Były szef federacji zeznawał wczoraj we wrocławskim Sądzie Okręgowym w charakterze świadka w procesie „Fryzjera”. Sędzia Witold Rodziewicz pytał działacza o jego wiedzę na temat ustawiania meczów. Nie dawał się zwieść Listkiewiczowi, który jak zwykle powtarzał, zapewniając że nikt z kierownictwa PZPN nie wiedział o skali patologii. Zresztą, były prezes najchętniej zwalał winę na swoich współpracowników, tłumacząc, że sam przeważnie miał inne obowiązki i specjalnie się nie interesował tym tematem.

Reklama

"Słyszałem i czytałem w gazetach o kilku podejrzanie wyglądających meczach, ale tym zajmował się głównie wiceprezes Eugeniusz Kolator" - wybielał się Listkiewicz.

W pewnym momencie przesłuchania sędzia zapytał go wprost, dlaczego Marek Mikołajewski i Marcin Wróbel, arbitrzy, którym prokuratura oficjalnie nadała status podejrzanych, znów prowadzą mecze ekstraklasy?

"Władze sądownicze PZPN uznały, że z prawnego punktu widzenia jest to dopuszczalne. Na tej podstawie zezwolono na ich dalszą pracę. Poza tym, ci arbitrzy zobowiązali się do podpisania oświadczeń antykorupcyjnych" - niepewnie tłumaczył były prezes piłkarskiej federacji.

Reklama

"Ale kto formalnie wydał decyzję o tym, że ci panowie mogą prowadzić mecze?" - dociekał dalej Rodziewicz.

"No... zarząd" - wybąkał były szef PZPN. Po chwili jednak natychmiast odzyskał rezon. "Związek wprowadził bardzo restrykcyjny regulamin dyscyplinarny. Jeden z najsurowszych w Europie" - chwalił się były szef organizacji, w której 181 jej członków ma zarzuty prokuratorskie. A z tego grona kilku bez przeszkód gra, sędziuje lub działa nawet w ekstraklasie.

Były prezes zaledwie kilka dni wcześniej był przesłuchiwany jako świadek również przez wrocławską prokuraturę. Wówczas dziennikarze spytali, czemu nie kiwnął palcem, by pozbyć się z zarządu zamieszanego w korupcję Henryka Klocka. "A na jakiej postawie? Przecież do tej pory prokuratur mu nie postawił zarzutów" - stwierdził wówczas „Listek”.

Proces „Fryzjera” powoli dobiega końca, trzy ostatnie przesłuchania świadków zaplanowano na drugą połowę stycznia. Potem jeszcze wystąpienia prokuratorów i obrońców. Wyrok zapadnie na wiosnę.