"W paszporcie mam wpisane Marcin Tomasz Chmiest, a w papierach, które przysłano z Polski jestem tylko Marcin Chmiest. W Polsce moje nazwisko jest niezwykle rzadkie. Nigdy nie miałem takich problemów. Niestety ludziom z kraju, gdzie każdy nazywa się Joao Ricardo Silva Manuel Gomez Perreira wydaje się niemożliwe, żeby Marcin Tomasz i tylko Marcin to była ta sama osoba. A w ogóle to mówią tu na mnie Szmiest. Na szczęście wszystko to wydaje się już chyba przeszłością. Dowiedziałem się właśnie, że papiery przyszły i być może już w niedzielę zadebiutuję w Bradze w spotkaniu z Leirią, w której gra Bartek Ślusarski. Opowiadał mi, że miał taki sam problem z dwoma imionami. Na szczęście PZPN w końcu poświadczył, że ja to ja. Szkoda tylko, że tak późno" - mówił Chmiest.
Kiedy odwiedziliśmy piłkarza, zaimponował nam znajomością miast i portugalskich realiów. "Klub zakwaterował mnie razem z moją dziewczyna Anią w apartamentowcu, gdzie mieszka jeszcze trzech innych zawodników Sportingu. Jeździmy razem na treningi, dużo rozmawiamy i dzięki temu poznaję klub i język. Tu jest inaczej niż w Polsce, gdzie piłkarz z zagranicy często jest traktowany jako konkurent. Tutaj od pierwszego dnia pobytu każdy chce mi jakoś pomóc. Mam też nauczycielkę portugalskiego – Polkę, która mieszka w Bradze od trzech lat. Podstawowe zwroty już znam. Na treningach przy pomocy drugiego trenera porozumiewam się po angielsku" - mówi o trudnych początkach w nowym kraju najlepszy snajper rundy jesiennej w polskiej ekstraklasie.
To dzięki bramkom strzelanym dla Odry Wodzisław Chmiest trafił do czołowego klubu ekstraklasy portugalskiej. "Skład mamy naprawdę silny. Największą gwiazdą jest tu Joao Pinto. Ten sam, którego na mistrzostwach świata w Korei „nadepnął” Tomasz Hajto. Na razie jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale wydaje mi się, że on już tego nie pamięta. Przyznam nieskromnie, że na treningach nie odstaję od kolegów. Nie mam żadnych kompleksów jeśli chodzi o swoje umiejętności. I nie mogę się doczekać, kiedy w końcu zacznę grać. Na razie mam kontrakt jedynie do czerwca. Do tego czasu muszę strzelić kilka goli, żeby klub skorzystał z opcji pierwokupu" - mówi Chmiest.
Przemysław Kaźmierczak z Boavisty Porto uważa, że Marcin lepiej trafić nie mógł. "Chciałbym grać w Bradze. To naprawdę świetny zespół. Zajmują czwarte miejsce w lidze i grają naprawdę ładny futbol" - ocenia najlepszy Polak w lidze portugalskiej. Na razie Chmiest musiał zadowolić się oglądaniem meczów swojej drużyny z trybun. Tak było w czwartek podczas spotkania w Pucharze UEFA z Parmą. "Nie jestem zgłoszony do rozgrywek i nie jest to jedynie wina zamieszania z imionami. UEFA zezwala na zgłoszenie zimą do rozgrywek jedynie po trzech piłkarzy z każdego klubu. Nas przyszło tu pięciu, ja jako ostatni" - tłumaczy.
Może pocieszyć się tym, że siedzi na trybunach jednego z najpiękniejszych stadionów świata. "Chyba każdy kibic podczas Euro 2004 zachwycał się tym wykutym w skale obiektem. Dowiedziałem się właśnie, że stadion jest położony na terenie rezerwatu i władze nie zgodziły się na nic innego poza dwiema betonowymi trybunami. Ale one są wyjątkowe. Kiedy pierwszy raz przyjechałem do klubu, to się tu pogubiłem. Winda obsługuje sześć pięter, a do naszej dyspozycji pozostają jeszcze podziemia, gdzie mamy wszystko czego potrzeba. Oczywiście, poza boiskiem treningowym. Ono też leży przy skałach. Trawka jest zielona, słoneczko świeci, ptaszki ćwierkają, pachnie lasem... Nic tylko trenować. To nie jest to samo co na stadionie w Wodzisławiu, ani w żadnym innym polskim mieście" - zachwyca się polski napastnik.
Braga nazywana jest „portugalskim Rzymem”. Jest jednym z centrów religijnych kraju. "Kościołów jest tu więcej niż sklepów. W rynku stoją trzy. Jestem wierzący, ale staram się mądrze podchodzić do spraw religijnych. Nie ograniczam swojej wiary do odbębniania mszy raz na tydzień i rzucenia okrągłej sumki na tacę. Przez pierwszy tydzień pobytu w Bradze mieszkałem w hotelu na szczycie wzgórza za miastem, tuż obok najbardziej znanego miejsca w mieście – sanktuarium Bom Jesus. To wspaniałe miejsce z niesamowitymi widokami i świetną restauracją. Ale portugalskie jedzenie i tutejsze wina, to temat na zupełnie inną opowieść" - śmieje się Marcin Chmiest.