Tylko część inwestycji w innych miastach - ta związana z przygotowaniami do Euro 2012 - wspierana jest z budżetu państwa. Inne finansowana są przez kluby z własnych środków. Na takie wydatki mogą pozwolić sobie jednak tylko te wspierane przez potężne firmy, np. KGHM (Zagłębie Lubin) czy PGE (GKS Bełchatów). W zdecydowanej większości miast koszty związane z dostosowaniem obiektów piłkarskich do wymogów XXI wieku wzięły na siebie władze samorządowe.

Reklama

Jak to się stało, że miasto, w którym funkcjonują dwa kluby posiadające tak liczną grupę kibiców, jak Widzew i ŁKS, zostało na samym końcu stawki? "W Łodzi po prostu nie stawia się na sport w takim stopniu jak gdzie indziej. Najlepszy dowód to przegrany wyścig o organizację Euro 2012. Władze nie potrafiły na czas złożyć odpowiedniej oferty. Bo trudno taką nazwać tę, w której zgłoszono dwa stadiony niespełniające żadnych współczesnych norm" - mówi nam anonimowo człowiek związany z jednym z łódzkich klubów.

Wiceprezydent Łodzi Włodzimierz Tomaszewski nie zgadza się z tym zarzutem: "Wybór miast mających organizować Euro 2012 miał charakter polityczny. Kiedy był podejmowany, żadne z miast nie spełniało kryteriów do organizacji imprezy tej rangi. A my mieliśmy trudniej niż konkurenci, bo miasto nie miało jeszcze aktywnego lotniska i ani jednego hotelu pięcio-, a nawet czterogwiazdkowego" - wyjaśnia wiceprezydent.

Z dwóch łódzkich klubów zdecydowanie większy problem ma ŁKS. Dwukrotny piłkarski mistrz Polski, choć w ubiegłym sezonie zajął w rozgrywkach ekstraklasy siódme miejsce, został zdegradowany z powodu niespełnienia warunków licencyjnych. Na razie nie wiadomo, w której lidze zagra, wiadomo jednak, że jeszcze długo będzie musiał radzić sobie na wysłużonym obiekcie przy al. Unii Lubelskiej.

Reklama

"Mamy zapewnienie władz miasta, że wiosną przyszłego roku będzie gotowy projekt nowego stadionu miejskiego na 30 tys. widzów, wierzymy, że tak będzie" - pociesza się rzecznik prasowy ŁKS Kamil Janiszewski i dodaje: "Nasz stadion sąsiaduje z nową, piękną halą, a trudno znaleźć harmonię między tymi obiektami".

Do tej pory władze miasta próbowały budować obiekt na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, ale z tego nic nie wyszło. Łódź nie skorzystała z doświadczeń chociażby Warszawy, gdzie taka koncepcja już wcześniej się nie sprawdziła. Miasto postanowiło więc budować obiekt z własnych środków, ale na razie ogłoszono jedynie konkurs architektoniczny, który ma wyłonić kandydatów na wykonawcę projektu.

"Wiem, że Łódź jest zapóźniona w porównaniu do innych miast, ale to nie jest zależne ode mnie. Kiedy powstanie stadion? Nie wiem, proszę dzwonić do biura nadzoru inwestycyjnego" - powiedział nam Dariusz Gałązka, dyrektor łódzkiego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

Reklama

Jednak w biurze nadzoru też nie usłyszeliśmy żadnych konkretnych terminów. "W połowie lipca powinien zostać rozstrzygnięty konkurs architektoniczny. Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć" - informuje Edyta Kowalska.

Kiedy więc może stanąć nowy stadion ŁKS? W Warszawie przy budowie stadionu Legii prace projektowe wziął na siebie klub, ale od momentu rozpisania przetargu na wykonawcę do rozpoczęcia prac upłynęło 3,5 roku, a do planowanego otwarcia obiektu - 5,5 roku.

Niewiele lepiej jest w Widzewie. Klub w ubiegłym sezonie wywalczył awans do ekstraklasy, ale w związku z aferą korupcyjną prawdopodobnie nadal będzie występował w I lidze. Są za to bardziej optymistyczne perspektywy na powstanie nowego stadionu. Na Piłsudskiego początkowo także liczono na sfinansowanie budowy z kasy miejskiej, ale opieszałość łódzkich radnych doprowadziła do zmiany pierwotnych planów. W klubie uznano, że szybciej będzie znaleźć inwestora we własnym zakresie, a z miastem wynegocjować jak najkorzystniejsze warunki dzierżawy. Widzew chce 29-letniej dzierżawy i systemu ulg w opłatach.

"Rada miejska przychylnie odniosła się do tego pomysłu. Gwarantuje to sprawne zbudowanie obiektu w pełni odpowiadającego potrzebom klubu" - mówi prezes Widzewa Marcin Animucki. Klub przewiduje budowę przynajmniej 15-tysięcznego obiektu.

W Widzewie nie doszukują się złej woli radnych. "Trwają jeszcze przygotowania formalne do podpisania umowy, ale wszystko jest na dobrej drodze. W optymistycznym scenariuszu spodziewamy się, że prace budowlane ruszą w przyszłym roku, a część sportową obiektu skończymy w 2012 r." - dodaje prezes Animucki.

Jaki jest pesymistyczny scenariusz, tego nie wiadomo, wiadomo natomiast, że planowany koszt budowy ma wynieść 150 - 200 mln euro, a projekt uwzględnia także powstanie części komercyjnej.

Tak czy inaczej Łódź zostaje na szarym końcu, mimo że z tym miastem związany jest minister sportu Mirosław Drzewiecki. Czy to nie wstyd? "Jeszcze niedawno miasto było poważnie zadłużone, teraz też mamy bardzo wiele wyzwań budżetowych. Dlatego próbowaliśmy szukać partnerów. W przypadku Widzewa się udało, w przypadku ŁKS nie" - usprawiedliwia się wiceprezydent Tomaszewski.