"Zgubiła mnie zbyt bliska znajomość z <Fryzjerem>. W pewnym momencie nasze relacje stały się za bardzo zażyłe" - przyznał dziennikarzom Żelazko.

Członek zawieszonego w piątek zarządu PZPN ma na razie postawione dwa zarzuty. Jeden dotyczy zdarzenia jesienią 2004 roku. Jako obserwator drugiej ligi miał przyjąć 8 tysięcy złotych w zamian za wpłynięcie na sędziów i zagwarantowanie korzystnego wyniku dla jednej z drugoligowych drużyn.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, chodzi o spotkanie Górnika Polkowice. Z tego klubu zarzuty ustawiania spotkań ligowych mają już były kierownik drużyny Mariusz J. (miał wręczyć sędziom nawet kilkaset tysięcy złotych łapówek) i były trener Mirosław D. Dzięki pomocy sędziów ich drużyna nie tylko awansowała do ekstraklasy, ale i starała sobie zapewnić w niej utrzymanie.

"Nie dostałem tych ośmiu tysięcy do ręki. Ktoś mi je przysłał" - zagadkowo tłumaczy się Żelazko.

Dużo poważniejszy jest drugi zarzut wobec obserwatora i eksperta telewizji Canal Plus. Wit Żelazko, jako członek zarządu PZPN, miał razem z Ryszardem F. pseudonim "Fryzjer” w zamian za obietnice korzyści majątkowej, wpływać na sędziów w pięciu kolejnych meczach drużyny ubiegającej się o awans do ekstraklasy! Z naszych informacji wynika, że chodzi o zespół Zawiszy Bydgoszcz (dawny Kujawiak Włocławek). Były prezes tej drużyny Wojciech K. ma już zarzuty kupowania spotkań ligowych i udział w zorganizowanej grupie przestępczej ustawiające mecze. Z informacji zbliżonych do organów ścigania wiemy, że doszło do konfrontacji Wita Żelazko z eks- działaczem Zawiszy.

"Zostałem wmanewrowany. Nie ustawiłem tych spotkań z „Fryzjerem”. Przypuszczam, że moja wina polega na tym, że coś chlapnąłem nieodpowiedniej osobie, na przykład zdradzając, kto będzie sędziował te mecze" - broni się Żelazko.

Ustaliliśmy, że obserwator z Warszawy, po zatrzymaniu, był przesłuchiwany przez prokuratorów do trzeciej nad ranem! Wczoraj po południu ponownie składał wielogodzinne wyjaśnienia.

"Każdy, kto ma coś na sumieniu, powinien się zgłosić na policję. Wiedza opolskiej i wrocławskiej policji oraz prokuratury na temat korupcji w polskiej piłce jest porażająca. Podkreślę to jeszcze raz: porażająca. Nie spodziewałem się, że oni mają już tyle informacji" - mówi Żelazko.

Wczoraj do prokuratury wezwani zostali w charakterze świadków Leszek Saks i Andrzej Strejlau, którzy do niedawna odpowiadali za obsady spotkań pierwszej i drugiej ligi.

"O tym, że powinniśmy się tutaj stawić, dowiedzieliśmy się od prokuratorów w czwartek wieczorem. Dla mnie zatrzymanie Wita to kompletny szok" - mówił Andrzej Strejlau.

Saks był przerażony, kiedy przeszedł przez wielką żelazna bramę i znalazł się przy drzwiach Prokuratury Okręgowej nr VI. "Jesteśmy tutaj jako świadkowie. Jestem kompletnie zaskoczony zatrzymaniem Wita" - mówił człowiek odpowiadzialny przez lata za wyznaczanie arbitrów na mecze ligowe.

Obaj składali długie i wyczerpujące zeznania. "Zostali wezwani jako świadkowie, więc na pewno nie usłyszą żadnych zarzutów korupcyjnych" - zapewnia Leszek Karpina, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.





















Reklama