Ostatni tydzień był dla Artura Boruca koszmarny. Najpierw złapano go na piciu alkoholu podczas zgrupowania kadry we Lwowie, potem karę za picie nałożył na niego Celtic. I to niemałą, bo 50 tysięcy funtów. Nad Arturem zbierają się czarne chmury.
Co dzieje się z polskim bohaterem Euro 2008? Przecież kiedyś był całkiem normalnym młodym człowiekiem.
"Nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Żadnych" - podkreśla w "Przeglądzie Sportowym" trener bramkarzy Legii Krzysztof Dowhań. To samo mówi Dariusz Kubicki. W jego Legii Boruc był niekwestionowanym numerem jeden, ale nie opuszczał treningów, nie spóźniał się na zbiórki, walczył o przejście do lepszego klubu.
Kiedy trafił do Celtiku musiał zmierzyć się z wielką popularnością i... wielkimi pieniędzmi. Na początek dostał 20 tysięcy funtów tygodniówki, potem stał się gwiazdą Glasgow i - co za tym idzie - podpisał gwiazdorski kontrakt.
Józef Młynarczyk, były bramkarz reprezentacji i FC Porto ocenia Boruca bardzo wysoko. "W ostatnich latach mocno poszedł w górę, rozwinął się piłkarsko, niczego się nie boi..." - mówi.
I chyba ten brak strachu jest sprawą kluczową. Jak można wyczytać w "Przeglądzie Sportowym" przeniósł się on z boiska na życie prywatne. Boruc zaczął mieć wszystko gdzieś i niczym się nie przejmuje. Dzięki temu zaczął bronić wręcz genialnie. A to przełożyło się na nadmierną pewność siebie w życiu prywatnym. Kiedyś taki pewny siebie nie był. Korzystał z pomocy psychologa, który pomagał mu się wyciszać i koncentrować.
Koncentracji zabrakło mu na Ukrainie, gdy Leo Beenhakker kazał piłkarzom pozostać w pokojach. Boruc nie posłuchał. "Od strony sportowej fachowość Artura nie podlega dyskusji. To europejska czołówka, najlepszy w grze jeden na jednego. Kwestii pozaboiskowych nie chcę oceniać. Każdy musi postępować tak, by nie ucierpiało jego życie zawodowe" - mówi trener bramkarzy kadry Andrzej Dawidziuk.
Na zawieszeniu Boruca skorzysta Łukasz Fabiański. Czy będzie to koniec ery "Boruka" w reprezentacji, czy wróci i pokaże wszystkim, że nie tak łatwo go złamać? "Nie ma ludzi niezastąpionych..." - komentuje Krzysztof Dowhań.