nad ranem przyjechał z powrotem do Warszawy. I co, nie był zainteresowany?

Czy ta grupa zawodników zyskała coś w pańskich oczach dzięki takiej postawie?

We wrześniu mamy mecze eliminacyjne. I co, mam wybrać najfajniejszych piłkarzy czy najlepszych? Jak wybiorę najfajniejszych, którzy uwielbiają mnie i których ja uwielbiam, a później przegramy 0:3, to co pan napisze? Zabijecie mnie! Proszę być rozsądnym, mówię tylko jak jest. Jeleń będzie zdrowy, Błaszczykowski będzie zdrowy, a ja odeślę ich do domu i powołam na ich miejsce kogoś, kto bez wahania wsiadł do samolotu? Jesteś supergościem, pomogłeś mi w RPA, więc podstawowych piłkarzy odsyłam do domu. Oczywiście, że to doceniam. Znam tych chłopaków i wiem, co potrafią. Nie są dla mnie nowi.

Nie wolał pan zorganizować zgrupowania gdzieś w Europie? Trzeba było jechać na koniec Afryki, żeby znaleźć sparingpartnerów?

To nie był mój pomysł. Ale nie jest to dla mnie problem. Futbol to podróże. Szczególnie ten na najwyższym światowym poziomie. Manchester United jedzie do Japonii, żeby zagrać tam towarzyski mecz albo na dwa tygodnie na przygotowania do Stanów Zjednoczonych. Od dwudziestu lat piłka na najwyższym poziomie idzie ręką w rękę z interesem komercyjnym. Bez pieniędzy nie ma zawodowego futbolu. To jest nasze życie i nie mam z tym problemu.

Ale czy mecze z RPA i Irakiem przydadzą się wam przed meczami z Czechami czy Słowenią? To nie ten styl.

To nie ma żadnego związku z przeciwnikami z Europy. Od 2006 roku graliśmy tylko z europejskimi rywalami. W sierpniu gramy z Grecją. Ale tutaj jest OK, to nowe doświadczenie. Jeśli awansujemy do mistrzostw, to będą to dla nas pożyteczne sprawdziany.

Wcześniej nie cenił pan Ireneusza Jelenia tak jak teraz…

Nie wiem, co się stało z Jeleniem, ale wiem, że gra po prostu lepiej. Byłem w Auxerre, poza tym co tydzień mam informacje ze wszystkich stron świata, mam DVD z meczów piłkarzy. I zobaczyłem, że Jeleń jest coraz lepszy. Dlatego go powołałem. Nie chodzi tu o to, że nagle zaczął strzelać mnóstwo goli. Chodzi o to, że gra lepiej. I wiedziałem o tym po 70 min obserwacji meczu Auxerre. Ale już nigdy więcej nie wyjdę z meczu 20 minut przed czasem… Obserwuję wszystkich piłkarzy. I nie chodzi o to, czy byłem na meczu Wisła - Legia, bo jeśli nie jestem tam, to jestem w innych miejscach. Znam już Boguskiego, Rogera, Brożka, dziękuję bardzo. Czy muszę jechać na mecz Wisły z Legią, by poznać ich jeszcze lepiej? Teraz trzeba poświęcić czas na obserwację kolejnych piłkarzy. Tak samo jest z Jeleniem. Rozmawiam z jego trenerem, bo ja naprawdę czasami komunikuję się z ludźmi. Naprawdę, mam też informacje od innych ludzi i pełny obraz. Nie chodzi o to, że przegapiłem w ciągu 20 minut jakieś jego akcje, straty i asysty. Wiem po prostu, czy gra lepiej czy nie.

Kto jest teraz numerem jeden w bramce? Artur Boruc stracił tę pozycję na rzecz Łukasza Fabiańskiego?

Wielokrotnie o tym mówiłem. Boruc to wciąż Boruc, ale są też młodsi piłkarze, którzy pukają do drzwi. Fabiański po prostu z każdym dniem jest coraz lepszy. Dwa lata temu Artur był numerem jeden bez żadnej dyskusji, a Fabian był na drugim albo nawet na trzecim miejscu za Wojciechem Kowalewskim. Dzisiaj Łukasz jest przynajmniej na tym samym poziomie co Artur. Nie chodzi o to, że Boruc stracił swoje miejsce jako numer 1. Dzisiaj mam dwa numery 1! A do tego grona wkracza powoli też Łukasz Załuska. I pod tym względem jesteśmy bardzo bogatą reprezentacją.

Czy interesuje się pan prywatnymi problemami Boruca, czy w ogóle się pan do tego nie wtrąca?

Piłkarze muszą ze swoim życiem radzić sobie sami. Ale jeśli taka sytuacja ma wpływ na jego formę w meczu, to tak - jestem zainteresowany jego życiem prywatnym. Normalnie mnie to nie interesuje, to jest sprawa dla brukowców. By dobrze grać w piłkę, nie wystarczy być tylko dobrze przygotowanym fizycznie i technicznie. Trzeba być też gotowym mentalnie, mieć czystą głowę. Jeśli zawodnik ma problemy ze sobą, to znaczy, że nie jest gotowy do gry. Jestem po stronie Artura, znam wiele szczegółów z jego życia prywatnego, ale nie mam zamiaru wchodzić w jego życie aż do czasu, gdy bramkarz Artur Boruc jest na zgrupowaniu kadry i przygotowuje się do meczu. Najpierw będę starał się mu pomóc, by móc później podjąć decyzję czy może grać czy nie. Trzeba rozdzielić dwie rzeczy: Artur Boruc - prywatnie i Artur Boruc - bramkarz. Tu muszę interweniować.

A co z Ludovikiem Obraniakiem? Czy naprawdę może zadebiutować w polskiej kadrze już w meczu z Grecją?

Jeśli Obraniak będzie miał paszport, to na pewno będę chciał go sprawdzić. Wiem, że jest w trakcie załatwiania tego dokumentu i chcę sprawdzić w sierpniu, zobaczyć, czy się nadaje do drużyny. Ale dla mnie jest różnica między grą w klubie a w reprezentacji. Trałka, Murawski, Łobodziński czy Roger nie zawsze są na dobrym poziomie, ale jeśli ich powołuję, to w ciągu kilku dni mogą przeskoczyć na międzynarodowy poziom.

Mówił pan kiedyś, że możemy być w pierwszej ósemce Europy. Wciąż pan w to wierzy?

Zdecydowanie, ale mówiłem w tym samym wywiadzie, że musimy wiele zmienić. Ile razy rozmawialiśmy na temat warunków do treningów, na temat pracy z młodzieżą? Od trzech lat o tym gadamy. Jaka jest obecnie sytuacja w polskiej piłce? Uważam, że od trzech lat jest mniej więcej na tym samym poziomie. Nasz poziom był w pewnym miejscu i gdzieś obok był poziom międzynarodowy, który cały czas się podnosi. My natomiast nadal jesteśmy na tym samym poziomie. Dystans rośnie, rośnie i rośnie. Sto razy mówiłem, że mamy w Polsce bardzo dobrych piłkarzy. Ale problemem nie są piłkarze. Problemem są warunki, odpowiednie przygotowanie trenerów do współczesnej piłki. Po tym, co powiedziałem, mogę mieć kolejne setki wrogów w Polsce. Ale prawda jest taka, że nadal jesteśmy na tym samym poziomie co trzy lub nawet cztery lata temu. Nie ma postępu. A jeśli w futbolu się nie rozwijasz, to coś jest nie tak. Powtarzam po raz tysięczny: Polska jest śpiącym gigantem. Wina nie leży po stronie piłkarzy. Ich ambicje i talent są fantastyczne. Powołałem 22 zawodników oraz dziewięciu rezerwowych. Dziewięciu piłkarzy wyleciało z powodu kontuzji. Nie ma innego podobnego kraju, gdzie dziewięciu piłkarzy wylatuje z powodu kontuzji. Polscy piłkarze są zmęczeni. Dlaczego? Zawodnicy POLSKIEJ ekstraklasy są zmęczeni. Ile meczów od lutego musieli zagrać? 15? A powiedzcie mi, ile w tym czasie rozegrała Barcelona? Dwa razy więcej? I co, k..., są zmęczeni? Hiszpania gra eliminacje, Anglia gra eliminacje, wszyscy grają eliminacje. Czy oni mają dziesięciu kontuzjowanych? Nie. Oni grają w czerwcu.

Skończą i za chwilę znowu grają, a za rok są mistrzostwa świata. Nie ma żadnych przerw. O co chodzi? Widzieliście finał Ligi Mistrzów? Zobaczcie, ile ci piłkarze zostawili sił na boisku. To, co zrobili po tym nieprawdopodobnie długim sezonie było niesamowite! Barcelona rozegrała ogromną liczbę spotkań. Do 26 maja oni biegali jak konie wyścigowe. Nie mówią nic o zmęczeniu. A nie tak, że zagrali 14 spotkań i narzekają, że są zmęczeni. Rozumiesz? Każda niedziela mecz, 90 minut, 24-letni facet jest zmęczony. Jak on ma to wytrzymać? Kochasz grę w piłkę i masz TYDZIEŃ, żeby się do tego meczu przygotować! Ale oni są zmęczeni! O czym my mówimy? Zewsząd słychać ten sam płacz. Piłkarze narzekają, kluby mają pretensję, że zabieramy ich zawodników, a w mediach – „o, ci biedni piłkarze są tacy przemęczeni”. Zobaczcie, jakie to głupie. Albo trzy miesiące przerwy zimowej - trzy miesiące… A liga od lutego do maja. Ludzie, co to jest? Dorośnijmy wreszcie. Oceniajmy trzeźwo rzeczywistość.

Czy ktoś z PZPN w końcu poprosił pana o pomoc w przygotowaniu programu szkolenia młodzieży?

Nie, nie, nie. Pięć razy zapraszali mnie na szkolenia dla trenerów i pięć razy ten termin pokrywał się z wyjazdem reprezentacji na zgrupowanie. Nie wiem, czy mogę o tym powiedzieć... 1 czerwca - w dniu naszego wyjazdu na zgrupowanie do RPA (wylot o 6. rano - przyp. red) - znowu mnie zaprosili! W grudniu zeszłego roku było tak samo. Zawsze podajemy plan przygotowań kadry z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. W pierwszy weekend po zakończeniu następnej rundy znowu ruszymy na zgrupowanie. I oni o tym wiedzą. Ale kiedy już wszystko będzie gotowe do wyjazdu, to na parę dni przed wylotem znów znajdę na biurku przemiłe zaproszenie na spotkanie trenerów, na którym miałbym dokonać jakiejś prezentacji. To nie zdarzyło się raz, ale podkreślam - już pięć razy! Napisz to, proszę, w swojej cudownej gazecie! Dziękuję. To są rzeczy, które są dla mnie bardzo frustrujące. Ludzie, tu nic się nie zmienia. Wciąż spotyka mnie to samo od 2006 roku. Powiem z głębi serca, jak zwierze, które kocha futbol ponad wszystko: chce mi się nad tym płakać.

Musiałem dwa tygodnie po Euro 2008 przyjechać na to słynne spotkanie zarządu PZPN, gdzie mówiono o tym, że należy coś zrobić przed Euro 2012. Powiedziałem, że jestem gotowy. Ktoś z sali powiedział, że lepiej nie, bo to nie twoja sprawa. OK, bawcie się sami. Nie muszę słuchać tego „bla bla bla”... Została powołana kadra U-23. Czy jeździ na zgrupowania, rozgrywa jakieś mecze? Czy ktoś wybrał grupę 40 zawodników w wieku do 24 - 25 lat, na których będzie opierała się kadra za trzy lata? Nie. Dlatego sam to zrobiłem, zabierając do Turcji młodych chłopaków. Z Rafałem Ulatowskim sami stworzyliśmy ten zespół. Nikt nam za to nie podziękował. To jest moja frustracja. Mogę znieść wszystko, co się o mnie gada, ale denerwuje mnie, że ci wszyscy, którzy mnie krytykują, przez ostatnie trzy lata nie ruszyli polskiej piłki do przodu. Tylko gadają. Bla, bla, bla. Nic się nie zmienia. A tylko mnie za wszystko obwiniają. Bardzo mnie to boli, bo w Polsce jest wielu utalentowanych piłkarzy. Nikt im nie stwarza możliwości rozwoju. Podjęto w ostatnim czasie tylko jedną dobrą decyzję - że za korupcję przestaną karać kluby, tylko ludzi. Jeden z moich ulubionych piłkarzy, Szymon Pawłowski, stracił rok. To mnie boli, bo to wielki talent, a ktoś go niszczy. Nie widzę nic innego, co by zrobiono, żeby popchnąć polską piłkę do przodu. Nie mówię oczywiście o klubach. Niektóre z nich naprawdę dobrze pracują z młodzieżą. Polskie drużyny juniorskie odnoszą sukcesy, na mistrzostwach świata w Kanadzie pokonaliśmy Brazylię. I co się później dzieje z tymi zawodnikami? Czy jest jakaś struktura, która za to odpowiada? Kiedy rozpoczynałem tu pracę, liczyłem na to, że ktoś poprosi mnie o stworzenie tu systemu szkolenia młodzieży.

Chciałem zrobić to samo, co zrobił Guus Hiddink w Rosji. Tam też w federacji była grupa, która trzymała władzę i nie chciała żadnych zmian. Jednak po naciskach z zewnątrz, również Romana Abramowicza, dokonało się wiele pozytywnych zmian. Zatrudniono tam pięciu zagranicznych szkoleniowców, stworzono nowoczesny system pracy z młodzieżą. Kiedy przyjechałem do Polski, sytuacja była bardzo podobna. W obu krajach nie było odpowiednich struktur dla rozwoju futbolu. Teraz Rosja jest wielką siłą w piłce, a gdy Hiddink zaczynał w Moskwie pracę, nie miał odpowiednich boisk treningowych. W trzy miesiące zbudowali mu piękne boiska w centrum miasta. W Warszawie, stolicy Polski, jest rok 2009, a my nadal musimy prosić o zgodę na trenowanie na Legii lub Polonii. Tu już nie chodzi tylko o pierwszą reprezentację, ale również o warunki do treningu dla reprezentacji juniorskich. Gdy przychodziłem do Polski, akceptowałem tę sytuację. Myślałem, że coś wspólnie zrobimy. Tymczasem co się zmieniło? Powstały orliki... Otwierałem trzy takie boiska i to był dla mnie zaszczyt. Ale to jest kropla w morzu.

Grzegorz Lato powiedział, że pana następcą powinien zostać jakiś młody, polski trener.

Przeczytałem w gazetach nazwiska 20 trenerów, którzy mieli mnie zastąpić. To byli różni trenerzy: Smuda, Kasperczak, Engel, Piechniczek, Nowak z USA, Michniewicz, Berti Vogts. I co? Nadal pracuję. To wszystko nie robi na mnie żadnego wrażenia. Jeśli jutro ktoś naprawdę zmieni mnie na stanowisku selekcjonera, to jako pierwszy mu pogratuluję. Znajdźcie kogoś lepszego i nie ma sprawy. Drażni mnie tylko, że tracimy na takie sprawy tyle czasu.

Jon Dahl Tomasson powiedział, że cieszy się, że jego szefem w Feyenoordzie w przyszłym sezonie znowu będzie Leo Beenhakker...

Nie sądzę, żeby tak powiedział. A jeśli tak było, to nie jest to prawdą. Feyenoord ma trenera - Mario Beena. A ja nie mam z tym nic wspólnego.

W gazetach pojawiają się jednak sugestie, że będzie pan tam dyrektorem sportowym.

Czytam o sobie mnóstwo pieprzonych bzdur. O tym, że kupuję dom na Mazurach. Albo w zeszłym tygodniu zrobiono przepiękne zdjęcie, kiedy mój samochód przejeżdża przez podwójną ciągłą. Super. Nazwali mnie kamikadze! A ja chciałem tylko wjechać na parking pod domem! Tam jest tylko podwójna ciągła. I co miałem zrobić? Ale to był wielki news! Tylko to was interesuje, a nie szkolenie młodzieży. Hu, hu, hu, najlepszy news! Czasami chce mi się płakać. Widzę moje zdjęcia z lotniska, przy samochodzie, że gdzieś tam jadę…O, ale ciekawa informacja. Patrzcie kamikadze, o Kubica! Ha, ha, ha. Wielkie historie! Albo to, co mówi Zbigniew Boniek, albo pan Tomaszewski, albo nie wiadomo kto. Boniek siedzi jak Mahomet na górze i woła z tej swojej Italii: „halooo! Słuchajcie, Beenhakker to kłamca i Pinokio”. Hu, hu, hu. A później schodzi z tej swojej góry nad Laggio Maggiore i pije pyszny koktajl. A wy: „o Boniek, Boniek, Boniek!”. Co to za poziom dyskusji? Czy tak się powinno rozmawiać o futbolu? Albo sfrustrowany pan Tomaszewski. Czy ktoś w Polsce jeszcze traktuje go poważnie? Stacje telewizyjne? O, to super, ulżyło mi, cieszę się, bo myślałem, że jest już całkowicie wyautowany.

Wszystko dobrze, ale w eliminacjach mistrzostw świata jesteśmy na piątym miejscu w grupie.

Nie patrzcie na miejsce, tylko na punkty. Jak zaczynaliśmy kwalifikacje, to myślał pan, że będzie łatwo? Grupa nie jest trudna. Nie mamy wśród rywali nikogo z europejskiej czołówki: Anglii, Niemiec, Hiszpanii. A Czesi? OK, byli mocniejsi w 2004, ale to nadal czołówka. Myśleliście, że Słowacja będzie prostym rywalem? Poziom piłki na świecie bardzo się wyrównał. Nie bądźmy tacy aroganccy. Nie mówmy, że Słowacja czy Słowenia są łatwymi rywalami. Zajmujemy 40. miejsce w rankingu FIFA. Grupa jest trudna, wszystkie zespoły są na podobnym poziomie. Oglądaliście mecze i wiecie, dlaczego straciliśmy punkty. Jeśli robię złą robotę, to niech Lato zatrudni jakiegoś młodszego trenera.