Jaka będzie ta zaczynająca się w piątek runda jesienna ekstraklasy?

Sam jestem ciekaw. Zima była dla nas łaskawa, aura okazała się przyjazna, więc było więcej czasu na zajęcia z piłkami. Pomogły też wyjazdy zagraniczne i idealne warunki przygotowań wielu drużyn. Jeśli więc poziom będzie wysoki, otrzymamy potwierdzenie, że wybraliśmy właściwą drogę rozwoju polskiej piłki. Poprzez poprawę infrastruktury, budowę podgrzewanych boisk, wcześniejsze rozpoczynanie rundy...



Z pierwszoligowców za granicę nie wyjechał tylko ŁKS, z którym pana BOT GKS spotka się już we wtorek w Pucharze Ekstraklasy. Ten sposób przygotowań mógł zaszkodzić łodzianom?

Na pewno nie zaszkodził kieszeniom ich sponsorów, w których zostało sporo pieniędzy. Piłkarzom mogło to zaszkodzić bardziej, gdyby w Polsce zalegał śnieg. Trudno jednak stwierdzić, komu przygotowania lepiej wyszły. Ja nie komentuję tych ŁKS, skupiam się na swoich. Mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy będą w dobrej formie.



Pana drużynę stać na osiągnięcie takich wyników jak jesienią? Jest pan zadowolony z uzupełnień kadry? Z pozyskania Carlosa Costly z Hondurasu, z kilku młodych zawodników? Da pan radę załatać dziurę po Radosławie Matusiaku?

Takiego napastnika jest niesłychanie trudno zastąpić, nie ma się co oszukiwać. Costly to fajny chłopak, który ma na pewno spory potencjał. W Hondurasie wypatrzyli go Włosi, co świadczy o jego klasie. Dobrze się przyjął w zespole, to też dobrze rokuje. Ale nie oczekujmy, że będzie drugim Matusiakiem. Niech pan mnie też nie pyta o uzupełnienia składu. Mój komentarz nic nie zmieni, więc po co je komentować?



Czyli nie jest pan zadowolony?

Mam szeroką kadrę, ale jest w niej wielu debiutantów i zawodników z małym doświadczeniem. Zobaczymy, jak sobie poradzą. Ważny będzie początek, pierwsze mecze.



Jak będzie dobrze, to BOT GKS będzie walczył o mistrzostwo Polski?

Proszę o następne pytanie.



Zaprzeczy pan, że miejsce poza pucharami byłoby w Bełchatowie dużym rozczarowaniem? Wspominał o tym w wywiadzie dla DZIENNIKA prezes Jerzy Ożóg.


Ja nic takiego nie mówiłem. Czytałem za to takie wypowiedzi ze strony innych trenerów i zastnawiam się, gdzie jest dla nas miejsce. Bo skoro w Legii mówią, że będą mistrzami na 99 procent, w Wiśle, że na procent 99, a aspiracji nie kryją Zagłębie, Lech i Kolporter, to nasze szanse za dobrze nie wyglądają.



W Pucharze Ekstraklasy błysnął jeszcze jesienią Dawid Nowak, strzelając cztery bramki Wiśle Płock. Może eksplozja jego talentu nastawi pana bardziej optymistycznie?

Czekam na ten wybuch. Niech Dawida wreszcie zaczną omijać kontuzje. Jesienią miał złamany obojczyk, potem kłopoty z piętą, teraz wreszcie jest zdrowy i będzie mógł pokazać, co potrafi.



Puchar Ekstraklasy to pana zdaniem dobry pomysł? Wielu trenerów ucieszyło się, gdy wprowadzono te rozgrywki, a potem zaczęło na nie narzekać.


Ja się cieszę, że możemy więcej grać o jakąś stawkę. Mam szeroką kadrę, mogę sprawdzić piłkarzy w warunkach jakiegoś stresu. Chciałbym doczekać czasów, gdy polscy piłkarze będą zaczynać wiosnę nie w marcu, a pod koniec stycznia. Puchar Ekstraklasy sprawił, że gramy trochę wcześniej. To już coś, ale przecież Bundesliga zaczyna rundę rewanżową w pierwszej połowie lutego! U nas też by tak można. Będziemy więcej grać, zamiast biegać bez piki, a przez to podniesie się poziom rozgrywek. Czasy, gdy zimą biegało się godzinami po kolana w śniegu, na szczęście się skończyły. Marnowało się wtedy zimą za dużo sił, nie miało szybkości i wiosna oznaczała marazm.



Mecze reprezentacji Polski pokazały, że nasza ligowa piłka ma spory potencjał. Zgodzi się pan z tym?


Ale które mecze? Jeśli mówimy o tym z Portugalią, to się zgodzę. Ale pamiętam też mecze z Finlandią, Serbią, ostatnio ze Słowacją. Nie jest z nami źle, ale za wsześnie, by popadać w euforię. Choć kilku zdolnych chłopaków nadal czeka na swoją kolej. Niekoniecznie tych młodych. Przecież Mariusz Ujek juniorem już nie jest, a gra świetnie.



Z Ujkiem kojarzy się korupcja. Zaskoczył pana jej ogrom?

Niech pan nie żartuje. Ona przecież rosła w naszym futbolu od wielu lat. Apogeum było ze 20, 30 lat temu. Stworzył ją system. Kluby były finansowane przez zakłady pracy, kopalnie, huty. Rządzili nimi ludzie delegowani właśnie z tych zakładów przez partyjne komitety i bawili się nie za swoje pieniądze, a za takie, które uważali za niczyje. Mieli więc gest. I chcieli wygrywać za wszelką cenę, bo za to ich rozliczano.



Panu też kupowano mecze?

Ich działania kilka razy pozbawiły mnie pracy, bo moje zespoły przegrywały po tzw. pomyłkach sędziów. Mogłem grać sobie o piąte miejsce w tabeli, bo te wyższe były zarezerwowane dla innych, a moje zespoły nie miały prawa tam wejść. Korupcja zabrała mi pewnie nie jedno mistrzostwo i Puchar Polski.



Wierzy pan, że teraz następuje jej koniec w polskim futbolu?

Niech pan nie żartuje. Niech pan da mi spokój.



Taki z pana pesymista?

Nie wierzę w całkowity koniec korupcji, bo, jak mawiał mój mądry ojciec, Bogu się wszystko udało, tylko z ludźmi coś nie wyszło... Proszę zobaczyć, ilu jest na świecie morderców, złodziei. Mamy Kodeks Karny, policję, a mordercy z Myślenic nadal są na wolności... Byłoby więc naiwnością sądzić, że nagle wypleni się całe, narosłe przez tyle lat zło. Przepraszam, ale muszę już kończyć, bo czekają mnie jeszcze dwa spotkania w Warszawie, a dopiero co załatwiłem kilka ważnych spraw, między innymi w Wydziale Szkolenia i Komisji Licencyjnej. Jak pan widzi, ciągle też dzwonią dziennikarze. A wieczorem idę na rozdanie piłkarskich Oscarów Canal Plus.



Nareszcie stał się pan popularny. Przeszkadza panu taka liczba telefonów?

Czasami zastanawiam się, po co mi to było... Ale w sumie nie przeszkadzają tak bardzo. Zresztą rozmawiam tylko, gdy nie przeszkadza mi to w pracy w klubie.



Czyli jest jakieś poczucie satysfakcji, że pana doceniono.

Krótko mówiąc - tak. Lepiej późno niż wcale.


















































































Reklama