Cztery lata czekaliśmy na pana powrót do zawodu. To szmat czasu jak na kogoś kto w przeszłości prowadził Real, Barcelonę i Atletico. Nie wierzę, że nikt nie chciał pana zatrudnić.
Radomir Antić: Miałem wiele ofert, ale musiałem sobie zrobić dłuższą przerwę. Nie odciąłem się jednak od piłki. W Madrycie pracowałem jako komentator i ekspert. Piłka to całe moje życie. Jestem od niej całkowicie uzależniony. Dlatego kiedy pojawiła się propozycja poprowadzenia reprezentacji Serbii przyjąłem ją bez wahania.
Jest pan jednym z najwybitniejszych trenerów w swoim kraju, ale selekcjonerem drużyny narodowej został pan dopiero teraz. Wcześniej prowadzili ją mniej doświadczeni trenerzy, jak choćby Miroslav Dukić.
Praca z serbską kadrą nie należy do najprostszych. Mamy bardzo dobrych piłkarzy, od których czasem wymaga się za dużo. Dodatkowe ciśnienie wywiera serbska federacja. Nie poradził sobie tu stary wyga Javier Clemente, nie poszło także młodemu Dukiciowi. Sam jestem ciekawy jak ja sobie poradzę.
22 listopada stuknęła panu sześćdziesiątka. W Europie to pożądany wiek jeśli chodzi o selekcjonerów. W Grecji jest Otto Rehhagel, w Irlandii Giovanni Trapattoni, w Polsce Leo Beenhakker, w Austrii Karel Brückner. Od dwóch tygodni i pan należy do grupy trenerskich staruszków.
(Śmiech) Ależ ja nie czuję się staro! Może nie wyglądam na młodzieniaszka, ale zapewniam was, że wciąż mam sporo wigoru. Przez ten czteroletni urlop nabrałem świeżości. Słyszałem, że Beenhakker też przeżywa u was drugą młodość.
A ja słyszałem, że Holender kopał kiedyś pod panem dołki w Realu.
Nie ma do czego wracać. Prowadził jakąś nieczystą grę za moimi plecami, ale już dawno przestałem się tym zadręczać.
Poda mu pan rękę w niedzielę? A może przy filiżance cappuccino wyjaśnicie sobie wszystkie niesnaski.
Nie ma problemu. Czekam na zaproszenie. Może Beenhakker opowie mi o swoich ostatnich problemach z waszym nowym prezesem. Czytałem, że miał wątpliwości co do dalszej pracy w Polsce.
Po co panu sparing z Polską w połowie grudnia gdzieś na tureckiej prowincji? Zamiast robić świąteczne zakupy, lub wygodnie obejrzeć Gran Derbi w loży VIP na Camp Nou musi pan zajmować się grupą piłkarzy, którzy na razie nadają się najwyżej do serbskiej młodzieżówki.
Każde spotkanie jest ważne. I mecz o punkty, i sparing z polskimi ligowcami. W tym celu powołałem kilku piłkarzy zza granicy. Co do reszty, ma pan rację - to utalentowana serbska młodzież, ale już pukająca do drzwi europejskiej piłki.
W marcu gracie z Rumunią w eliminacjach do mundialu. Polska, to dobry rywal na przetarcie.
Nie lubię porównań. Nie wybierałem waszej drużyny pod kątem Rumunów. Polskę widziałem w akcji podczas Euro 2008 i jesiennych spotkań eliminacyjnych. Co prawda do Turcji nie przyjechali podstawowi reprezentanci, ale jestem pewien, że Beenhakker zadbał o to, żeby ten jego holenderski styl poznali wszyscy nowi kadrowicze. Spodziewam się ciekawego widowiska.
Miesiąc temu Serbia rozbiła Bułgarię 6:1. Dwa gole strzelił żegnający się z reprezentacją Savo Milosević. Może warto było go przekonać do zmiany decyzji.
Savo pożegnał się w wielkim stylu. Fakt, może w tej chwili nie dysponujemy napastnikami klasy Savo czy Kovacevicia, ale akurat w Serbii talenty rodzą się na pniu. Wcześniej czy później pojawią się w kadrze.