Kontrolerzy prowadzący w PZPN kontrolę - mającą wykazać, czy nie dochodziło tam do niegospodarności - natrafili na niespodziewany kłopot. Sprawdzając wszystko skrupulatnie, nie znaleźli dokumentów dotyczących sprzedaży - wartych wiele milionów złotych - praw do transmisji telewizyjnych ze spotkań naszej reprezentacji oraz rozgrywek ligowych.
Poszukiwania tych brakujących dokumentów zaprowadziły kontrolerów do... szafy pancernej. Niestety, okazało się, że jest zamknięta na cztery spusty. A klucze do niej ma tylko były prezes Listkiewicz. Nie widząc innej możliwości, wystąpiono do byłego szefa PZPN o oddanie kluczy. Ten jednak ani myśli o otwarciu tajnego sejfu i pokazaniu, co takiego się w nim kryje - pisze "Fakt".
Od kilku dni zwodzi kontrolerów i robi co tylko może, żeby nie oddać kluczy. Nic dziwnego, w końcu po otwarciu może z tej szafy wypaść kilka "trupów"...